
Porażka w Derby d’Italia z Juventusem, a raczej okoliczności, w jakich do tego doszło, zabolała chyba każdego kibica Interu. Nie mam jednak zamiaru rozwodzić się tu na temat poziomu gry, kontrowersyjnych decyzji sędziego, czy kolejnej czerwonej kartki dla trenera Mourinho (swoją drogą w ostatnim czasie, chyba żaden zawodnik Nerazzurrich nie był tak często wyrzucany do szatni przez arbitrów, jak portugalski szkoleniowiec).
Chciałem zwrócić uwagę na jedną rzecz – w 90 minucie spotkania (oczywiście już przy stanie 2:1 dla Juve) The Special One, stawiając wszystko na jedną kartę, zaryzykował grę trzema obrońcami, aby wzmocnić siłę ataku i wprowadził na boisko…stopera Marco Materazziego, licząc na jego umiejętność gry głową (nie mylić z grą z głową).
Nie byłoby może w tym nic dziwnego, w końcu nieraz byliśmy świadkami sytuacji, kiedy przy niekorzystnym wyniku trenerzy wielu drużyn posyłali swoich obrońców pod bramkę rywala, licząc, że wykorzystają któreś z rozpaczliwych dośrodkowań. W Interze problem polega jednak na tym, że Mourinho zdecydował się posłać w bój popularnego Matrixa, ponieważ nie miał po prostu innej alternatywy. O swoistej desperacji trenera świadczy również fakt, że klika minut wcześniej wprowadził do gry Amantino Manciniego, który od przeszło półtora roku nie rozegrał meczu na przyzwoitym poziomie. [hide]
Opisana powyżej sytuacja, to oczywiście przysłowiowy wierzchołek góry lodowej, ponieważ ten sezon już niejednokrotnie pokazał, że Inter dysponuje zbyt małym potencjałem, jeśli chodzi o zawodników posiadających inklinacje do gry stricte ofensywnej. Wystarczy spojrzeć na głównych rywali z Serie A – Juventus i Milan. Oba te zespoły posiadają w swojej kadrze po czterech klasowych napastników. W Interze jest ich na dobrą sprawę dwóch… i pół. Tak, to nie jest pomyłka, ponieważ o ile przydatność i klasa Milito oraz Eto’o jest bezdyskusyjna, o tyle Mario Balotellego ciężko jest uznawać za pełnowartościowego zmiennika, dla wspomnianej dwójki. Super Mario niepodważalnie dysponuje ogromnym talentem, jednak jego chimeryczność i brak dyscypliny (a momentami nawet zaangażowania) sprawiają, że nie zawsze można na niego liczyć. Mimo tego, to właśnie młody Włoch jest zawsze pierwszym zawodnikiem, który pojawia się na boisku w przypadku niekorzystnego rezultatu. Dlaczego on, skoro dysponuje tak niestabilną formą? Ponieważ dalej jest jeszcze gorzej.
Pozostali ofensywni gracze, na których teoretycznie może liczyć Mourinho, to napastnicy – Suazo i Arnautović; oraz skrzydłowi – Mancini i Quaresma. W sumie wszyscy czterej piłkarze przebywali w tym sezonie na boisku przez 506 minut. Dla porównania sam Patrick Vieira, który narzeka, że gra zbyt mało, był na placu gry, przez uwaga - 560 minut. Statystyka ta nie wynika z faktu, że portugalski trener nie stawia na wymienioną czwórkę z powodu własnego „widzi mi się”. Powód jest bardziej prozaiczny – zawodnicy ci są po prostu w fatalnej dyspozycji, a na pewno trzech z nich, gdyż Arnautović w tym sezonie nie „powąchał” murawy, nawet przez minutę. Warto również podkreślić, że w przerwie letniej Inter pozbył się z klubu aż sześciu ofensywnych piłkarzy. Odeszli Cruz, Crespo, Ibrahimović, Obinna, Figo i Jimenez. Oczywiście utrata Ibry i Figo wynikała raczej z decyzji samych zawodników, jednak należy się zastanowić, czy pozostałych piłkarzy nie pozbyto się zbyt pochopnie. Mam tu na myśli przede wszystkich dwóch doświadczonych Argentyńczyków, Cruza i Crespo. Wydaje się, że przedłużenie kontraktu, choć z jednym z nich, na pewno nikomu by nie zaszkodziło, a dzięki temu nie musielibyśmy oglądać w roli napastnika piłkarza, który przez całą karierę grał na środku obrony.
Naturalnie nie ma teraz rozmyślać nad tym, „co by było gdyby”, tylko zastanowić się, co można zrobić, aby w przyszłości uniknąć tego typu sytuacji. Media donoszą, że już w styczniu do Interu może trafić Macedończyk, Goran Pandev. Z pewnością może to być wartościowe uzupełnienie składu, ale raczej na przyszły sezon. Należy przecież pamiętać, że piłkarz Lazio jest skłócony z prezydentem Lotito, przez co już od prawie pół roku nie rozegrał ligowego spotkania, mało tego, nie trenuje nawet z pierwszą drużyną Biancocelesti. Należy zatem przypuszczać, że będzie potrzebował czasu, aby osiągnąć swoją optymalną dyspozycję.
Nie chcę jednak odnosić się do pozostałych medialnych spekulacji, ponieważ nie ma to większego sensu. Pewne jest jedno – drużyna, która chce skutecznie walczyć na trzech frontach, musi dysponować dużo większym potencjałem ofensywnym. Dlatego wierzę, że już wkrótce zarząd klubu poczyni odpowiednie ruchy, aby należycie wzmocnić tę formację i więcej nie będziemy musieli liczyć na to, że może wreszcie Manciniemu wyjdzie dośrodkowanie, do którego dojdzie Materazzi i uratuje nam wynik meczu. Bo z pewnością, jeśli prawdą jest, że najlepszą obroną jest atak, to bez wątpienia najlepszymi atakującymi, nie są obrońcy.
Kamil Żerdziewski (bialy 19)
Komentarze (45)