
Za nami kolejny świetnie obroniony przez Juana Pablo Carrizo rzut karny. Po paradzie w meczu z Juventusem, w ramach rozgrywanego przed sezonem w USA turnieju Guinness International Champions Cup, Argentyńczyk fantastycznie zachował się przy jedenastce w meczu z Torino, kiedy odesłany do szatni został Samir Handanović. O tej interwencji i wielu innych sprawach Carrizo rozmawiał jako gość programu InterNOS, realizowanego przez Inter Channel programu emitowanego w stacji Sky Sport Italia.
Na temat stawania oko w oko z wykonawcą jedenastki tuż po wejściu na plac gry:
- To jest dokładnie to o co chodzi w byciu bramkarzem. Musisz zawsze trenować na sto procent, tak jakbyś grał w każdym meczu, ponieważ nigdy nie wiesz co się wydarzy. Samir jest bezapelacyjnie numerem jeden w oczach trenera bo w pełni na to zasługuje po wspaniałych, trzech ostatnich sezonach. Z mojego punktu widzenia, jako numer dwa, mogę powiedzieć, że kluczowe jest dawanie z siebie wszystkiego na treningach. Sytuacje jak w niedzielę zwyczajnie się zdarzają - po 6. minutach wchodzisz na plac gry i Twoim pierwszym zadaniem jest wyłapanie piłki po strzale z 11 metrów. Ogrom pracy wykonywany z trenerem Papale przy rozpracowywaniu zagrań ze stałych fragmentów gry przeciwników również pomógł mi przy tej obronie - to świetne uczucie.
Czy to trudna sytuacja gdy masz świadomość, że jesteś back-upem dla tak klasowego bramkarza jak Handanović?
- Kiedy usłyszałem, że zainteresowany mną jest Inter z Samirem w składzie, musiałem podjąć świadomą decyzję. Wiedziałem, że jestem zakupiony do roli bycia drugim bramkarzem. Jednak zawsze w środku pozostaje chęć odnoszenia sukcesów i wywalczenia szansy na grę. Muszę ciężko pracować, dobrze się prezentować na boisku, także dogadywać się z kolegami i razem z Castellazzim pomagać w przygotowywaniach Samirowi ponieważ każdy odgrywa w druzynie różne role. Kluczowe jest jednak pozostać ukierunkowanym na sukces i wierzyć w swoje umiejętności ponieważ prędzej czy później nadejdzie Twoja szansa.
Udało się również wyciągnąć od Juana kilka informacji o relacjach między bramkarzami w kadrze Il Biscione:
- To prawda, że Samir, Luca i ja różnimy się od siebie kompletnie i mamy bardzo różne charaktery. Jednak próbujemy przekuć to w atut kiedy dyskutujemy o sprawach związanych z taktyką czy o technicznych detalach przy interwencjach czy ustawianiu się. Każdy z nas ma swoje pomysły i poglądy na wiele spraw. Również różne style pracy na treningach więc gdy trenujemy jako grupa często musimy wypracowywać kompromisy co i jak robimy.
Czy wszyscy bramkarze są szaleni?
- Tak mówią... (uśmiech) Na boisku nawet gdy wpuszczasz bramkę ze swojej winy to pozostaje poczucie, że Twoi koledzy nadal w Ciebie wierzą. I trzeba tę wiarę w swoje własne umiejętności umieć im jakoś okazać.
Carrizo opowiedział też o swoich relacjach na placu gry z niektórymi zawodnikami:
- Wszyscy mamy ten sam cel - wygrywać mecze. Są zawodnicy, z którymi nie dzielą bramkarza na boisku wielkie odległości i zdarza się, że oni na Ciebie pokrzykują. Ale to nigdy nie jest i nie może być denerwujące, to są przeważnie dobre spostrzeżenia i chęć pomocy zespołowi. Pewien sposób zaangażowania w spotkanie.
Co z aspiracjami Juana w kontekście narodowej reprezentacji?
- To był dla mnie ogromny zaszczyt, móc wystąpić w trykocie Reprezentacji Argentyny i z pewnością chciałbym być jeszcze kiedyś jej częścią. Kiedy dołączałem do Interu chciałem przywrócić moją karierę na właściwe tory. Wiedziałem, że to może się stać tylko pracując na co dzień z profesjonalistami w profesjonalnym klubie. Nie miałem takiej możliwości przed dołączeniem do Interu. Na tym etapie mojej przygody z piłką wyjazd na Mistrzostwa Świata nie jest największym priorytetem. Moim zadaniem teraz jest pomagać zespołowi, dobrze się prezentować i może w przyszłości zostać bramkarzem pierwszego wyboru w ekipie Nerazzurri. Oczywiście te ambicje nie zmieniają tego, że akceptuję wyższość Samira i jego pierszeństwo do miejsca w wyjściowym składzie. Jestem szczęśliwy z tego kim jestem w tej drużynie.
Komentarze (6)