
Milan Škriniar miał praktycznie wszystko. Chciał jednak jeszcze więcej i ostatecznie został z przysłowiowym niczym. Od gwiazdy i ulubieńca kibiców do postaci praktycznie wymazanej z pamięci i miana zdrajcy. Od wielkich nadziei i regularnej gry do cienia ławki rezerwowych. Od Mediolanu do Turcji, z przystankiem w Paryżu.
Milan Škriniar urodził się 11 lutego 1995 roku w słowackim Žiar nad Hronom, miasteczku liczącym około 20 tysięcy mieszkańców. Pierwsze kroki w piłkarskim świecie stawiał w klubie z rodzinnego miasta, lecz szybko zapracował na swój transfer do MSK Žilina, jednego z najbardziej prestiżowych klubów w Słowacji. W wieku zaledwie 17 lat miejsce miał jego debiut w seniorskiej piłce.
Jak powiedział kiedyś w rozmowie z kanałami społecznościowymi Interu:
- Od dziecka chciałem zostać piłkarzem i zawsze, gdy byłem na boisku, dawałem z siebie wszystko w każdej sytuacji. Moment, w którym zdałem sobie sprawę, że mogę zostać zawodowcem nastąpił, gdy zadebiutowałem w pierwszej drużynie Žiliny.
Kariera Słowaka zaczęła się rozkręcać i nabierać tempa. Cztery lata spędzone w MSK Žilina, z wyjątkiem półrocznego wypożyczenia do FC ViOn, spowodowały transfer Škriniara do klubu z silnej ligi. I w ten właśnie sposób zaczęła się włoska przygoda, która swoje korzenie miała w Sampdorii. Dla Blucerchiatich grał zaledwie półtora roku, ponieważ jego talent dostrzegł Inter, który wykupił wówczas zawodnika wycenianego na 7 mln euro za 34 mln euro.
To było piękne sześć lat. Milan Škriniar wyrósł na filar defensywy Nerazzurrich, z którymi wygrał Mistrzostwo Włoch w sezonie 2020/2021, Puchar Włoch w sezonach 2021/2022 i 2022/2023, a także Superpuchar Włoch w 2021 oraz 2022 roku. Słowak w Mediolanie miał pierwszy skład, miłość kibiców, wsparcie, docenienie. Był gwiazdą ligi i piłkarzem, który był odniesieniem i wzorem dla innych. Kiedyś udzielił wywiadu, w którym powiedział:
- To honor nosić tę koszulkę oraz reprezentować te barwy.
Kolejnym krokiem miał być nowy kontrakt i opaska kapitana. Wydawało się, że Słowak ma w Mediolanie wszystko. Tak jednak nie było. Brakowało pieniędzy.
Drugiego czerwca 2022 roku w rozmowie ze słowacką Pravdą, Milan Škriniar powiedział:
- Moja przyszłość jest w Interze. Mam ważny kontrakt i nic w tej kwestii się nie zmienia. Plotki transferowe pojawiają się co sześć miesięcy, każdego roku. Nie ma nic na rzeczy - jestem szczęśliwy w Interze.
We wrześniu i październiku tego samego roku zarówno Giuseppe Marotta jak i dziennikarz Gianluca Di Marzio podawali, że Słowak chce zostać w Interze na długi czas. W grudniu Inter złożył obrońcy oficjalną ofertę, która zapewniała mu wyższe zarobki oraz opaskę kapitańską. Następnie nadszedł czas na zwodzenie. Milan Škriniar całe zimowe okno transferowe obiecywał, że niedługo podpisze nową umowę, że to tylko formalność. I w gruncie rzeczy było w tym ziarenko prawdy. Podpisał nową umowę, z Paris Saint-Germain, do którego oficjalnie dołączył na zasadzie wolnego transferu 6 lipca 2023 roku.
W Paryżu Słowak miał grać o coś więcej. Celem miała być Liga Mistrzów, a także chęć nowego wyzwania w postaci walki o Mistrzostwo Francji. Milan Škriniar zaczął także zarabiać pieniądze, o których marzył. Wszystko jednak szybko się zepsuło. Pieniądze zostały, lecz cała chwała i miłość, które miał w Mediolanie odeszły w niepamięć. W PSG szybko Škriniar zaczął zmierzać w stronę ławki. Kontuzje, słaba forma i błędy sprawiły, że stracił uznanie w oczach Luisa Enrique, który praktycznie wykreślił go ze swojego projektu. Coś trzeba było zmienić.
Owszem, zmiana nadeszła, lecz była zapewne bardzo gorzka do przełknięcia. Słowak zdecydował się zmienić otoczenie, bowiem chciał grać, a Paris Saint-Germain nie chciało wypłacać całości jego pensji. Zainteresowanie ze strony innych klubów było jednak znikome i takim sposobem 30 stycznia 2025 roku Milan Škriniar udał się na półroczne wypożyczenie do tureckiego Fenerbahçe.
Słowak na ten moment wypisał się z piłki na najwyższym europejskim poziomie. Nie udało mu się także podbić Turcji, ponieważ zespół prowadzony przez José Mourinho jest już pewny drugiego miejsca. Los jest jednak bardzo przewrotny, bowiem teraz w wielkim finale Ligi Mistrzów zmierzą się dwa byłe kluby Słowaka - Paris Saint-Germain oraz Inter. Milan Škriniar obejrzy jednak ten mecz przed telewizorem lub na trybunach, trzymając wypchany portfel, a z każdym dniem stając się coraz bardziej zapominany.
Komentarze (25)
test
Swego czasu był kozakiem ale cóż. Kredki w głowie.
On jest twórcą i prowadzi ich chyba drugi sezon .
Powinni być najcięższym przeciwnikiem z jakim się w tym sezonie mierzyliśmy . do tego mają Hakimiego i Donnarumme . tych zawodników się obawiam najbardziej .
Tyle że co z tego, przez głupotę wypisał się z wielkiej piłki
Nawet w le odpadli z Rangers
Turcja się nieźle wzmocniła, ma parę gwiazd...ale to tylko Turcja
Czasami można przekombinować i on to zrobił...lepiej dla nas, teraz inni kuszeni 2x się zastanowią nim opuszczą Inter na rzecz PSG, United czy Chelsea
Klient gra(ł) w 1 lidze najlepszych klubów świata zdobywając z nimi trofea ,za hajs, którego prawdopodobnie nikt z nas na oczy nawet nie zobaczy