
Jeszcze niedawno Portugalczyk Joao Mario deklarował, że nie wróci już do Włoch, że jego przygoda z Interem to było nieporozumienie. Piłkarz nie szczędził także „uprzejmości” dla włoskich rozgrywek piłkarskich. Gdy jego rodacy ze Sportingu Lizbona byli łączeni z transferami do Serie A on stanowczo im te ruchy odradzał. Wydawało się, że nie ma żadnych szans na jego pojawienie się na Półwyspie Apenińskim. A tymczasem….
Portugalczyk ostatni sezon spędził na Wyspach Brytyjskich, gdzie został wypożyczony do londyńskiego West Hamu. Mimo, że piłkarz był chwalony przez swojego trenera, Anglicy po zakończeniu sezonu nie zdecydowali się skorzystać z opcji wykupienia pomocnika. Ten zaś nie chciał z powrotem wracać do Włoch. Kibice Nerazzurrich po słowach zawodnika również niechętnie chcieli jego powrotu do Interu. Ostatnią nadzieją na uniknięcie zesłania z powrotem do piekła były Mistrzostwa Świata w Rosji, gdzie zarówno kibice Interu, klub oraz sam piłkarz liczyli, że zaprezentuje się on na tyle dobrze, iż kupcy sami się zjawią. Niestety okazało się, że Portugalczyk nie zaprezentował się na tyle dobrze, aby pojawili się kupcy zdeterminowani, ażeby go sprowadzić do swoich klubów. Jeszcze przed Mundialem włoskie gazety przewidywały taki scenariusz i analizowały co czeka zawodnika i jego piłkarską przyszłość w takim przypadku. Jeden ze scenariuszy zakładał pozostawienie Joao w klubie do stycznia przyszłego roku, a międzyczasie odbudowanie go, pokazanie piłkarskiej Europie w rozgrywkach Ligi Mistrzów, a następnie sprzedanie go w zimowym mercato. Taki był najgorszy scenariusz. Najlepszy zakładał ponownie wypożyczenie go z nadzieją, że tym razem lepiej przedstawi swoje umiejętności. Jednak ciężko na taki ruch, gdy sam zawodnik ma wygórowane mniemanie o sobie i odrzucał pojawiające się oferty, argumentując to tym, że „klub nie spełnia jego ambicji” . Nie bez znaczenia był również fakt, że Piero Ausilio chciał w umowie wypożyczenia zawrzeć klauzulę obowiązkowego wykupu, a nie opcji, która skutecznie zniechęcała potencjalnych chętnych.
Sprzedać jak najszybciej...
Koniec końców Portugalczyk musiał wrócić do Mediolanu. Joao Mario wraz z początkiem ostatniego tygodnia lipca pojawił się na treningu Interu. Nie oznacza to, że pomocnik przeprosił się ze wszystkim co włoskie. Wręcz przeciwnie, dalej liczy na szybkie opuszczenie ojczyzny pizzy i spaghetti. Podobnie zresztą jak druga strona medalu, czyli Inter. Mediolańska La Gazzetta dello Sport opisała jak ma wyglądać jego powrót do ośrodka treningowego. Mianowicie, piłkarz ma trenować w ośrodku indywidualnie, a gdy wrócą inni uczestniczy niedawnego turnieju, wraz z nimi ma przygotowywać się do nowego sezonu. Cały czas jednak zarówno on jak i klub liczy na pojawienie się kogoś konkretnego kto zakończy męki obydwóch stron. Jak podają włoskie gazety są chętni na pozyskanie go. Mowa tutaj o Evertonie, West Hamie, Wolverhamptonie oraz Bournemouth. Jednak są to na razie tylko plotki Konkretów brak. To samo dotyczy się hiszpańskiego Betisu. Jak potoczą się dalsze losy piłkarza dowiemy się niebawem.
Komentarze (14)
a niech wróci, może nabierze pewności siebie (bo tego potrzebuje), zacznie podejmować dobre decyzje na boisku i jeszcze coś z niego będzie. Szkoda pozbywac się gościa, który tyyyyle kosztował.
Po przeczytaniu newsa:
a chu... mu w du... gwiazda co piłki nie umie dobrze podać. Jake on może mieć oczekiwania
Pozdr.
Joao Mario - koleś niby potrafi grac w piłkę, niestety serie A zupełnie mu nie leży. Obawiam się że max co może z niego być to wypożyczenie- może ktoś zaplaci jego pensję. Reszta już w jego nogach...