Panteon napastników Interu

Tutaj dyskutujemy na temat piłkarzy i kadry szkoleniowej Interu
ODPOWIEDZ
Mora
Posty: 2596
Rejestracja: 7 gru 2006, 22:35
Lokalizacja: Lublin
Kontakt:

Panteon napastników Interu

Post autor: Mora »

Niewiele się dzieje na forum, wszyscy przenieśli się na pejsbuka, ale chuj tam, zakładam temat :P


Ivan Zamorano

Pierwszy wielki transfer Massimo Morattiego. Chilijczyk przyszedł do Interu latem 1996 roku z Realu Madryt jako gwiazda i były król strzelców ligi hiszpańskiej. Kosztował Inter 4 miliardy lirów – chuj wie ile to jest na normalne pieniądze. W pierwszym sezonie doszedł z Interem do finału Pucharu UEFA, strzelając ważną bramkę w półfinałowym starciu z AS Monaco. W dwumeczu finałowym również zdobył gola - w 84’ minucie meczu rewanżowego z Schalke uszczęśliwił wypełnione po brzegi San Siro. Niestety Inter przegrał konkurs rzutów karnych, a strzał Zamorano z 11 metrów obronił Jens Lehmann. Rok później Inter ponownie bardzo dobrze i skutecznie grał w Pucharze UEFA. Zamorano zdobył bramkę w półfinale, demolując w powietrznym pojedynku obrońców Spartaka Moskwa. W paryskim finale Inter pewnie pokonał rzymskie Lazio 3-0, a pierwszą bramkę już w 5’ minucie strzelił właśnie Zamorano. “Bam Bam” do gola dołożył również asystę przy trafieniu Zanettiego na 2:0. Chilijczyk z pewnością zostałby wybrany najlepszym piłkarzem meczu finałowego, ale show tego wieczora skradł Ronaldo. W sezonie 98/99 Chilijczyk oddał Brazylijczykowi ulubiony numer 9, a sam nosił koszulkę z numerem 1+8, która do dziś uchodzi za jedną z najbardziej kultowych w historii piłki nożnej. Oprócz tej legendarnej koszulki Zamorano zasłynął z doskonałej gry głową. Nie był przesadnie wysoki - mierzył 178 centymetrów wzrostu, był natomiast niesłychanie skoczny. Wielokrotnie można było odnieść wrażenie, że “Bam Bam” ma sprężyny w nogach. Jest prawdopodobnie najsłabszym napastnikiem w tym zestawieniu, jednak nie mogło go tu zabraknąć. Dla Interu zagrał 149 razy, strzelił 40 bramek.


Ronaldo

Fenomen. Przyszedł do Interu 22 lipca 1997 roku w glorii najlepszego piłkarza świata. Kosztował zawrotne 26,5 mln dolarów, Moratti pobił dla niego rekord transferowy. Biorąc pod uwagę inflację, do dzisiaj jest to najdroższy transfer w historii futbolu, szacowany na ponad 300 mln euro. W debiucie z Brescią przyćmił go Alvaro Recoba, późnej jednak król był tylko jeden. 34 gole w sezonie – ten rekord pobił dopiero Samuel Eto'o. Gdyby nie sędziowski skandal w Turynie rozpędzony Inter zapewne zdobyłby scudetto, niestety 26 kwietnia 1998 roku szemrane układy Juventusu wygrały ze sportem. Na pocieszenie 6 maja Inter bez trudu ograł Lazio i zdobył Puchar UEFA. Ronaldo w paryskim finale zagrał popisową partię, ogrywał Nestę z niebywałą łatwością, strzelił w poprzeczkę, w końcu zdobył legendarnego gola po ośmieszeniu Marchegianiego. Zresztą we wcześniejszych fazach Brazylijczyk podobnie ośmieszał obrońców Spartaka i Schalke. W swoim prime to był potwór, grał we własnej lidze. Niebywała szybkość, bajeczna technika, drybling, przebojowość, skuteczność...Zjawiskowy piłkarz o gigantycznym talencie. Karierę Ronaldo niestety mocno zahamowały liczne kontuzje kolana, które eliminowały go z gry na długie miesiące. Obrazki z 12 kwietnia 2000 roku obiegły cały świat – Ronaldo w finałowym meczu Pucharu Włoch po zaledwie 6 minutach gry płakał z bólu i rozpaczy. Nie atakowany przez rywala ponownie zerwał więzadła. Wrócił do formy wiosną 2002 roku, kiedy to seryjnie zaczął strzelać gole. Nie doprowadził jednak Interu do upragnionego scudetto, a jego łzy po przegranym 2:4 meczu z Lazio ponownie widział cały świat. Jako zawodnik Interu pojechał na mundial 2002, gdzie był królem strzelców i najlepszym graczem turnieju. 31 sierpnia 2002 roku, ostatniego dnia okienka transferowego przeniósł się do Realu Madryt za 46 milionów euro. Powody odejścia były dwa: nie dogadywał się z trenerem Hectorem Raulem Cuperem, no i podobno Seedorf stukał mu żonę. W barwach Interu zagrał 99 razy, strzelił 59 goli.


Christian Vieri

1 lipca 1999 roku Inter pobił kolejny rekord transferowy, kupując z Lazio Christiana Vieriego. Kwota 43 milionów dolarów dosłownie zwalała z nóg, to był wówczas kosmos. Sam pławiący się w luksusach Watykan skrytykował ten transfer bredząc coś o "obrazie ludzi biednych". Tak jakby mniejsza kwota transferu miała nakarmić dzieci w Afryce… No, ale chuj tam z Watykanem, Vieri przyszedł i już w debiucie przeciwko Veronie strzelił hat-tricka. W pierwszym sezonie zdobył dla Interu 18 bramek. W kampanii 2001-2002 strzelił 25 goli, do 22 trafień ligowych dołożył hat-tricka przeciwko Ipswich Town w Pucharze UEFA. 5 maja wyprowadził Inter na prowadzenie w Rzymie, niestety później grało już tylko Lazio, a w półfinale Pucharu UEFA lepszy okazał się Feyenoord. Jeszcze lepszy indywidualnie był dla niego sezon 2002-03 – we wszystkich rozgrywkach “Bobo” Vieri zdobył 27 bramek. W lidze w zaledwie 23 występach strzelił 24 gole, co dało mu tytuł króla strzelców Serie A. To pierwszy capocannoniere Interu od czasów Aldo Sereny i sezonu 1988-1989. Vieri strzelał też ważne bramki przeciwko Valencii w obu ćwierćfinałowych meczach Ligi Mistrzów. Niestety, kontuzja wyeliminowała go z gry w półfinałach przeciwko Milanowi. "Bobo" miał doskonałą lewą nogę, świetnie grał głową, potrafił się przepchnąć, piłka "szukała" go w polu karnym. 95% goli strzelił właśnie w obrębie „szesnastki”, rzadko uderzał z dystansu. Prawdziwy lis pola karnego w starym stylu. 18 maja 2005 roku Vieri strzelił swoje ostatnie gole w barwach Interu – doppietta przeciwko Cagliari dała awans do finału Pucharu Włoch. Niecały miesiąc później "Bobo" cieszył się z pokonania Romy w finale. Coppa Italia to jedyne trofeum jakie zdobył z Interem. Przez 6 lat Vieri zagrał w koszulce Interu 190 razy, strzelił 123 bramki. Średnią goli na mecz (0,65) ma najlepszą w tym zestawieniu. Znajduje się na 10 miejscu najlepszych strzelców w historii klubu.


Adriano

"Nie wiedzieliśmy nic o tym dzieciaku, ale już na pierwszym treningu pokazał taką siłę i technikę, że wyglądał jak kosmita. A przecież na co dzień grał z nami Ronaldo czy Christian Vieri, więc nie tak łatwo było zrobić na nas wrażenie..." - tymi słowami przybycie Adriano do Mediolanu skwitował Marco Materazzi. 20-letni Brazylijczyk dostał szansę debiutu na słynnym Santiago Bernabeu w Madrycie i z rzutu wolnego posłał pocisk w okienko bramki Realu. W lidze bramki przeciwko Perugii, Empoli czy Udinese to istna demolka bloku defensywnego rywali. FC Porto również nie będzie go miło wspominać – “Imperatore” rozbił Portugalczyków w 1/8 finału Ligi Mistrzów, strzelając hat-tricka na Meazza. W finale Coppa Italia 2005 strzelił dwa gole Romie. Momentami wyglądał jak piłkarz z gry komputerowej. Potężne bomby z dystansu stały się jego znakiem firmowym. Mógł stać się najdroższym piłkarzem świata, jednak Inter odrzucił gigantyczną ofertę Chelsea, opiewającą ponoć na 100 milionów euro. Silny jak tur, szybki jak błyskawica, a w dodatku świetnie wyszkolony technicznie i zaskakująco zwinny Adriano miał papiery na bycie drugim Ronaldo. Zresztą w pewnych aspektach był od niego po prostu lepszy. Rozpacz po śmierci ojca i alkohol były jednak silniejsze od niesamowitego, niewyobrażalnego wręcz talentu. Naturalna wirtuozeria, artyzm i warunki fizyczne na nic się zdadzą, gdy przychodzi się pijanym na treningi. Adriano odszedł z Interu w 2009 roku, gdy Jose Mourinho miał już dosyć wybryków niesfornego gwiazdora. Brazylijczyk w barwach Interu zagrał 177 razy, strzelił 74 bramki.


Hernan Crespo

Argentyńczyk przybył do Interu 31 sierpnia 2002 jako następca Ronaldo. Kosztował 40 milionów euro, które wpłynęły na konto Lazio. Imponował zwłaszcza w Lidze Mistrzów – w pierwszych 7 meczach strzelił 9 goli. Zostałby zapewne królem strzelców, ale trapiły go kontuzje. Po dobrym sezonie w Mediolanie (16 bramek) odszedł do rosnącej w siłę londyńskiej Chelsea Romana Abramowicza i Jose Mourinho. Inter otrzymał za Crespo 26 milionów euro – stosunkowo niewielkie pieniądze jak na napastnika tej klasy. Argentyńczyk wrócił do Interu latem 2006 roku i przywitał się z kibicami w swoim stylu – strzelił bramkę w szalonym meczu o Superpuchar Włoch z Romą, wygranym po dogrywce 4:3. Sezon 2006-2007 był zresztą jego najlepszym w barwach Interu. We wszystkich rozgrywkach strzelił 20 bramek, został najlepszym strzelcem w drużynie, poza Superpucharem zdobył mistrzostwo Włoch. Wybitny w grze głową (184 cm wzrostu), zwłaszcza w meczu wyjazdowym z Ajaxem Amsterdam zmasakrował holenderskich obrońców. W tym elemencie gry był chyba lepszy od samego Zamorano, a to nie byle jaki komplement. Niezły drybler – Mexes do tej pory stoi wkręcony w murawę rzymskiego Stadio Olimpico. Obunożny, skuteczny i silny napastnik. Gdy tylko był zdrowy siał postrach na włoskich boiskach, obrońcy nie potrafili go zatrzymać. Odszedł z Interu po słabym sezonie 2008-2009, w którym zdobył zaledwie dwie bramki. Pomimo gry w przebrzydłym Milanie, ciężko było nie lubić Hernana, Argentyńczyk był jednym z ulubieńców publiki na San Siro. „El Polaco” grał w świętych, czarno-niebieskich barwach przez 4 lata, w 117 meczach dla Interu strzelił 46 bramek.


Zlatan Ibrahimović

Latem 2006 roku obrzydliwy i śmierdzący kałem Juventus podążał tam, gdzie jego miejsce - do drugiej ligi. Ze zdegradowanego za przekręty podklubu uciekały gwiazdy, w tym ta największa - Szwed Zlatan Ibrahimović. Dokładnie 10 sierpnia Ibra zamienił przebrzydły Turyn na przepiękny Mediolan. W przeciwnym kierunku powędrowało niecałe 25 milionów euro. Szwed był wart każdego eurocenta z tej kwoty. Strzelanie rozpoczął już w 1 kolejce nowego sezonu, pokonując na „dzień dobry” bramkarza Fiorentiny. W całym sezonie 2006-2007 Ibra zdobył 15 bramek, a Inter rozjechał ligę jak walec. Rok później nie było już tak łatwo – Roma do ostatniej kolejki liczyła się w walce o scudetto. Inter musiał wygrać w Parmie. Ibrahimović wziął sprawy w swoje ręce i to jego dwa trafienia w strugach deszczu dały Interowi zwycięstwo 2:0 i Mistrzostwo Włoch 2008. Rok później, na pożegnanie z Interem został królem strzelców Serie A z 25 bramkami, w całym sezonie Ibra zdobył 29 bramek – to najlepszy wynik od czasów Ronaldo. Na boisku bez dwóch zdań artysta - bramki piętą nie stanowiły dla niego problemu o czym boleśnie przekonała się Bologna czy Atalanta. Gol z rzutu wolnego z 32 metrów? Fiorentina coś o tym wie. Bramki zdobyte głową? Długo by wyliczać...Przy 195 cm wzrostu Ibra fruwał ponad obrońcami. Gole cyrkowe? Bramkarza Regginy ośmieszył lobem z 20 metrów. Ja natomiast najbardziej lubię jego bramkę przeciwko CSKA Moskwa, kiedy zerwał pajęczynę w rosyjskiej bramce. Bajeczna technika, zmysł do gry kombinacyjnej, potężne i precyzyjne uderzenie z dystansu, znakomita gra głową, a pod bramką skuteczność gilotyny. Piłkarz kompletny, a biorąc pod uwagę pseudonim „Ibracadabra” nawet magiczny. Po odejściu Adriano przejął numer 10, ale nie zagrał z “dychą” na plecach żadnego oficjalnego meczu. 27 lipca 2009 roku w poszukiwaniu Pucharu Europy odszedł do Barcelony za 70 milionów euro. Przez 3 lata gry w Interze uzbierał 117 występów i 66 goli.


Samuel Eto'o

Snajper z Kamerunu trafił do Interu 27 lipca 2009 roku w ramach rozliczenia za transfer Ibrahimovicia do Barcelony. „Tylko głupi trener byłby szczęśliwy, że traci Ibrę, ale tylko głupi byłby niezadowolony, że ma w składzie Samuela Eto’o” – w swoim stylu skwitował wymianę Jose Mourinho. Kameruńczyka wyceniono na 20 milionów euro. Jak się później okazało – śmieszne 20 milionów euro. Przygodę z Interem zaczął od bramki w debiucie przeciwko Lazio w Superpucharze Włoch, skończył dwoma golami w finale Pucharu Włoch 2011 przeciwko Palermo. W międzyczasie zdobył między innymi arcyważną bramkę na Stamford Bridge przeciwko Chelsea w 1/8 LM, w finale z Bayernem zaliczył asystę. Dwukrotnie pokonał bramkarza Romy w starciu o Superpuchar Włoch, strzelił też w finale Klubowych Mistrzostw Świata, został też wybrany najlepszym piłkarzem tego turnieju. Jak widać, nie pękał w ważnych momentach, błyszczał w trudnych meczach, strzelał decydujące gole. Do Kameruńczyka należy rekord 37 bramek w sezonie 2010/2011 – nikt w historii Interu nie strzelił więcej w jednej kampanii, ani wcześniej, ani później. Niesamowita szybkość i spryt, łatwość dochodzenia do sytuacji bramkowych, doskonała skuteczność – to główne cechy Eto'o. Mógł mieć przy sobie dwóch, a nawet trzech obrońców. Nie robiło to na nim żadnego wrażenia, po prostu nadal strzelał gole. Dla mnie Samuel jest białym człowiekiem i gdybym pił wódkę, to napiłbym się z nim wódki. Latem 2011 roku Eto’o obrał dość dziwaczny kierunek i za 27 milionów euro odszedł do jakiejś kurwa Machaczkały – chuj wie gdzie to w ogóle jest. Kameruńczyk grał w Interze zaledwie dwa lata, ale zdążył strzelić aż 53 gole w 102 meczach.


Diego Milito

Nieoczywisty bohater legendarnego sezonu 2009-2010. W letnim mercato większe wrażenie zrobiły transfery Eto’o i Sneijdera, przybycie Milito nie odbiło się większym echem. To Argentyńczyk był jednak najdroższy – kosztował 28 milionów euro. Wielkiej pompy jednak nie było. Przyszedł po prostu bramkostrzelny, solidny ligowiec z Genoi. Wielu bywalców Stadio Giuseppe Meazza nie mogło odżałować odejścia Ibrahimovicia do Barcelony. O Szwedzie szybko jednak zapomniano, bowiem Argentyńczyk od początku sezonu strzelał jak natchniony. To on wlał nadzieję w serca kibiców Interu w Kijowie, to on “napoczął” Chelsea, to on dobił Barcelonę w Mediolanie, to on fantastycznym strzałem dał Interowi Puchar Włoch, to on zapewnił 18 scudetto, strzelając jedynego gola w Sienie i to on wreszcie wprawił kibiców w ekstazę, gdy 22 maja w finale Ligi Mistrzów w Madrycie dwukrotnie posłał piłkę do siatki Bayernu Monachium, a Daniel van Buyten do dziś ma zawroty głowy i nie wie co się dzieje. Nie był to silny tur jak Adriano, nie był to technik w stylu Ibry, nie był fenomenalny jak Ronaldo. Po prostu akurat w sezonie 2009-2010 był do bólu skuteczny, z chirurgiczną precyzją robił to, co do niego należało. Z 30 bramkami został najlepszym strzelcem legendarnego sezonu. Bez dwóch zdań zapisał się złotymi zgłoskami w historii klubu i nikt nigdy mu tego nie odbierze. Diego bardzo dobrze grał również w sezonie 2011-2012. W sumie strzelił 26 bramek, niestety był to już zmierzch wielkiego Interu, bramka Milito przeciwko Marsylii nie dała nawet awansu do ćwierćfinału Ligi Mistrzów. “Il Principe” w sumie przez 5 lat pobytu w Mediolanie w 171 meczach strzelił 75 bramek.


Mauro Icardi

Irytująca postać, ale nie mogło go tu zabraknąć. Trafił do Interu w lipcu 2013 roku z Sampdorii za 13 milionów euro. Pierwszy sezon był taki sobie, Argentyńczyk zdobył tylko 9 goli. Potem jednak się rozkręcił – trzykrotnie strzelał powyżej 25 bramek w sezonie, 5 sezonów z rzędu był najlepszym strzelcem drużyny. Dwukrotnie w barwach Interu został królem strzelców Serie A. W 2015 roku wystarczyły do tego 22 bramki, w 2018 roku Icardi strzelił w lidze włoskiej 29 goli. Dla piłkarza Interu to najlepszy wynik od sezonu…1958-59. Argentyńczyk podobnie jak jego rodak Milito był znakomitym wykończeniowcem z zadziwiającą wręcz skutecznością. Często wystarczała mu jedna sytuacja w meczu do zdobycia gola, czasem tylko pół sytuacji. Nie był demonem szybkości, nie posiadał wybitnej techniki, ale potrafił znaleźć się w polu karnym i dołożyć nogę lub głowę w odpowiednim momencie. Przypominał Christiana Vieriego, był jego gorszą kopią. Jako jedyny z tego grona wybitnych snajperów nie wygrał z Interem żadnego trofeum, ale ciężko mieć o to do niego pretensje. W rekordowym sezonie piłki dogrywali mu Gagliardini, Vecino czy Valero, a Inter nie potrafił wygrać w lidze 8 meczów z rzędu. Był najjaśniejszą postacią tej drużyny, w nagrodę dostał opaskę kapitana. Mógł zostać nieśmiertelną legendą Interu, śrubować rekordy strzeleckie. Niestety historia potoczyła się zupełnie inaczej: coroczne żebranie o podwyżkę, symulowanie kontuzji i przede wszystkim jego spierdolona żonka o aparycji konia spowodowały, że Icardi odszedł w niesławie. Paris Saint Germain zapłaciło za niego 55 milionów euro. On nie był zły, był po prostu bezdennie głupi. Zagrał w barwach Interu 219 razy i strzelił 124 bramki. Zajmuje dziewiąte miejsce w klasyfikacji najlepszych strzelców w historii klubu.


Lautaro Martinez

Trafił do Mediolanu latem 2018 roku za 25 mln euro z argentyńskiego Racing Club. To duża kwota za gracza z Ameryki Południowej, ale do Interu polecił go sam Diego Milito – trudno o lepszą rekomendację. Inter wygrał walkę o jego podpis z Borussią Dortmund. Wszedł do nowej drużyny bez żadnych kompleksów, pewien swoich umiejętności. Już w przedsezonowym sparingu z Atletico Madryt „El Toro” strzelił fantastyczną bramkę strzałem z powietrza. W pierwszym sezonie w Interze zdobył 9 bramek, w kolejnych strzelał już więcej. Jego rekord to 28 goli w kampanii 2022-2023. Wtedy też został bohaterem finału Pucharu Włoch, strzelając dwa gole Fiorentinie. Zdobył również piękną bramkę w meczu o Superpuchar Włoch z Milanem. W sezonie 2023-2024 w samej lidze strzelił 24 gole, co dało mu koronę króla strzelców Serie A. Niebywałym wyczynem było strzelenie 4 bramek Salernitanie po wejściu na boisko z ławki rezerwowych. Ponadto był autorem jedynego trafienia w meczu o Superpuchar Włoch przeciwko Napoli. „El Toro” słynie z agresywnego pressingu na obrońcach, bardzo dobrej techniki, świetnej gry głową, zadziorności i charakteru. Nie są mu też obce bramki strzelone z dużej odległości. Niestety nieco kuleje skuteczność, Argentyńczyk potrafi zmarnować prostą sytuację, czasami brakuje mu zimnej krwi. Zdarzają mu się też długie serie bez zdobyczy bramkowej. Potrafi natomiast strzelać wielkim, europejskim firmom. „El Toro” pokonywał bramkarzy Barcelony, Realu Madryt, Borussii Dortmund, Benfiki czy Liverpoolu. Zwłaszcza gol z dystansu na Anfield był wyjątkowej urody. Pomimo propozycji z innych klubów nadal gra w Interze, dla którego zdobył już 129 bramek, co czyni go ósmym najlepszym strzelcem w historii klubu i najlepszym w XXI wieku. A licznik wciąż bije…


Romelu Lukaku

Przyszedł do Interu w sierpniu 2019 roku za 74 miliony euro, bijąc 20-letni rekord Christiana Vieriego. Do dziś jest najdroższym piłkarzem w historii Interu Mediolan. Kwota ogromna, ale Belg od samego początku był na szczycie listy życzeń charyzmatycznego trenera Antonio Conte. Mierzący 191 cm wzrostu, atletycznie zbudowany Lukaku od razu rozbijał włoskich obrońców. Nie dziwi to, gdy ma się obwód w łydce taki, jak większość ludzi w udzie. Belg od razu zaczął przypominać nieco bardziej opaloną (i trzeźwą) wersję Adriano. Lukaku był z pewnością gorszym technikiem, ale cała reszta się zgadza: potężne uderzenie z lewej nogi, siła fizyczna, dobra gra w powietrzu oraz zaskakująca wręcz szybkość – to cechy wspólne obu tych graczy. Belgijski King Kong w pierwszym sezonie strzelił w barwach Interu 34 gole – tu samo z siebie nasuwa się porównanie z pierwszym sezonem legendarnego Ronaldo. Lukaku dwoma golami przyczynił się do demolki Szachtara w półfinale Ligi Europy. Gol w finale z Sevillą niestety nie dał upragnionego pucharu. W drugim sezonie Belg nadal strzelał jak szalony – jego licznik zatrzymał się na 30 bramkach, czym walnie przyczynił się do odzyskania przez Inter mistrzostwa Włoch. Po sezonie odszedł za 113 mln euro do Chelsea Londyn – to najdroższa sprzedaż zawodnika w historii Interu. Po nieudanym sezonie w Anglii wrócił do Interu. Słabsza forma i kontuzje sprawiły, że Belg był tylko cieniem dawnego Lukaku. Zdołał jednak strzelić dla Interu 14 bramek, w tym bardzo ważną, decydującą o awansie do ćwierćfinału Ligi Mistrzów z FC Porto. Zawiódł natomiast w finale, marnując doskonałą okazję w samej końcówce starcia z Manchesterem City. Podobnie jak Icardi odszedł w niesławie, olewając kolegów z drużyny i romansując z przebrzydłym Juventusem. Lukaku nie był zły, on (podobnie jak Icardi) był głupi. „El Negretto”w ciągu trzech sezonów strzelił 78 bramek w 132 meczach dla Interu.

Obrazek
Ostatnio zmieniony 13 sie 2024, 21:04 przez Mora, łącznie zmieniany 1 raz.
Nienawiścią bije każdy mur, każdy kąt,
za daleko stąd
do gór złotych,
tu najłatwiej nocą poczuć ból i kłopoty,
Co za ludzie mordują się dla paru złotych?!
Krew solą tej ziemi,
w smutku pogrążeni tracą Bliskich, by za późno Ich docenić...
Mora
Posty: 2596
Rejestracja: 7 gru 2006, 22:35
Lokalizacja: Lublin
Kontakt:

Re: Panteon napastników Interu

Post autor: Mora »

W pierwszym poście wyczerpał mi się limit znaków :P A więc zapraszam do dyskusji o najwybitniejszych napastnikach Interu licząc od ery Massimo Morattiego. Świadomie pominąłem Recobę, Cruza czy Dzeko - nie ten rozmiar kapelusza według mnie. Choć oczywiście wiem, że zwłaszcza Urugwajczyk ma na fcinter swoją rzeszę fanów :-)

Który najlepszy, jaki duet marzeń byście wybrali, kto jest najbardziej przereklamowany, kto jest największym zdrajcą (kilka kandydatur by się znalazło), jakie macie wspomnienia z wyżej wymienionymi?

Zapraszam do dyskusji.
Nienawiścią bije każdy mur, każdy kąt,
za daleko stąd
do gór złotych,
tu najłatwiej nocą poczuć ból i kłopoty,
Co za ludzie mordują się dla paru złotych?!
Krew solą tej ziemi,
w smutku pogrążeni tracą Bliskich, by za późno Ich docenić...
Domino
Posty: 22
Rejestracja: 21 sie 2007, 12:02
Lokalizacja: Radom/Wrocław

Re: Panteon napastników Interu

Post autor: Domino »

Świetny post i znakomita kolekcja koszulek. Wróciły wspomnienia wspaniałych napastników, jakich Inter miał na pzestrzeni ostatnich 25 lat. Trzeba zauważyć, że Moratti miał słabość do napastników, ale i nosa. Za to pomoc i obrona aż do 2005-2006 roku pozostawiały wiele do życzenia. Od 2005 do 2010-11 to była kulminacja Interu Morattiego, a następnie doświadczyliśmy jednego z najczarniejszych okresów w historii klubu, aż do powolnego odradzania począwszy od 2018 roku ze Scudetto 2021.
Ale wracając do napastników, zdecydowanie uwzglęniłbym Recobę. No i rzuca mi się w oczy, że bardziej współcześni napastnicy (Lautaro, Icardi, Lukaku, Milito) są jednak klasę gorsi od tych z poprzedniego pokolenia (Bam Bam, Vieri, R9, Adriano, Crespo). Mimo że obecni strzelają ogólnie dużo goli, ale chyba mają za sobą lepszą drużynę. Może to tylko mój sentyment, ale jednak wydaje mi się że ci z przełomu wieku byli lepsi. A może to tendencja współczesnego futbolu, który przez ostatnie lata męczył 4-3-3 albo 4-2-3-1 i "rodziło się" mnóstwo skrzydłowych wśród ofensywnych zawodników, a mało klasycznych napastników. Zresztą cały czas jest deficyt dobrych klasycznych napastników na najwyższym poziomie.
Dopiero od jakichś 3 lat widzę tendencję do gry 3-5-2 i tu jest przestrzeń dla dwóch napastników. I to moim zdaniem Inter (najpierw Conte, a teraz Inzaghi) zapoczątkował modę na 3-5-2 na najwyższym poziomie.
miniu86
Posty: 2885
Rejestracja: 25 sie 2007, 19:06
Lokalizacja: Wrocław

Re: Panteon napastników Interu

Post autor: miniu86 »

Przepiękna kolekcja koszulek. Eto’o i Milito, Lautaro i Lukaku to takie dwa najświeższe duety, które kojarzymy i cenimy.
To jednak co budziło moją największą ekscytację i siało największe spustoszenie gdy już miało miejsce to było tridente z czasów Morattiego - Vieri, Ronaldo, Recoba. Oczywiście jak się akurat złożyło, że wszyscy byli zdrowi. Pamiętam ten spokój jaki miałem w sobie gdy przegrywający Inter miał ich na boisku, ponieważ było pewne, że oni ten mecz i tak uratują.
Myślę, że kontuzje, szczególnie Ronaldo, a potem ten jego transfer do Realu zabrały nam coś więcej. Jego odejście do Hiszpanii złamało mi poniekąd serce bo on wlasnie wtedy wracal do zdrowia i mogl dac nam najwiecej. Już sam jego duet z Vierim to było coś strasznego dla rywali.
Nigdy nie przebolałem tego, że tak krótko mogliśmy się cieszyć ich wspólną grą.

W pojedynkę to samo uczucie zagwarantował nam zaś Adriano. On mógł bić w Interze wszelkie rekordy.
Moi najbardziej ulubieni napastnicy w historii klubu to Vieri i Adriano. Dalej Ronaldo i Recoba.
Ibra, Milito, Icardi czy Lautaro mieli zawsze mój wielki szacunek, ale nigdy nie działali mi na wyobraźnie tak jak wspomniani wyżej.
Speaker
Posty: 877
Rejestracja: 18 sie 2009, 12:16

Re: Panteon napastników Interu

Post autor: Speaker »

hmm .. nie było chyba tu większego kozaka niż Adriano. Adriano i Ronaldo w the beściarskiej formie to byloby coś , czego jeszcze chyba świat nie widział. Tylko wielka duma, że taki panteon napadziorów jak u góry występował w naszych szeregach! :szal: :flaga:

A osobiście też mam sentyment do Roberto Baggio. Moja mama go lubiła i kibicowała Italii nim jeszcze na dobre zacząłem smakować futbol :) a ja pamiętam jego kapitalny wyczyn i wejście w CL w meczu z Realem Madryt. (3-1)!
Klinsi64
Posty: 946
Rejestracja: 1 sty 1970, 02:00

Re: Panteon napastników Interu

Post autor: Klinsi64 »

miniu86 pisze: 14 sie 2024, 10:20 To jednak co budziło moją największą ekscytację i siało największe spustoszenie gdy już miało miejsce to było tridente z czasów Morattiego - Vieri, Ronaldo, Recoba.
... Pamiętam ten spokój jaki miałem w sobie gdy przegrywający Inter miał ich na boisku, ponieważ było pewne, że oni ten mecz i tak uratują.
5 maja 2002 roku na Stadio Olimpico nas nie uratowali ;)
Piekarz
Posty: 2022
Rejestracja: 1 sie 2007, 12:56

Re: Panteon napastników Interu

Post autor: Piekarz »

Czasy Vieriego i Ronaldo to de facto nie moje czasy - nie miałem wtedy jeszcze możliwości oglądania prawie żadnych meczów. Na poważniej jestem w stanie ocenić temat od 2005 albo nawet 2006 roku.

Mimo wszystko moim numerem jeden jest i pewnie już pozostanie Milito. Człowiek znikąd, obiektywnie bez jakichś gigantycznych umiejętności, daleko od statusu typowego kozaka, który jednak - jak idealny napastnik - znalazł się z doskonałą formą w doskonałym miejscu i czasie i którego jeden wybitny sezon dał nam więcej niż wszystkie wybitne sezony tych wszystkich nazwisk razem wzięte. Mam silne przekonanie, że gdyby postawić w jego miejscu w tamtym sezonie dowolnego innego z tej listy, to by to nie wyszło tak jak wyszło. Jest najlepszy z nich wszystkich, bo dał Interowi najwięcej, cała reszta nie ma przy tym znaczenia.

Tak w teorii najlepszy sezon napastnika Interu, jaki w życiu widziałem, to był sezon Eto'o w 2010/2011. On wtedy znaczył mniej więcej tyle, co cała reszta drużyny razem wzięta. Ciągnął ten zespół w pojedynkę. Tylko że nie dało to zupełnie nic poza odwleczeniem głębokiego kryzysu o jeden rok.

Icardi mimo stylu odejścia ma mój dozgonny szacunek (w przeciwieństwie do Lukaku). On osładzał te najgorsze lata, on podtrzymywał resztki nadziei, on tkwił w tym dziadowskim wówczas klubie przez lata, mimo że nie miałby problemu ze znalezieniem czegoś lepszego i w końcu to on był chyba tą postacią, która w największym stopniu przyczyniła się do pierwszego realnego kroku do wyjścia z bagna, czyli do awansu do LM po jego najlepszym sezonie w karierze.

Wielki sentyment do Crespo, którego uwielbiałem w sezonie 2006/07 i którego bramka była pierwszą bramką napastnika Interu, którą zobaczyłem na żywo.

Lautaro podziwiam, ale na razie jakoś bez "tego czegoś".
Tini
Posty: 38
Rejestracja: 19 lis 2023, 17:36
Lokalizacja: Wodzisław Śląski

Re: Panteon napastników Interu

Post autor: Tini »

Roberto Baggio i słynna Italia 90. Mistrzostwa Świata. To były czasy. Carlo Ancelotti Paolo Maldini, . 13 lat się miało i od tamtej pory pasją do piłki pozostała. Pozdrawiam.
;)
Mora
Posty: 2596
Rejestracja: 7 gru 2006, 22:35
Lokalizacja: Lublin
Kontakt:

Re: Panteon napastników Interu

Post autor: Mora »

miniu86 pisze: 14 sie 2024, 10:20Myślę, że kontuzje, szczególnie Ronaldo, a potem ten jego transfer do Realu zabrały nam coś więcej. Jego odejście do Hiszpanii złamało mi poniekąd serce bo on wlasnie wtedy wracal do zdrowia i mogl dac nam najwiecej.
Oj tak, pamiętam mój ogromny zawód gdy transfer ostatecznie doszedł do skutku. Plotki o odejściu Ronaldo były przez cały sierpień, codziennie sprawdzałem telegazetę i Przegląd Sportowy szukając informacji o transferze :P Inter miał otrzymać gotówkę i Morientesa, coś tam się zesrało i podawane zostały informacje, że Ronaldo na 99% zostanie w Interze. Rozmowy jednak wznowiono 31 sierpnia i na godzinę przed zamknięciem okienka transfer R9 doszedł do skutku. Rano na luzie przeglądam sobie telegazetę i... ogromny zawód. Dobrze, że Moratti ogarnął Crespo.

W ogóle Ronaldo uparł się na transfer z powodu Cupera i Seedorfa (plotki o romansie z żoną R9). Moratti nie chciał się pozbywać Cupera, który prawie wygrał ligę i dodatkowo za zwolnienie zgarnąłby pokaźną odprawę. Postanowił więc pozbyć się Seedorfa (słynna wymiana za Francesco Coco ożeszkurwajapierdole), a Ronaldo chciał udobruchać transferem jego kumpla - Ronaldinho z Paris SG. Niestety transakcja nie doszła do skutku, a Ronaldo poszedł w pizdu.

Speaker pisze: 14 sie 2024, 10:46A osobiście też mam sentyment do Roberto Baggio. Moja mama go lubiła i kibicowała Italii nim jeszcze na dobre zacząłem smakować futbol :) a ja pamiętam jego kapitalny wyczyn i wejście w CL w meczu z Realem Madryt. (3-1)
Roberto Baggio oczywiście to był Pan Piłkarz i również mam do niego ogromny sentyment. Mecz z Realem klasa sama w sobie - wszedł z ławki przeciwko najlepszemu klubowi w Europie i robił co chciał. Zajebisty miał też mecz barażowy o udział w Lidze Mistrzów po sezonie 99-00. Inter ograł Parmę 3:1, a Baggio zdobył dwie fantastyczne bramki z dystansu. To był zresztą klasyczny Inter - pokonali Parmę z Buffonem, Cannavaro, Crespo, Thuramem, Amoroso w składzie, a odpadli w eliminacjach z Helsingborgiem :oops:

Roberto grał u nas jednak tylko dwa lata. Strzelił te 17 goli, ale to bardziej legenda Juventusu, niż Interu.
Nienawiścią bije każdy mur, każdy kąt,
za daleko stąd
do gór złotych,
tu najłatwiej nocą poczuć ból i kłopoty,
Co za ludzie mordują się dla paru złotych?!
Krew solą tej ziemi,
w smutku pogrążeni tracą Bliskich, by za późno Ich docenić...
ODPOWIEDZ