
Bez zbędnych wstępów przedstawiamy Wam wywiad z jednym z napastników Interu: Giampaolo Pazzinim.
Giampaolo, porozmawiajmy o napastnikach. Pierwsze pytanie jest takie: urodziłeś się na tej pozycji?
-Wiesz, nie. W Margine Coperta, drużynie, gdzie zaczynałem grać, stawiano mnie do środka pola, czasem na lewe skrzydło. Na pozycji napastnika zacząłem występować już w Atalancie, kiedy miałem 15 lat. Wydaje mi się, że to ten wiek, kiedy należy się określić, gdzie na boisku będziesz przynosić najwięcej korzyści.
Cóż, świetny wybór!
-Wielu pyta, jak udaje mi się tyle strzelać…
Zapytamy i my. Jak?
-To instynkt, ogromna chęć posłać piłkę do siatki. Ona przeradza się w swojego rodzaju potrzebę fizyczną. Zawsze starałem się strzelać, ale wszystko było inaczej. Zawalałem głowę niepotrzebnymi rzeczami – myślałem o tym, jak gra drużyna ogólnie, śledziłem rywali, denerwowałem się przez moje ruchy. Gol był skutkiem. Teraz też wychodzę na boisko dla niego. I nawet, jeśli ogólnie gram kiepsko, ale strzelam – jestem zadowolony.
-Wydaje się, że to wyszło na korzyść. Spójrzmy na Twoją statystykę. Pięć bramek w sezonie 2005-06, siedem w 2006-07, dziewięć w 2007-08, dwanaście w 2008-09, dziewiętnaście w 2009-10, osiemnaście w 2010-11!
-Rzecz nie tylko w tym, że ilość goli się zwiększyła. Wcześniej grałem inaczej, bardziej na drużynę. Teraz skupiam się tylko na bramce rywali.
-Możesz powiedzieć dokładnie, kiedy zaszły te zmiany?
-Po przejściu z Fiorentiny do Sampdorii. Wszystko stało się przez tydzień, kilka dni. We Florencji czułem się ostatnio bardzo niekomfortowo. Mało grałem, przeczuwałem, że nie znajduję się w planach zarządu. A kiedy przybyłem do Genuy trafiłem we wspaniałe otoczenie – wierzyli we mnie, liczyli na mnie. Partnerzy z drużyny – oczywiście, przede wszystkim Cassano – kibice, trener.
-Trenerem był wtedy Walter Mazzarri.
-On przywrócił mi pewność we własne siły. Powtórzę, dodał mi sił przez jakiś tydzień. Przez połowę sezonu we Fiorentinie, która kupiła Gilardino, strzeliłem jednego gola, z karnego. Dla Sampdorii w drugiej części sezonu – już 11.
-Mówisz, że Mazzarri bardzo Ci pomógł. A kogo możesz nazwać najważniejszym trenerem w swoim życiu?
-Na to pytanie mam tylko jedną odpowiedź: Andrea Mandorlini. Miałem 19 lat, a on powierzył mi miejsce w podstawowym składzie Atalanty w bardzo ważnym momencie – ważyły się losy powrotu do Serie A. Nadzwyczaj śmiały i ważny dla mnie krok.
-Grał wtedy z Tobą Riccardo Montolivo, potem również przeszedł do Fiorentiny. Obecnie Twój przyjaciel znajduje się w niełatwej sytuacji…
-Tak, Riccardo jest jednym z moich najlepszych przyjaciół, tak jak Luca Toni. Poradziłbym mu nie denerwowaćć się i nie spieszyć. Florencja żyje emocjami. Jeżeli klub ma prawo nie proponować piłkarzowi nowego kontraktu, to czemu gracz nie może zrobić tego samego?
-Futbol zawsze jest między zdrowym rozsądkiem a emocjami, masz rację. Chcesz przykładu? Niespokojny Zlatan Ibrahimović i racjonalny Javier Zanetti, obaj są Twoimi kolegami, ale są absolutnie innymi wzorami do naśladowania. Kto jest Ci bliższy?
-Trudno powiedzieć. Nie jestem znajomym Ibry, Zanetti jest bez wątpienia przykładem dla wszystkich. Udało mi się, że trafiłem do tak wspaniałej drużyny, jak Inter. Wydaje mi się, że jeśli grasz na prowincji i masz ambicje, wcześniej czy później po prostu musisz dostać się do wielkiego klubu.
-Jesteś w Interze dopiero rok. Co znaczy dla Ciebie ten klub?
-Czuję się tu już swój. To szansa bycia częścią czegoś poważnego, stawiać przed sobą najwyższe cele. Kiedy przeprowadziłem się do Mediolanu, moja chęć zwyciężania zwiększyła się kilka razy. Teraz jestem głodny jak nigdy.
-Od razu rozkochałeś w sobie miejscową publikę, strzelając 30 stycznia dwa gole Palermo.
-Początek wyszedł świetnie, byłem pewny siebie – Inter daje takie wrażenie. Grają tu mistrzowie, którzy wygrali już wszystko, w takim towarzystwie samoocena podwyższa się.
-Opowiedz o tym, co najbardziej uderzyło Cię na treningach Interu.
-Wiele, bardzo wiele. To, jak poważnie podchodzi do wszystkiego Zanetti – w wieku 38 lat wydaje się chłopakiem z Primavery. Jak porusza się z piłką Sneijder, wyśmienita gra Stankovicia, umiejętność Maicona do odbycia rajdu i oddania podania. Nigdy nie widziałem czegoś takiego. Wszystkiego nie da się wyliczyć.
-Wolisz nie mówić o swoim życiu prywatnym. Wiadomo tylko, że 13 lipca ożeniłeś się z Sylvią.
-Przestrzeń osobista powinna zostać osobista. Zawsze tak próbują się do niej dostać… Jeśli mam problemy, coś idzie nie tak, na pomoc przychodzi rodzina. To moje życie, nie chcę, żeby mi przeszkadzano. Jako piłkarz w pełni poświęcam się drużynie i proszę o zrozumienie.
-Twój ojciec Romano i brat Fabrizio grali w Serie C1. To, że zostałeś piłkarzem, zawdzięczas im?
-Nie. Nikt mnie nie zmuszał. Oczywiście, chodziłem popatrzeć na ich mecze, ale sam grałem dla przyjemności. Jedyne, co nas łączy – wszyscy jesteśmy napastnikami. Ale to był wyłącznie mój wybór.
Teraz jesteś idolem dla wielu chłopców. A kogo Ty naśladowałeś?
-Zachwycałem się golami Del Piero. Podobała mi się też gra Batistuty, Crespo, Trezeguet, Inzaghi, Montelli. Ale najbardziej i tak Del Piero, nawet mimo tego, że nigdy nie kibicowałem Juventusowi.
-Wróćmy do Twoich bramek. Określisz najładniejszy?
-W Sampdorii w fazie kwalifikacyjnej Ligi Mistrzów przeciw Werderowi. Niestety, okazał się bezużyteczny.
-A najważniejszy?
-Być może to hat-trick w reprezentacji U-21 na nowym Wembley. Wtedy nie byłem świadomy, na ile jest on ważny, ale potem zrozumiałem. Strzeliłem trzy bramki w świątyni futbolu. Do tego pomogłem wygrać Interowi Scudetto, strzelając dwie bramki Romie, występując jeszcze w Sampdorii.
-A Romę trenował wtedy Ranieri…
-(uśmiecha się) Nawet nie wspominał o tym meczu. Mamy z Claudio bardzo dobre relacje. Dziękuję mu za to, że stawia na mnie od pierwszego dnia w klubie.
-No tak, to już nie te czasy, kiedy siedziałeś na rezerwie, a grał Castaignos.
-Zostawmy to. Nie byłem zadowolony, ale decyzje trenera trzeba szanować.
-Moratti publicznie skrytykował wtedy Gasperiniego: „Pazzini powinien grać zawsze, ponieważ on strzela”
-Co o tym myślę? Zareagowałem tak: do diabła! U Morattiego w drużynie grał Vieri, Ronaldo, Eto’o, Milito. Byłem zdziwiony, pozytywnie zszokowany.
Zmieńmy temat. Przeciwko któremu obrońcy jest Ci najtrudniej grać?
-Zawsze mieliśmy wielkie bitwy z Walterem Samuelem i Marco Materazzim. Teraz, na szczęście, nie są już oni moimi przeciwnikami. Wyróżnię więc Thiago Silvę – jest bardzo dobry pod kątem fizycznym, również utalentowany technicznie.
-Po nienajlepszym początku sezonu Milan i Inter są już bliskie temu, by znów walczyć o Scudetto?
-Nie spieszyłbym się tak. Mamy problemy, ale nie wykluczam wariantu, w którym derby Mediolanu będą jednym z decydujących meczów ligi. W tym sezonie krąg pretendentów do tytułu zwiększył się. Nie można, na przykład, nie zwracać uwagi na Juventus i przekreślać szans Napoli.
-Pytali Cię o to tysiąc razy, ale mimo wszystko: jak to jest z Twoim celebrowaniem bramek?
-To nasz żart z Luką Tonim. On, kiedy strzelał, przykładał rękę do ucha, mówiąc, że nie słyszy publiki. A ja wymyśliłem ruch z oczami. Ty nie słyszysz, ja nie widzę.
-Co chcesz wygrać z Interem?
-Co będzie można! W zeszłym sezonie, kiedy drużyna poprawiła się za Leonardo, nie ukrywałem, że marzę o Scudetto. Tak na to liczyłem… Ale i w Europie wygrać trofeum byłoby fantastycznie, również Puchar Włoch…
Co Cię rozczarowało w karierze?
-Szkoda, że w Fiorentinie nie wszystko szło tak, jak chcieliśmy. Bardzo się stałem, ale nie odpowiedziano mi wzajemnością.
-Mówimy Fiorentina, myślimy Cesare Prandelli. Niepochlebnie mówiłeś o nim, kiedy przeszedłeś do Sampdorii.
-Coś w tym było, ale już wszystko wyjaśniliśmy. Los sprowadził nas do reprezentacji, wszystkie spory zostawiliśmy za sobą. Mam nadzieję, że na Mistrzostwach Europy wystąpimy z powodzeniem i odegramy się za nieudany Mundial, w którym wystąpiłem tylko przez kilka minut.
Komentarze (13)
niedługo się przełamie<br />
nasza wersja Pipo<img src="/files/emoticons/10" alt="
pozdr.
<br />
mocne <img src="/files/emoticons/21" alt="<lol2>" />
<br />
padlem<img src="/files/emoticons/21" alt="<lol2>" />