15 października 2013 roku miało miejsce przełomowe wydarzenie we współczesnej historii Interu Mediolan. Indonezyjski przedsiębiorca, Erick Thohir wykupił od Massimo Morattiego za ponad 200 milionów euro 70 procent akcji klubu. Nowy zarządzający zapowiedział na starcie szereg zmian w aspekcie marketingowym, sportowym czy administracyjnym. Od tamtych wydarzeń minął już dobry rok tylko czy decyzje głównego sterownika odbiły się pozytywnym wydźwiękiem i jakie wyzwania mogą czekać prezydenta w niedalekiej przyszłości?
18 lat rządów Massimo Morattiego nie było zwyczajnym epizodem w historii Nerazzurrich, a włoski potentat w branży paliowej zdołał zapisać się na kartach historii jednego z najbardziej zasłużonych zespołów na Półwyspie Apenińskim. Słynący jednak z rozrzutności na początku XXI wieku Moratti został po latach ukarany za złe zarządzanie i musiał sprzedać klub, który na dobre zakodował się w jego osobistym DNA. Personą, która widziała swoją przyszłość w czarno-niebieskich barwach okazał się Erick Thohir. Ten drugi w porównaniu do Włocha kieruje się w biznesie dobrem instytucji nie zważając na sentymentalne kwestie.
Ustępujący prezes pozostawił nowemu dowodzącemu dług wynoszący 293 mln euro, zespół przeżywający nieustanne perturbacje i upadek sportowy, a w dodatku niekompetentną kadrę kierowniczą, w której znajdowały się osoby mające ze swoją profesją mało wspólnego. Indonezyjczyk wprowadził do rady nadzorczej swoich podwładnych, a następnie zajął się stabilizacją zarządu spółki, w której roiło się od osób niepożądanych. Zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami każdy ze starej ekipy Morattiego otrzymał wotum zaufania od nowego przełożonego, jednak nie każdy potrafił je należnie wykorzystać.
Dużo w tej kwestii na pewno można powiedzieć o Marco Brance, przez którego w klubie doszło do zamieszania z Freddym Guarinem. Będący wtedy dyrektorem generalnym Włoch wpadł wraz z Marco Fassone na pomysł, by wymienić Kolumbijczyka na bezużytecznego w Juventusie Mirko Vucinicia. Plan spalił na panewce, gdy do gry wkroczył Thohir i to z impetem, którego mógłby pozazdrościć nie jeden odpowiednik z branży. Z początku kazał powrócić Guaro do Medioalnu, następnie wyjaśnił sytuację z prezydentem Agnellim i mediami, a wszystko okrasił podziękowaniem za współpracę panu Brance, który do dziś szuka zatrudnienia. Sam Czarnogórzec, który miał być częścią niedoszłej transakcji gra dzisiaj w kraju futbolowego trzeciego świata. Mianowicie w Arabii Saudyjskiej, dla klubu z Al-Jazeery. Oberwało się również wspomnianemu wcześniej Fassone, któremu wyrok wydali kibice, nazywając go sprzedawczykiem.
Ktoś swój etat traci, więc i ktoś musi tę osobę zastąpić. Obowiązki Branci przejął Piero Ausilio, będący dotąd jego prawą ręką. Pomijając już kwestie dyrektora generalnego, warto zajrzeć w inne sektory, gdzie Thohir dokonał rekonstrukcji. Funkcję dyrektora finansowego przejął Michael Willamson, który wcześniej zarządzał budżetem DC United. Zza oceanu sprowadzono również Claire Lewis. Amerykanka została główną osobą odpowiedzialną za marketing, a w CV może pochwalić się współpracą z takimi koncernami jak Aplle czy MTV. Ostatnią nową postacią jaką zawitała na Meazza to Michael Bolingbroke, odpowiedzialny za sprawy administracyjne. Do Lombardii przybył z Manchesteru United, gdzie przez lata pomagał w budowaniu jednej z najbardziej medialnych marek sportowych na świecie.
Nowe osobowości robią z pewnością wrażenie, a reforma zarządu i wymiana kadry pracowniczej z pewnością są wielkim atutem w rękawie dla Thohira, jednak nie zamyka to ostatecznie ust malkontentom. Abstrahując od stanowisk biurowych i osobowości w garniturach, warto zejść na murawę, bo aspekty czysto sportowe zostały przez Indonezyjczyka nieco zaniechane. Drużyna prowadzona przez Waltera Mazzarriego zajęła w pierwszym sezonie Thohira 5. miejsce i zakwalifikowała się do rozgrywek LE. Trener będący spuścizną po poprzednim prezydencie jest w klubie osobą, która została najprawdopodobniej obdarzona największym kredytem zaufania. Cel choć niezbyt wygórowany to został spełniony, jednak styl w jaki to zostało osiągnięte pozostawia wiele do życzenia. Słaba postawa na przełomie marca spowodowała, że Il Biscione potracili punkty w starciach z outsiderami ligowych rozgrywek i na dobre stracili szanse na zajęcie miejsca na podium. W dodatku dochodziła do tego powtarzalność ustawienia i brak klasowego snajpera. Mimo iż w końcówce sezonu dał o sobie znać Mauro Icardi, to tifosi nadal są zdania, że ekipie brakuje snajpera z prawdziwego zdarzenia.
Sam Thohir jednak zadania Mazzarriemu nie ułatwił. Na wzmocnienia bowiem wydał on ledwie 27,5 mln euro, z czego 15 mln przeznaczył na piłkarza, którego użyteczność jest bezustannie podważana. Mowa rzecz jasna o Hernanesie, który zalicza stopniowy regres formy i w niczym nie przypomina zawodnika biegającego po murawie w błękitnym trykocie. Moratti, który wyzbył się Interu, by uchronić go przed widmem Financial Fair Play, prawdopodobnie więcej oczekiwał od przedsiębiorcy rodem z Dżakarty. Zresztą nie on jeden...
Sentymentalność nie jest mocną stroną Thohira, o czym doskonale się przekonała czwórka zasłużonych dla klubu postaci. Po sezonie Mediolan opuścili Esteban Cambiasso, Walter Samuel i Diego Milito. Ostał się tylko Javier Zanetti, który za zasługi i długoletnie przywiązanie został desygnowany na wiceprezydenta. Wspomniana wyżej trójka miała tak wysokie gaże, że aż wypadało obniżyć pensje przy stosowaniu polityki cięć, jednak Indonezyjczyk nie usiadł nawet do stołu z Argentyńczykami, by porozmawiać o przedłużeniu umowy. Oburzenie może wywołać zwłaszcza fakt jak potraktowano Cambiasso, który przecież występował w czarno-niebieskiej koszulce przez 10 lat, a z klubu został wypędzony niczym Mario Balotelli przez swoich poprzednich pracodawców. Cambiasso, Samuel i Milito udali się więc na poszukiwania nowych pracodawców i znaleźli ich odpowiednio w Leicester, Bazylei i Avellanedzie.
Rok pod batutą Thohira upłynął więc raczej bez większych sporów, ale przed prezydentem już zapewne ukazuje się perspektywa nadchodzących problemów i wyzwań. Przeciętna postawa teamu powoduje, iż w prasie aż huczy na temat dymisji Mazzarriego. Być może właściciel będzie skazany pod naporem fanów i opinii publicznej zwolnić Włocha i znaleźć godnego następce, taki którego autorytet będzie niepodważalny. Oprócz przywódcy piłkarzy sama kadra będzie potrzebowała wzmocnień. W letnim mercato poczyniono wiele przemyślanych ruchów, jednak fani zasiadający na trybunach Stadio Giuseppe Meazza spodziewają się zimą nazwiska, które z marszu pociągnie zespół i nie może to być tym razem zakup na poziomie Hernanesa. Mimo iż administracja ruszyła z kopyta to w jej szeregach nadal znajdują się osoby niepożądane takie jak Marco Fassone. Oburzeni postawą dyrektora zarządzającego internauci, nie dają mu spokoju za sytuację ze stycznia i ciągle wylewają swe żale, gdy tylko zobaczą jego na twarz na ekranie monitora.
Jak więc kibice Nerrazzurrich mogą zapatrywać się na kolejny rok prezydentury Thohira? Nie można na to pytanie udzielić jednoznacznej odpowiedzi, bo Indonezyjczyk w środowisku zdołał już zdobyć zwolenników i przeciwników. Starając się jednak obiektywnie spojrzeć na sytuację, można być pewien, że główny dowodzący nie zrezygnuje z kontynuowania strategii, polegającej na polepszaniu Public Relations i znaczeniu marki na rynku. Tu jako priorytetowy kierunek Indonezyjczyk obrał rynek azjatycki, który jak wiadomo przynosi największe profity, a do tego stale się rozwija. Aspekty finansowe i marketingowe nie mogą jednak przysłonić tego co w futbolu najważniejsze, czyli znaczenia sportowego. Thohir ma dwa warianty, aby przywrócić w Mediolanie upragnioną Champions League. Albo dalej będzie wierzył w projekt Waltera Mazzariego i wesprze go odpowiednimi zasobami finansowymi, albo też zatrudni szkoleniowca ze światowego topu, czego o Włochu za bardzo na chwilę obecną nie można powiedzieć. Aktualna sytuacja trenera to jeden wielki galimatias, bo nikt nie ma pojęcia jaki ruch podejmie prezydent, który swoją drogą pokazał w ciągu tych 365 dni, że jest niezłym mówcą i dyplomatą. Co w takim razie przyniesie przyszłość? Odpowiedzi na to pytanie udzieli czas, który Thohir - na co liczą kibice - musi spożytkować jak najlepiej w oparciu o racjonalne decyzje.
Komentarze (10)
Szacunek Morattiemu się należy, ale trzeba być też świadomym, że ciągną Inter na dno, przy pomocy Branci i innych asów.
Moratti popłeni kilka błedówi to sporych, ale dla człowieka ktory tyle zrobił dla klubu ,,poświecił tyle pieniedzy ,pasji i zdrowia ,obowiązkiem kazdego kibica powinno być okazanie mu szacunku, a nie kretyńskie teksty jakie lecą w jego kierunku na tej stronie.
Ps.Thohir jeszcze nic nie zrobił dla tego klubu tylko duzo gada jak juz napisał Yoda79, i to podsumowuje jego dotychczasowa prezydenturę. (że spłaca długi?łaski nie robi,wiedział co kupuje.
Jak okaże chociaż cześć pasji I serca Morattiego dla tego klubu pierwszy uderzę się w pierś.
aJak myslisz ze inne kluby nie maja długów choćby taka Barcelona to nie mamy o czym rozmawiać