
Były boczny obrońca Interu, Jonathan Cicero, a obecny gracz Fluminense, wspomina swój pobyt w Mediolanie dla portalu Globoesporte.com:
- Nabyłem kontuzji podczas treningu, latem. Wtedy rozpoczął się mój problem. Grałem z bólem przez trzy miesiące, ponieważ lekarze powiedzieli mi, że to nic poważnego i mogę grać. Zaufałem im, jednak mój stan fizyczny pogarszał się z dnia na dzień aż w końcu nie mogłem grać. Odczuwałem ból nawet gdy wchodziłem po schodach. Kontuzję złapałem w lipcu 2014, a zabieg odbył się dopiero w styczniu 2015. Gdyby był wcześniej, to szybciej bym wrócił do zdrowia. Ufając lekarzom, opóźniałem operację. To był dla mnie bardzo trudny okres. Wiele osób uważało, że nic mi nie jest. Wygasał mi kontrakt z Interem, więc operacja zmniejszała szanse na kontynuowanie współpracy. Taki jest świat futbolu. Może Bóg tak chciał. Jednak jestem w szoku w sposób jak mnie potraktowano. Moja rehabilitacja przebiegała w Serbii, samotnie, z daleka od rodziny i żony, która była w ciąży, ponieważ utraciłem zaufanie do medyków z Interu. To było bardzo poważne zaniedbanie z ich strony, a nie mam w zwyczaju osądzania ludzi. Nie można wrócić do dyspozycji po 6-7 miesiącach kontuzji. Nie mam problemu z klubem, tylko ze sztabem medycznym. Z tego powodu zatraciłem chęci do gry w tym klubie, chociaż chcieli mnie zatrzymać. Odwiedzili mojego agenta, chcieli prowadzić rozmowy. Jednak nagle padła decyzja, że zadecydują, gdy wrócę na boisko. Co nigdy nie nastąpiło. Pod koniec, mój były agent, dał mi zielone światło na transfer do Partizana Belgrad. Inter zapłacił za operację, ja za rehabilitację. Odrzuciłem oferty z Italii. Genoa, Torino i Atalanta chciały mnie u siebie. Jednak z żoną podjęliśmy decyzję o powrocie do Brazylii, z powodu braku ofert od wielkich europejskich klubów oraz z powodu syna, który wkrótce miał się urodzić. Teraz gram na wysokim poziomie dla Fluminese i marzę o Seleçao.
- Prawdą jest, że byłem przymierzany do założenia koszulki reprezentacji Włoch. Poprzez pracowników Interu chcieli poznać mój status. Posiadam włoski paszport, jednak to nie wystarczało. Brakowało innych dokumentów, o których nie mogę mówić. Prasa sugerowała różne solucje, jednak zabrakło czasu. Ostatecznie nie otrzymałem powołania ani z Brazylii, ani z Włoch. To było nieprawdopodobne. Ciągle mam pragnienie gry na najwyższym poziomie. Wiem że bardzo trudno jest otrzymać powołanie, jednak nadzieja umiera ostatnia. W 2018 roku będę mieć 32 lata, jeśli Bóg pozwoli, ciągle będę grać na wysokim poziomie.
Komentarze (11)
nieźle beton mu ten mózg wyprał, wiara we własne możliwości jest wazna ale w tym wieku wypadałoby już zejść na ziemie