„To nie mleko i miód, tylko krew, pot i łzy” - tak rapował reprezent Kato Miuosh. Ten cytat idealnie odzwierciedla sezon 2012/2013 w wykonaniu Interu Mediolan. Te katastrofalne, tragiczne, żenujące rozgrywki znalazły wreszcie swój finisz. Rzecz jasna w postaci kolejnej porażki.
Krew, pot i łzy, czyli plaga kontuzji, fatalne występy, seria porażek, niedoświadczony trener, żenująca gra zdrowych. Tym wyróżniali się Nerazzurri w rozgrywkach 2012/2013. Kumulacja każdego z tych składników zaprocentowała fatalnym, 9. miejscem.
Samir Handanovič, Luca Castellazzi, Andrea Ranocchia, Jonathan, Cristian Chivu, Matias Silvestre, Walter Samuel, Yuto Nagatomo, Javier Zanetti, Ibrahima Mbaye, Gaby Mudingayi, Wesley Sneijder, Philippe Coutinho, Esteban Cambiasso, Zdravko Kuzmanović, Ricardo Alvarez, Joel Obi, Dejan Stanković, Fredy Guarin, Walter Gargano, Antonio Cassano, Rodrigo Palacio, Diego Milito. 23 – tylu zawodników w tym sezonie odnosiło w szeregach Interu kontuzje. Niektórzy nawet po kilka razy. Ciężko o drugi taki klub w Serie A, ciężko o drugi taki klub gdziekolwiek, w którym na przestrzeni jednego sezonu chociaż jedną kontuzje odnosi prawie każdy zawodnik.
Taka liczba urazów to nie codzienność, a ciężko zwalać wszystko na zły los. Bardziej racjonalne byłoby wreszcie dojście do wniosku, że coś nie tak jest ze sztabem medycznym, który w połączeniu z takim a nie innym przygotowaniem do sezonu przez młodego szkoleniowca, dał średnią kilku kontuzji na miesiąc.
Andrea Stramaccioni dostał swoją szansę i do pewnego momentu radził sobie naprawdę dobrze. Inter ogrywał Juventus, był na 2. miejscu w tabeli włoskiej ekstraklasy. Trzeba przyznać nieco racji szkoleniowcowi 18-krotnych mistrzów Italii, że kontuzje pokrzyżowały mu plany i że musiał grać tym co miał. Inter grał jednak nawet poniżej możliwości, piłkarze często wyglądali na zaskoczonych widokiem futbolówki. Stramaccioniemu brakowało pomysłu, wpadł w ślepą uliczkę, a jego wypowiedzi to już jedna wielka groteska. Pocić przy mikrofonach musi się też Massimo Moratti, który bardzo zagadkowo odpowiada na pytania dziennikarzy, wciąż nie przekazując nic konkretnego kibicom – chociażby o fakcie kto poprowadzi klub w następnym sezonie.
9. miejsce w rozgrywkach 2012/2013 to najgorsze miejsce Interu w Serie A od 1994 roku (wtedy notabene na świat przyszedł Mateo Kovačić). Wówczas Nerazzurri zajęli 13. miejsce, ale w ramach zadośćuczynienia wygrali Puchar UEFA. Później już nigdy nie było tak źle. Kilkukrotnie zdarzyło się miejsce 6., 7., a nawet 8., ale nigdy gorzej. W tym sezonie było fatalnie. Inter odniósł 16 ligowych porażek. Na koniec rozgrywek zanotował serię 5 meczów bez wygranej. 57 bramek straconych, przy 55 strzelonych. Więcej tracili tylko spadkowicze ze Sieny i Pescary.
Po 14 latach Nerazzurri pierwszy raz nie zagrają w europejskich pucharach. Do tej pory mogliśmy co roku emocjonować się występami Il Biscione na międzynarodowej arenie – czy to w Lidze Mistrzów czy w Lidze Europejskiej. Raz było lepiej, raz gorzej, ale zawsze było. W przyszłym sezonie Interu nie będzie obecny nawet w rozgrywkach pocieszenia – Lidze Europejskiej. Z drugiej strony taki wstrząs może wyjść na dobre klubowi ze stolicy Lombardii. Czarno-niebiescy mogą się teraz skupić tylko na rozgrywkach krajowych, Coppa Italia, żeby w kolejnym sezonie znów walczyć o europejskie puchary. Skupić się przede wszystkim na budowie zespołu.
Fatalne miejsce może być początkiem zmian. Walter Mazzarri już dopasowuje sobie garnitur z herbem Interu, kilku piłkarzy „zaklepanych” w trakcie sezonu pakuje się i czeka na samolot. Czekamy jeszcze na ruch Morattiego lub sponsorów i kilka poważnych wzmocnień jak i kilka radykalnych pożegnań. By wygrzebać się z mułu i powrócić do owocnych czasów. Mlekiem i miodem płynących.
Komentarze (8)