P.S prosiłbym nie robić jakiegoś niepotrzebnego zamieszania, jak ktoś nie ma ochoty się wypowiadać niech tego nie robi i jeżeli administracja forum uzna ten wątek za zbędny...to szkoda
Naciski rodziny, przyjaciół, znajomych, społeczeństwa...
-
and1
- Posty: 604
- Rejestracja: 25 sie 2006, 17:56
- Lokalizacja: Glasgow
- Kontakt:
Naciski rodziny, przyjaciół, znajomych, społeczeństwa...
Witam, witam. Jako, że na tym forum nie brakuje osób mądrych i inteligentnych zwracam się do was z pytaniem pośrednio zawartym w temacie wątku i w ogóle odstającym od tematu stricte piłkarskiego.Otóż jak postrzegacie próby zmiany waszego podejścia do jakieś sprawy, poglądów, sposobu zachowania w danej sytuacji, ubioru, czy wyrażania samego siebie? Poniekąd problem mój ten życiowy i na czasie gdyż wyemigrowałem do zupełnie mi nie znanego i obcego miasta, w którym miałem tylko siostrę. Po roku egzystencji poznało się paru znajomych etc. Jednakże po jakimś czasie okazało się, że nasze postrzeganie świata jest zupełnie inne. Czy będąc w sytuacji, w której wasze towarzystwo jest lata świetle od was samych (mowa tu o tych przypadkach opisach powyżej tj. poglądy itp.) próbowalibyście jakoś przypasować do nowego towarzystwa? Zmieniając przy tym tok postępowania, myślenia i poglądów? Czy jednak staralibyście się odsunąć się od nich (skazując się niestety na pewnego rodzaju odosobnienie) próbując przy tym poznawać innych ludzi?(college, biblioteka, kino, miasto, muzea)? Jak reagujecie w sytuacji, gdy wasz znajomy/znajoma próbuje wam narzucić normy, na które za żadną cenę nie jesteście w stanie przystać?
P.S prosiłbym nie robić jakiegoś niepotrzebnego zamieszania, jak ktoś nie ma ochoty się wypowiadać niech tego nie robi i jeżeli administracja forum uzna ten wątek za zbędny...to szkoda
P.S prosiłbym nie robić jakiegoś niepotrzebnego zamieszania, jak ktoś nie ma ochoty się wypowiadać niech tego nie robi i jeżeli administracja forum uzna ten wątek za zbędny...to szkoda

-
Lamatico
- Posty: 1698
- Rejestracja: 14 maja 2005, 02:00
- Lokalizacja: Wolbórz/Kraków
- Kontakt:
Odp: Naciski rodziny, przyjaciół, znajomych, społeczeństwa...
Dobry wątek.
Ja z rodziną konkretnie rodzicami najlepiej dogaduję się, gdy widzę ich bardzo rzadko. Dostrzegłem to mając 15-16 lat. Kończąc gimnazjum wybrałem technikum + internat później stancja. W domu bywałem na weekendy, później co dwa tygodnie i tak to się kręciło.
Teraz znów zmieniłem miejsce zamieszkania w domu bywam raz na 1,5 miesiąca, praktycznie tylko na święta i to mi w zupełności wystarcza. Idealny układ wszyscy są zadowoleni. Rodzice się przyzwyczaili mimo iż jestem jedynakiem.
Gdy byłem młodszy zawsze pod lupą rodziców jako, że byłem jedynakiem jak już wspomniałem, stąd moja decyzja o wyprowadzeniu się z domu. Nikt nigdy nie miał nic przeciwko jakoś mi zaufali i teraz nie żałują.
Co do znajomych, nigdy nie mialem celu by mieć ich calą masę. Wystarczy mała grupka. W technikum się to fajnie zawiązało, teraz na studiach jednak większy dystans jest do tego dużo zajęć i nie ma czasu na poznawanie ludzi, co wiąże się z tym, że brakuje nacisku społeczeństwa.
Mieszkam z parą z Kanady, bardzo sympatyczni ludzie kulturalni, idealny układ. Wcześniej mieszkałem w dość ekstremalnych warunkach, nawet 5 osób w pokoju i też dało się dogadać. "Dobre piwo, nie jest złe".
Poglądy mam jednak skrajne. Nie toleruję palenia i o to zawsze wojny są, na szczęście nie było mi dane mieszkać z palaczami. Do wielu rzeczy jednak można się przyzwyczaić
Grunt to zachowywać spokój i opanowanie. Życie na własną rękę organizowanie sobie wszystkiego samemu jest najlepsze. Znajomi... nieraz trzeba sie ugiąć, ale bez przesady, by nie łamać swoich zasad 
Idąc na jakikolwiek kompromis nalezy oczekiwac tego samego jeśli brak, to nei ma sensu bawić się w takie znajomości
Nie mniej jednak z ludźmi trzeba żyć dobrze. Raz Ty komuś pomożesz innym razem ktoś Tobie 
Ja z rodziną konkretnie rodzicami najlepiej dogaduję się, gdy widzę ich bardzo rzadko. Dostrzegłem to mając 15-16 lat. Kończąc gimnazjum wybrałem technikum + internat później stancja. W domu bywałem na weekendy, później co dwa tygodnie i tak to się kręciło.
Teraz znów zmieniłem miejsce zamieszkania w domu bywam raz na 1,5 miesiąca, praktycznie tylko na święta i to mi w zupełności wystarcza. Idealny układ wszyscy są zadowoleni. Rodzice się przyzwyczaili mimo iż jestem jedynakiem.
Gdy byłem młodszy zawsze pod lupą rodziców jako, że byłem jedynakiem jak już wspomniałem, stąd moja decyzja o wyprowadzeniu się z domu. Nikt nigdy nie miał nic przeciwko jakoś mi zaufali i teraz nie żałują.
Co do znajomych, nigdy nie mialem celu by mieć ich calą masę. Wystarczy mała grupka. W technikum się to fajnie zawiązało, teraz na studiach jednak większy dystans jest do tego dużo zajęć i nie ma czasu na poznawanie ludzi, co wiąże się z tym, że brakuje nacisku społeczeństwa.
Mieszkam z parą z Kanady, bardzo sympatyczni ludzie kulturalni, idealny układ. Wcześniej mieszkałem w dość ekstremalnych warunkach, nawet 5 osób w pokoju i też dało się dogadać. "Dobre piwo, nie jest złe".
Poglądy mam jednak skrajne. Nie toleruję palenia i o to zawsze wojny są, na szczęście nie było mi dane mieszkać z palaczami. Do wielu rzeczy jednak można się przyzwyczaić
Idąc na jakikolwiek kompromis nalezy oczekiwac tego samego jeśli brak, to nei ma sensu bawić się w takie znajomości
-
sampam
- Posty: 1255
- Rejestracja: 9 sie 2011, 21:45
Odp: Naciski rodziny, przyjaciół, znajomych, społeczeństwa...
Coz, tylko ludzie bez charakteru nie maja wrogow:) Ja zdecydowanie wybralbym 2 opcje, gdyz z natury jestem samotnikiem, przy czym mam kilku przyjaciol od kilkunastu lat i w ogole nie szukam dodatkowych "atrakcji" poza tym niewielkim gronem osob. Czasem trzeba byc wyrachowanym, zacisnac zeby i trwac przy "jednostkach niesubordynowanych". Tak, to oportunizm, ale ktoz go nie wyznaje
Aha, kiedys tez tak myslalem, ze zawsze bede sie trzymac w wiekszej grupie. Natomiast odkad skonczylem studia, to szyko sie okazalo, na kim naprawde mozna polegac, z kim warto utrzymywac kontakt, "nie palic mostow". Przebywanie w "paczce" bylo naturalne w wieku gowniarskim (nastoletnim), jak sie chodzilo na imprezy itd. Na szczescie wyroslem z tego, plyne pod prad
Aha, kiedys tez tak myslalem, ze zawsze bede sie trzymac w wiekszej grupie. Natomiast odkad skonczylem studia, to szyko sie okazalo, na kim naprawde mozna polegac, z kim warto utrzymywac kontakt, "nie palic mostow". Przebywanie w "paczce" bylo naturalne w wieku gowniarskim (nastoletnim), jak sie chodzilo na imprezy itd. Na szczescie wyroslem z tego, plyne pod prad
Ostatnio zmieniony 31 mar 2012, 20:00 przez sampam, łącznie zmieniany 1 raz.
-
interfann
- Posty: 409
- Rejestracja: 19 kwie 2007, 11:33
Odp: Naciski rodziny, przyjaciół, znajomych, społeczeństwa...
and1 powiem Ci tak. Rodzina jest najważniejsza. Mama, tata i rodzeństwo to coś co Bóg dał nam bez naszej wiedzy i wyboru:). Trzeba ich kochać i nic się na to nie poradzi. Jestem Ratmedem i na przyjaciół nie mam czasu a co dopiero na rodzinę. Powiem Ci tak jak jesteś młody to nie masz jeszcze tak wyrobionej dojrzałości w sobie aby wybrać sobie kilku przyjaciół. Jest się w grupie przyjaciół. Dopiero później wszystko się zmienia. Wybiera się przyjaciół. Albo oni do Ciebie dołączają. Oczywiście człowiek na uboczu czyli samotnik też potrzebuje przyjaciół lecz tego bym Ci nie polecał. Jeżeli szukasz najlepszego rozwiązania to bądź po środku i nie bój się wyrażać swojego zdania w danej grupie lub przy przyjaciołach. Jeżeli będą uważać Twoje zdanie za głupie to nie zasługują na Twoją uwagę. Pamiętaj nie daj sie ogłupić żadnym normom. Musisz wyrobić sobie zdanie na jakiś temat sam. Nawet za cenę straty swojej oceny w oczach innych. No i nie interesuj się opinią innych ludzi. Będziesz miał jeszcze jakieś pytanka to pisz śmiało.
Ucz się tak jakbyś miał żyć wiecznie,
Żyj tak jakbyś miał umrzeć jutro.
Żyj tak jakbyś miał umrzeć jutro.
-
eKubaL
- Posty: 1500
- Rejestracja: 10 wrz 2006, 11:52
- Kontakt:
Odp: Naciski rodziny, przyjaciół, znajomych, społeczeństwa...
Pamiętaj jedno: ludzie są słabi i zwykle zawodzą
. Zastanów się czy chcesz żyć tak jak inni by tego od Ciebie chcieli czy raczej tak jak sam sobie swoje życie wyobrażasz. Jeśli otoczenie wymagałoby ode mnie zmiany poglądów czy toku myślenia to jak najszybciej bym je zmienił. Jak dotąd zawsze robiłem "po swojemu" i nie wydaje mi się, abym źle na tym wyszedł. Więzy które warte są utrzymania powinny się wytworzyć same, jeśli będziesz dla nich kogoś udawał to raczej długo się nie utrzymają, albo będzie Ci ciężko pracować przy ich utrzymaniu.
Moja lista TODO:
- Terminarz
- Galeria/Video
- System do multimediów
- wyspać się
- Terminarz
- Galeria/Video
- System do multimediów
- wyspać się
-
magneto86
- Posty: 583
- Rejestracja: 25 lut 2012, 00:52
- Lokalizacja: Sosnowiec / Kraków
Odp: Naciski rodziny, przyjaciół, znajomych, społeczeństwa...
Ja uważam, że należy być osobą otwartą na innych, sam lubię poznawać nowe osoby, ale są granice, których nie przekroczę i staram się żyć zgodnie z własnymi zasadami i sumieniem. Także dostosowywanie się jak najbardziej tak, jeśli to nie jest sprzeczne z Twoim sumieniem. Pamiętaj, że będąc tylko i wyłącznie sobą poznasz prawdziwych przyjaciół i ludzie będą Cię szanować.
"Dumni po zwycięstwie, wierni po porażce"
-
Mora
- Posty: 2632
- Rejestracja: 7 gru 2006, 22:35
- Lokalizacja: Lublin
- Kontakt:
Odp: Naciski rodziny, przyjaciół, znajomych, społeczeństwa...
Nie.Przede wszystkim staram się być sobą, głośno mówić co mi się podoba lub nie podoba.Moi znajomi mają czasami odmienne zdanie na różne tematy niż ja, ale to normalne i nikt nikomu nic nie narzuca. Nie ma dwóch takich samych osób i powinniśmy zdawać sobie z tego sprawę. Nie wyobrażam sobie abym miał zmieniać swoje poglądy, bo ktoś mi coś narzuca. Nie jestem chorągiewką.and1 pisze: Czy będąc w sytuacji, w której wasze towarzystwo jest lata świetle od was samych (mowa tu o tych przypadkach opisach powyżej tj. poglądy itp.) próbowalibyście jakoś przypasować do nowego towarzystwa? Zmieniając przy tym tok postępowania, myślenia i poglądów?
and1 pisze: Czy jednak staralibyście się odsunąć się od nich (skazując się niestety na pewnego rodzaju odosobnienie) próbując przy tym poznawać innych ludzi?(college, biblioteka, kino, miasto, muzea)?
Odsuwanie się od ludzi to już skrajny przypadek. Istnieje coś takiego jak kompromis, ja nieco ustąpię, ktoś nieco ustąpi i jest OK. Zachowania niektórych ludzi bardzo często zdarza mi się też olewać. Skoro domyślam się, że jakiś człowiek się nie zmieni to olewam tą cechę/pogląd/zachowanie, nie wnikam w to, nie mówię o tym, nic na siłę. Jest to jakaś forma akceptacji.
Patrzę prosto w oczy przeszywającym wzrokiem, uśmiecham się ironicznie i mówię: Jestem jaki jestem i już taki pozostanę, proste, zatem schowaj komentarze swe żałosneand1 pisze: Jak reagujecie w sytuacji, gdy wasz znajomy/znajoma próbuje wam narzucić normy, na które za żadną cenę nie jesteście w stanie przystać?
Nienawiścią bije każdy mur, każdy kąt,
za daleko stąd
do gór złotych,
tu najłatwiej nocą poczuć ból i kłopoty,
Co za ludzie mordują się dla paru złotych?!
Krew solą tej ziemi,
w smutku pogrążeni tracą Bliskich, by za późno Ich docenić...
za daleko stąd
do gór złotych,
tu najłatwiej nocą poczuć ból i kłopoty,
Co za ludzie mordują się dla paru złotych?!
Krew solą tej ziemi,
w smutku pogrążeni tracą Bliskich, by za późno Ich docenić...
