W wieku 29 lat, po długiej i ciężkiej chorobie, w nocy ze środy na czwartek zmarł w Wolfsburgu polski piłkarz Krzysztof Nowak, który cierpiał na nieuleczalną chorobę układu nerwowego ALS, wywołaną tajemniczym wirusem.
Zostawił żonę Beatę i osierocił dwoje dzieci: 9-letniego Maksymiliina i 4- letnią Marię.
Od ponad czterech lat Nowak cierpiał na nieuleczalną chorobę układu nerwowego ALS. Na początku 2001 roku przeszedł grypę, po której co prawda wznowił treningi, jednak nadal był osłabiony i osiągał złe wyniki w testach. Okazało się, że jego organizm został zaatakowany przez nieznanego pochodzenia wirusa powodującego osłabienie systemu nerwowego. Człowiek zaatakowany tą chorobą traci stopniowo kontrolę nad własnym ciałem, następuje zwiotczenie i stopniowy zanik mięśni. Od dłuższego czasu Nowak nie mógł poruszać się samodzielnie.
Nowak leczył się w Niemczech, Holandii i Stanach Zjednoczonych, ale stan zdrowia systematycznie się pogarszał.
Krzysztof Nowak przygodę z futbolem rozpoczął w Ursusie Warszawa. Później występował w Sokole Pniewy i Sokole Tychy. Wiosną 1995 roku wyjechał do Grecji, gdzie grał w Panahaiki Patras. Jesienią był zawodnikiem Legii Warszawa, by na dwa lata przenieść się do Brazylii. Tam występował w klubie Atletico Paranaense z Kurytyby.
Dobre recenzje z ligi brazylijskiej zaowocowały latem 1998 roku transferem do niemieckiego VfL Wolfsburg. W Bundeslidze rozegrał 83 mecze, ostatni 10 lutego 2001 roku. Zdobył dziesięć goli.
W polskiej reprezentacji wystąpił dziesięć razy. Debiutował 16 czerwca 1997 roku w meczu z Gruzją, w Katowicach, w eliminacjach mistrzostw świata. Mecz wygrali Polacy 4:1, a Nowak strzelił jedną bramkę. Po raz ostatni zagrał w drużynie narodowej 9 października 1999 r, w przegranym 0:2 spotkaniu ze Szwecją w Sztokholmie, w eliminacjach mistrzostw Europy.
Ostatni klub Nowaka - VfL Wolfsburg - założył fundację, która zajmowała się pozyskiwaniem środków na jego leczenie. Jej działalność rozszerzono później na pomoc także innym osobom zaatakowanym przez ALS.
Na konto fundacji trafiały pieniądze pochodzące z akcji i meczów charytatywnych. Nowakowi pomagał także PZPN i koledzy z reprezentacji. W 2002 roku był gościem polskiej ekipy podczas mistrzostw świata w Japonii i Korei Płd.
- To bardzo bolesna wiadomość. Krzysiek był moim bliskim kolegą, wspólnie występowaliśmy w Wolfsburgu i reprezentacji Polski. Zapowiadał się na wielkiej klasy piłkarza, miał propozycje z wielu lepszych zespół w VfL, ale choroba przerwała świetnie zapowiadającą się karierę - powiedział PAP Andrzej Juskowiak.
- Choć mieszkaliśmy kilkanaście kilometrów od siebie, to często się spotykaliśmy. Krzysiek był miłym, uczynnym człowiekiem, wszyscy bardzo go lubili. Byłem świadkiem początków jego choroby. Trudno było uwierzyć, że coś jest w stanie w tak szybkim tempie zrujnować zdrowie młodego, silnego człowieka. Tempo, w jakim ta choroba się rozwijała, było zastraszające. Wiem jak bardzo cierpiał, jak wiele przeżył - dodał były reprezentant Polski.
- Współczuję całej jego rodzinie, ale szczególnie żonie, która nie odstępowała go ani na krok. Ona była przy nim cały czas i zapewne razem z nim cierpiała - zakończył Juskowiak.
Ze smutkiem wiadomość o śmierci Nowaka przyjął trener Adam Topolski, który sprowadził go do Sokoła Pniewy z warszawskiego Ursusa.
- Robiłem wówczas testy dla piłkarzy z niższych klas. Szukaliśmy utalentowanych graczy do drugoligowego wówczas Sokoła. I tak Krzysztof trafił do nas - powiedział PAP Topolski.
- Miał wówczas 17 lat, przyjechał i został - wspomina. - Jak na ten wiek wiedział dobrze czego chce i to zrealizował. Miał dobre warunki fizyczne i spore umiejętności techniczne. Widziałem go w roli defensywnego pomocnika i na takiej pozycji grał w drugiej lidze, a kiedy awansowaliśmy do pierwszej, także w ekstraklasie. Był niezwykle pracowitym i sumiennym piłkarzem. Te cechy przekładały się na jego życie prywatne. W Pniewach zdał maturę z wyróżnieniem i w tym czasie poznał swoją przyszłą żonę, która pochodzi z tej miejscowości.
- Potem śledziłem jego karierę i cieszyłem się, że trafił do ligi niemieckiej. Kiedy okazało się, że jest chory i już nie będzie mógł grać było mi go żal, bo piłce wszystko podporządkował. Zawsze jest nadzieja, że choroba nie skończy się najgorszym. Tak się nie stało i jest mi smutno, bo odszedł nie tylko mój były zawodnik, ale także dobry człowiek - dodał Topolski.
(PAP)
Szkoda tego zawodnika. Jego gre w sumie pamietam tylko z CM'a bo nie widziałem jak gral na żywo



[*] [*] [*]
(sorx, ale z rozpedu umiesciłem temat w hyde parku


