
Wszystko zaczęło się jak w bajce. Młody chłopak z Ghany wyjechał z rodziną do Włoch, zaczął grać w piłkę i już jako 15-latek podpisał kontrakt z wielkim Interem Mediolan. Nie tylko umiejętności piłkarza, ale także świetne warunki fizyczne przyczyniły się do jego szybkiego debiutu w pierwszej drużynie (16.12.2007 zaliczył pierwszy występ, Inter grał z Cagliari). Trzeba przyznać, że Mario zbudowany jest jak prawdziwy atleta: ma 189 i waży 89kg. Kolejny piękny rozdział w karierze piłkarza rozpoczął się wraz z debiutem we włoskiej młodzieżówce. W pierwszym występie przeciw Grecji doskonale odwdzięczył się trenerowi Casiraghiemu, strzelając gola. Wszyscy zdążyli poznać już na Półwyspie Apenińskim jego nieprzeciętne umiejętności. Kwestią czasu było także poznanie jego trudnego charakteru. Mario z każdym kolejnym spotkaniem pokazywał swą pewność siebie. Bardzo często tracił jednak kontrolę nad swoimi emocjami. Prowokował swoich rywali, co wzbudzało niechęć kibiców drużyn przeciwnych. Negatywne uczucia fanów Serie A dały o sobie znać 18 kwietnia 2009 na Stadio Olimpico w Turynie. Kibiców ‘Starej Damy’ dodatkowo rozwścieczył fakt, że po golu Balotelliego Inter prowadził przez długi czas jednym golem. Fani Juventusu zaczęli więc śpiewać rasistowskie przyśpiewki i obrzucać wyzwiskami piłkarza gości (‘Nie ma czarnych Włochów!’). Turyńczykom nie podobało się, że czarnoskóry zawodnik reprezentuje ich kraj.[hide] Wielu graczy, mając do czynienia z taką sytuacją, załamałoby się psychicznie. Mario świetnie dał sobie radę, a na pomeczowej konferencji odpowiedział ‘kibicom’ : "Mój charakter już taki jest. Kiedy ktoś mnie prowokuje, ja reaguję, chociaż może nie zawsze. Niestety rywale o tym wiedzą i często starają się to wykorzystać. Ja jestem bardziej Włochem niż cała trybuna Juventusu".

Z jednej strony podziwiam Mario. Mimo młodego wieku, świetnie odnalazł się w drużynie pełnej gwiazd. Gra bez żadnych kompleksów i nie ‘pęka’ przed żadnym z rywali. Nie boi się też wziąć odpowiedzialności za wynik. Wystarczy tu wspomnieć o meczu Inter - Roma z poprzedniego sezonu. Faulowany w polu karnym Balotelli sam ustawił sobie piłkę na jedenastym metrze i pewnym strzałem pokonał Doniego. Nie można odmówić mu przebojowości i zdecydowania. Pokusiłbym się nawet o stwierdzenie, że Super Mario kontrastuje trochę z cichym i spokojnym Davidem Santonem, który jednak nie zadomowił się na stałe w podstawowej jedenastce. Trzeba pochwalić Balotelliego również za to, że wcale nie uważa się za gwiazdę. Szczególnie w pamięci utkwił mi pewien obraz, który zaobserwowałem podczas oglądania meczu Inter - Lazio. Na San Siro jak zawsze panowała wspaniała atmosfera. Dało się słyszeć głośne śpiewy kibiców z Curva Nord, wśród których można było zauważyć... Mario Balotelliego. Na pozór to nic niezwykłego. Spróbujmy jednak wyobrazić sobie Cristiano Ronaldo, siedzącego w 59 rzędzie na Santiago Bernabeu z kubkiem popcornu. Muszę przyznać, że zachowanie Mario zaimponowało mi.
Istnieje niestety także druga strona medalu. Zawodnik potrafi zdenerwować fanów Interu z taką łatwością, z jaką przychodzi mu strzelanie goli. Łapie głupie kartki, a w dodatku zdarza mu się grać tak, jakby znajdował się sam na boisku. Sam Jose Mourinho krytykuje regularnie poczynania zawodnika, zwracając uwagę na jego brak profesjonalizmu i nieprzykładanie się do treningów. Co ciekawe, łatwo zauważyć kilka cech wspólnych trenera i piłkarza: świetni w tym co robią, kontrowersyjni, pewni siebie, czasem nawet aroganccy. W przypadku Mourinho wydaje się to być jednak przemyślana kreacja wizerunku, natomiast Balotelli zwyczajnie traci kontrolę nad swoim zachowaniem.
Nie ma wątpliwości, że jeżeli Super Mario nauczy się panować nad emocjami, może stać się jednym z najlepszych piłkarzy na świecie. Nietuzinkowe umiejętności piłkarza niemal zmuszają do tego, aby przymknąć oko na niektóre nieodpowiedzialne zagrania Włocha. Miejmy nadzieję, że niedługo Balotelli dojrzeje piłkarsko i mentalnie. Ma na to sporo czasu.
Komentarze (15)