
Liczba Twoich występów w barwach Interu może wskazywać, że jesteś 'seniorem calcio'. Zgodzisz się z tym?
"Podoba mi się to. Kiedy przybyłem do Włoch, nikt mnie nie znał, Inter dał mi szansę na zaprezentowanie swoich umiejętności. To było dla mnie bardo ważne."
28 lipca 1995 - dzień Twojej oficjalnej prezentacji w Interze. Pamiętasz go?
"Zostałem zaprezentowany kibicom i dziennikarzom jako kropla w morzu wydatków! Nikt mnie nie znał. Przyszedłem razem z Rambert'em. W rzeczywistości to on miał być większym wzmocnieniem. Szczerze mówiąc, myślałem, że Inter mnie wypożyczy, gdyż w tamtych czasach grać mogło tylko trzech zagranicznych piłkarzy, a w klubie byli już Roberto Carlos, Paul Ince i właśnie Rambert. Wydawało mi się, że nie będzie dla mnie miejsca. Tymczasem było inaczej, Ottavio Bianchi natychmiast obdarzył mnie zaufaniem, za co odpłaciłem mu dobrymi występami."[hide]
Twoje pierwsze spotkanie z ekipą Nerazzurrich i prezydentem Morattim?
Przed oficjalną prezentacją poszedłem poznać prezydenta. Byłem nieco zakłopotany. Wiedziałem coś o historii wielkiego Interu we Włoszech, więc byłem bardzo podekscytowany."
Rok 1998 był bardzo udany. Inter wygrał Puchar UEFA i otarł się o Scudetto.
"Tak, mogliśmy wygrać także mistrzostwo. Wygranie Pucharu UEFA było bardzo ważne. W Paryżu stadion był wypełniony po brzegi i graliśmy przeciwko jednej z najlepszych włoskich drużyn. Dla mnie ten mecz był bardzo ważny i dostarczył mi wiele emocji - strzeliłem gola, a na trybunach był mój ojciec, który popłakał się ze wzruszenia. To był mój pierwszy sukces z Interem, dlatego pamiętam ten dzień jako jeden z najpiękniejszych."
Puchar UEFA wynagrodził Wam smutek po przegraniu Scudetto, czy mecz w Turynie przeciwko Juve pozostał w Waszych głowach?
"Ciężko jest mówić o tym meczu po tym wszystkim, co się stało i po tym, o czym po jakimś czasie się dowiedzieliśmy. Po tym spotkaniu pozostał wielki smutek, ale woleliśmy patrzeć w przód."
Był też najlepszy okres w karierze Ronaldo...
"Był przerażający. Nawet na treningach jako obrońcy nie mogliśmy sobie z nim poradzić. To miało wpływ na nasz sukces w Pucharze UEFA. Myślałem, że po tym sukcesie rozpoczniemy zwycięski cykl. Jednak wydarzyło się wiele rzeczy, w latach następnych nastąpiła dominacja zespołów z Rzymu, które zasłużenie wygrały swoje Scudetti, podczas gdy my nie prezentowaliśmy się dobrze, pojawił się chaos, nikt nie wiedział, czego potrzeba Interowi. Ciężko było znaleźć spokój i ciszę, ponieważ kibice nie byli z nas zadowoleni. Następnie do klubu przyszedł Lippi i znów przez rok nasze wyniki były bardzo negatywne. Jednak zawsze byłem pewny, że prędzej czy później przyjdzie nasz moment."
Potem przyszedł 5 maja... To Scudetto Inter powinien wygrać wcześniej?
"Tak. Nie powinniśmy dojść do momentu, w którym wszystko będzie zależeć od tego spotkania. Wydarzyły się pewne epizody, które wydają się być teraz bardziej jasne. Jednak jest zbyt późno. Do meczu z Lazio podeszliśmy na ostatkach sił i w tym spotkaniu wydarzyło się to wszystko. Prowadziliśmy, wszystko szło w dobrym kierunku. Potem wyrównał Poborsky pod koniec pierwszej połowy. Wiedzieliśmy, że Juve prowadzi 2-0, ale myśleliśmy tylko o naszym meczu. Wydawało nam się, że w drugiej połowie damy radę osiągnąć cel, gdyż wcale nie grało nam się aż tak trudno. Niestety, Lazio zagrało fantastyczną drugą część meczu i pozostała tylko gorycz. Takie epizody pozwalają jednak drużynie dorosnąć. Niestety zawiedliśmy wielu kibiców, ponieważ nigdy nie widziałem Stadio Olimpico tak zapełnionego kibicami Interu. W domu bardzo długo płakałem, jednak musiałem podnieść się po tej porażce i zacząć wszystko od nowa, oczekując na nasz moment."
Co powiedział Wam Moratti po tej porażce?
"Było niewiele do powiedzenia. Brakowało słów, czuliśmy jedynie gorycz i smutek patrząc na tak zawiedzionych kibiców i prezydenta. Nasza szatnia po tym spotkaniu wydawała się martwa, jednak zawsze trzeba znaleźć w sobie odrobinę nadziei na lepsze, aby powrócić do ciężkiej pracy. Mnie się to udało."
Było Ci przykro, kiedy patrzyłeś na wysiłki prezydenta, które nie przekładały się na sukcesy na boisku?
"Dla mnie prezydent Moratti zawsze był jak ojciec. W trudnych momentach wzajemnie się wspieraliśmy, ponieważ to wszystko nie mogło kończyć się zawsze w taki sposób. Potem nadszedł nasz czas."
Czy z mentalnego punktu widzenia pomogła Wam wiedza o tym, co wydarzyło się w okresie calciopoli?
"Żal pozostał, jednak w końcu wszystko się wyjaśniło. Była to pozytywna rzecz, nie tylko dla Interu, ale dla całego włoskiego futbolu, który po tym, co się wydarzyło, pozostawił po sobie złe wrażenie na całym świecie. Potem Inter zaczął wygrywać, co na boisku było wyraźnie widoczne. Pierwsze scudetto było bezdyskusyjne, drugie wygrane zasłużenie, było też to przyznane przy stoliku, myślę, że był to odpowiedni gest po tym wszystkim, co miało miejsce."
Kiedy Inter zaczął wygrywać, niestety zabrakło osoby, która niewątpliwie najbardziej zasłużyła na te sukcesy - Facchetti'ego.
"Cały czas bardzo go nam brakuje. Miałem szczęście go poznać, słuchać go, kiedy opowiadał mi o Interze. To był wieki człowiek, wielka osobowość. Potrafił mówić odpowiednie rzeczy w odpowiednim momencie. Po jego śmierci nam wszystkim zaczęło brakować punktu odniesienia. Jego obecność była bardzo ważna i zawsze tak pozostanie."
Kolega z drużyny, który miał największy wpływ na Twoją karierę w Interze?
"Miałem wielu przyjaciół, z którymi przechodziłem przez wspaniałe momenty. Roberto Baggio, Zamorano i Cordoba są wśród najważniejszych nazwisk mających wpływ na moją karierę."
Z którym trenerem rozumiałeś się najlepiej?
"Z Simonim. Później Cuper. W Simonim widziałem bardziej wielkiego człowieka niż trenera."
Mancini i trzecie pod rząd Scudetto.
"Szło nam bardzo dobrze, aż do momentu spotkania z Liverpoolem w Champions League. Bardzo żałowaliśmy odpadnięcia z Ligi Mistrzów. Później była ta deklaracja Manciniego, po której wszyscy byli nieco zdezorientowani."
[Roberto Mancini po spotkaniu rewanżowym z Liverpoolem ogłosił swoje odejście z Interu po zakończeniu sezonu - przyp. red.]
Te słowa Manciniego miały jakiś wpływ na Waszą psychikę?
"To nie był odpowiedni moment, po tej porażce wszyscy byli przygnębieni i smutni. Wciąż mieliśmy do rozegrania 11 spotkań w Serie A, jedno trudniejsze od drugiego. Nasza grupa jednak pozbierała się w odpowiednim momencie. Przeprowadziliśmy między sobą rozmowę i powiedzieliśmy sobie, że to Scudetto musimy absolutnie wygrać. Wszystko zależało od nas. Byliśmy bardzo zawiedzeni po odpadnięciu z Champions League, jednak musieliśmy iść do przodu. I udało się."
Podczas tych 90 minut w Parmie, w pewnym momencie Scudetto obrało sobie trasę do Rzymu. Myślałeś, że możecie je przegrać?
"Nie, ani przez chwilę o tym nie myślałem. Raczej czułem, że możemy wygrać to spotkanie i w konsekwencji sięgnąć po Scudetto. Nie było łatwo, ponieważ po 10 minutach wiedzieliśmy, iż Roma objęła prowadzenie i w tym momencie to oni byli mistrzami. Jednak mecz trwa 90 minut i byłem przekonany, że prędzej czy później nadejdzie okazja na objęcie korzystnego rezultatu i kontrolowanie wyniku do końca."
Po zakończeniu kariery pozostaniesz w Italli i poświęcisz się dalszej pracy dla Interu czy wrócisz do Argentyny?
"To sprawa, którą przedyskutuję wraz z żoną Paolą. Jednak raczej pozostanę tutaj, gdyż raczej nie będę w stanie żyć daleko od Interu i Italii po tylu latach spędzonych tutaj."
Maradona, Argentyna i następne mistrzostwa świata. Co oznacza dla Ciebie noszenie kapitańskiej opaski w reprezentacji?
"Myślę, że nikt lepiej od niego nie potrafi wytłumaczyć tego, co się czuje, kiedy zakłada się koszulkę narodowej reprezentacji. Dla nas jest on idolem, a mamy go na ławce rezerwowych. To bardzo ważna sprawa. Marzę o kolejnym mundialu i rozmawiałem o tym z Diego. Miałem szczęście wystąpić w jego pierwszych dwóch spotkaniach w roli trenera kadry i mam nadzieję, że tak będzie dalej. Powiedział mi, że będzie brał mnie pod uwagę, a ja zrobię wszystko, aby móc kontynuować grę w reprezentacji i pojechać z nią na kolejne mistrzostwa świata."
Wśród Twoich osiągnięć jest także Fundacja Pupi, która daje Ci wielką satysfakcję.
"Tak, kiedy jestem w Argentynie i udaję się do fundacji, widzę, że wszystkie dzieci mają się dobrze, są uśmiechnięte i pełne energii. To ma dla mnie szczególne znaczenie i za każdym razem, kiedy je widzę, mam w sobie niezwykłą radość."
Komentarze (5)