
Być może nie znalazł tyle czasu na boisku, na ile liczył, ale kiedy Davide Frattesi był wzywany, zawsze odpowiadał świetną grą. Ciężkie i decydujące gole w wyścigu, który przyniósł 20. Scudetto.
Pomocnik Interu opowiada o sobie w długim wywiadzie dla Repubblica.
- Jak blisko Milanu byłem? Nigdy nie myślałem o tym, żeby tam przejść. Mój agent zapytał mnie: gdzie chcesz iść? Już w maju ubiegłego roku odpowiedziałem: tylko Inter. Zdecydowałem o tym grając przeciwko nim. Bardzo silny zespół, ze świetnym trenerem i magiczną publicznością. Nie chciałem słyszeć o żadnym innym zespole.
W Interze gra o miejsce w składzie z Nicolò Barellą, swoim kolegą z reprezentacji.
- Od Nicolò można się wiele nauczyć. Na początku był pomocnikiem grającym ofensywnie, tak jak ja, potem się uzupełnił, dużo pracując nad budowaniem gry. Właśnie w tym aspekcie chcę się poprawić.
Jesteście przyjaciółmi?
- Przyjaciółmi i sąsiadami w szatni. Chociaż w kwestii pasji nie jesteśmy zgodni. On lubi dobre wino, ja Coca Colę.
Jeśli Włochy są na Mistrzostwach Europy, to również dzięki Twojemu dubletowi w eliminacjach przeciwko Ukrainie. Jakie emocje wtedy odczuwałeś?
- Radość jak szalona. Jestem związany z moim krajem, zależy mi na nim. Kilka dni później przyszły derby z Milanem, w których strzeliłem swojego pierwszego gola w barwach Nerazzurrich. Byłem w ekstazie. Boski tydzień, cytując jeden z moich ulubionych filmów. Poza tym lubię także produkcje o dinozaurach, potworach czy superbohaterach.
Komentarze (4)