Kopciuszek tegorocznych rozrywek TIM Cup - przybywające na wielkie Stadio Giuseppe Meazza z Serie C Pordenone, broniło się 120 minut aby przegrać ostatecznie w karnych. Inter awansuje dalej w Coppa Italia, a kto lubi włoskie granie ten doceni postawę maleńskiego Pordenone i to jak zagrali przeciwko obecnemu liderowi Serie A.
Inter - absolutny faworyt tego spotkania - do meczu podszedł w mocno przemeblowanym składzie. Z zawodników mogących ostatnio liczyć na pewne miejsce w pierwszej jedenastce, do walki w meczu Pucharu Włoch Luciano Spalletti oddelegował jedynie Milana Skriniara i Mattiasa Vecino. Na angaż w atak od pierwszych minut zapracował młodziutki Pinamonti, którego wspierać miał bardziej doświadczony Eder. Ivana Perisicia i Antonio Candrevę zastąpić bądź naśladować mieli próbować Karomoh i Cancelo. W środku obok Vecino szansę dostał Gagliardini, a obronę tworzyli obok Skriniara - Ranocchia, Nagatomo i Dalbert. Między słupkami stanął Padelli.
Skazywana na porażkę ekipa z regionu Fruli od początku pokazywała imponującą dyscyplinę w grze i przede wszystkim wielką radość i satysfakcję z samego pojedynkowania się z zespołem rangi Interu. Wyrazy ogromnego zadowolenia raz po raz dawało się usłyszeć także z trybuny gości gdzie fani malutkiego Pordenone zasiedli w liczbie niemal 4 tysięcy osób. Czego dowiedzieliśmy się po pierwszych 3 kwadransach? Przede wszystkim tego, że Inter nadal musi grać skupiony na 110% aby zachwycać. Jakiekolwiek odstępstwa momentalnie odciskają się na poziomie gry Nerazzurrich. Wystarczy jedynie wspomnieć słupek i zagrożenie pod bramką Padelliego, które prokurował sam Skriniar któremu zabrakło pewności siebie a także kolegów, z którymi gra na codzień. W tym miejscu jeszcze raz podkreślić należy bardzo dobrą postawę czarno-zielonych z Pardenone, którzy nie odstępowali nogi przy pojedynkach z wyżej notowanymi rywalami. Z minusów w składzie Interu to Pinamonti - kompletnie niewidoczny młodzian, nawet kiedy miał szansę dojść do piłki to był uprzedzany przez aktywnego Edera. Dużo zamieszania robił Karamoh, ale nie tworzył zagrożenia tak jak wcześniej klepiąc piłkę z Persiciem. Raz po raz karcony przez wrzeszczącego z ławki Spallettiego był Dalbert, który nie odnalazł rytmu meczu. Lepiej na jego tle prezentował się Nagatomo, który objawił swój mocny atut w postaci podłączania się do akcji ofensywnych.
Wraz z pierwszą połową zakończył się występ w tym meczu Pinamontiego. Reprezentanta Pirmavery na boisku zmienił Brozović. Szybko miało się jednak okazać, że nie będzie to dobre spotkanie Chorwata, który pokaże się z najgorszej możliwej strony. Jego frustracja i wymachiwanie rękami przywoływało skojarzenia z najbardziej siermiężnymi czasami w grze Interu po 2010 roku. W 51. minucie oglądaliśmy wyśmienitą okazję dla Pordenone - grający z numerem 11 Sainz-Maza nie trafił jednak w światło bramki Padellego.
Miarą tego jak bardzo Pordenone postawiło się Interowi niech będzie fakt konieczności wprowadzenia przez Spallettiego do gry Perisicia i Icardiego, którzy z pewnością nie byli brani pod uwagę w pierwotnym planie taktycznym na ten mecz. Tak oto w 67. minucie Karamoh zmarnował swoją 3. (i ostatnią) sytuację sam na sam po czym został zmieniony na boisku przez Perisicia. As w talii Spallettiego szybko zameldował się na placu gry a po pierwszej niewykorzystanej sytuacji szybko nadeszło superpudło - przestrzelona sytuacja z 73. minuty po podaniu Cancelo. Sam Cancelo nie grał wybitnych zawodów ale trzeba oddać mu kilka dobrych powrotów do defensywy. Na ostatnie 10 minut Icardi zmienił Dalberta ale także nie potrafił zmienić wyniku. W graczach Interu narastała frustracja.
Dogrywka po bezbramkowym remisie sama w sobie była ogromnym sukcesem Prodenone i ewidentnie dodała im skrzydeł i dodatkowych sił. Inter przeważał wobec przeciwnika nawet nie silącego się juz o wyprowadzanie piłki z własnej połowy. Przewaga nie przekładała się jednak na gole a na bohatera Prodenone wyrastać zaczął Perilli. To właśnie włoski bramkarz Pordenone ratował swój zespół w 99. i 104. minucie po strzałach Icardiego i Ranocchi. Rozstrzygnięcia nie przyniosła także druga połowa dogrywki. Piłkarze outsidera niesieni dopingiem swoich kibiców dzielnie stawiali czoła Interowi pokazując kunszt w grze obronnej i zarządzaniu własnymi siłami. O awansie dalej zadecydować miały ostatecznie jedenastki, w których maleńskie Pordenone miało teoretycznie takie same szanse na wygraną co wielki Inter.
Aż 7 rund rzutów karnych i zasada "nagłej śmierci" były potrzebne aby wyłonić zwycięzcę tego meczu. Mimo, że Padelli zaczął od udanej interwencji to późniejsze błędy Skriniara i Gagliardiniego postawiły Inter pod ścianą, a Icardi był "na musiku" i musiał strzelić w 5. rundzie aby Inter mógł grać dalej. Kolejna obrona Padellego i celne trafienie Nagatomo pozwol-iły ostatecznie cieszyć się Interowi z awansu.
INTER (4-2-3-1): 27 Padelli; 55 Nagatomo, 13 Ranocchia, 37 Skriniar, 29 Dalbert; 11 Vecino, 5 Gagliardini; 7 Joao Cancelo, 23 Eder, 17 Karamoh; 99 Pinamonti.
Ławka rezerwowych: 1 Handanovic, 46 Berni, 98 Lombardoni, 21 Santon, 20 Borja Valero, 63 Emmers, 77 Brozovic, 87 Candreva, 44 Perisic, 9 Icardi.
Trener: Spalletti.
PORDENONE (4-3-2-1): 1 Perilli; 2 Formiconi, 4 Stefani, 26 Bassoli, 23 Nunzella; 21 Misuraca, 8 Burrai, 5 Lulli; 11 Maza, 10 Berrettoni; 27 Magnaghi.
Ławka rezerwowych: 12 Zommers, 22 Meneghetti, 3 De Agostini, 6 Parodi, 7 Buratto, 14 Pellegrini, 15 Visentin, 17 Ciurria, 18 Raffini, 19 Martignago, 20 Silvestro, 24 Danza, 25 Toffolini.
Trener: Colucci.
Arbitro: Sacchi.
Komentarze (37)
Największe pretensje to trzeba mieć do naszego boskiego środka pola Gagliardini-Vecino-Brozović. Przez całą drugą połowę nie stworzyli ŻADNEGO zagrożenia, nie posłali żadnej groźnej piłki i nie oddali ani jednego groźnego strzału na bramkę przeciwnika, mimo że mieli hektary miejsca, a przeciwnik bronił się we własnym polu karnym. Tak samo gówno zagrał Eder, od którego na tle takiego przeciwnika wymagałoby się trochę więcej, a ja nawet nie pamiętam, żeby opn by na boisku. Moim zdaniem każdy z tych 4 zawodników zaprezentował się gorzej od Cancelo i Karamoha.
jeżeli kogoś miał bym wskazać jako winnego słabego wyniku to jednak Vecino który nie pokazał nic ciekawego. ok grał dobrze w środku pola ale jednak liczę na więcej z jego strony niż odebranie piłki i zagranie jej w poprzek boiska. Zbyt wygodnie się chyba usadowił Vecino mając u boku kreatywnego Valero i perisicia z Candrevą którzy cisną do przodu z praktycznie każdą piłką wystarczy że im podasz a od razu można biec do przodu. Brozowić też nie zachwycił ale można powiedzieć że trochę zamieszania zrobił jednak też na plus to nie jest. i te karne... no skriniar i gagliardini chyba trochę za luźno podeszli do tematu i wcale się nie dziwię że Cancelo spękał
Ciezki koniec roku sie nam szykuje bo sil zaczyna brakowac przez ciagle granie ta sama jedenastka. Konieczne wzmocnienia w styczniu..ja inaczej nie widze.