
Po dobrym występie w Monako Luis Henrique udzielił wywiadu La Gazzetta dello Sport, w którym podsumował swoje pierwsze wrażenia z pobytu w Interze, rozpoczętego podczas Klubowych Mistrzostw Świata.
Zaczął od wyjaśnienia, skąd wziął się jego pseudonim „Gigi”:
- Nie wiem, kto go wymyślił. Po prostu przetłumaczono moje imię i skrócono je. Wszyscy tak mnie nazywają i bardzo mi się to podoba, bo dzięki temu czuję się jeszcze bardziej częścią Interu.
Na stadionie Louis II rozpoczął grę na prawej stronie, by później przesunąć się do środka:
- Na prawej stronie uważnie obserwuję Dumfriesa, który ma niesamowitą siłę. Chciałbym kiedyś stać się takim samym „młotem” jak on. Lubię też zaczynać z lewej i schodzić do środka, żeby być mniej przewidywalnym. Myślę, że mam do tego predyspozycje. W Marsylii zdarzało mi się grać również jako środkowy pomocnik, co wymaga innego podejścia, ale w tej roli czuję się dobrze. Gram tam, gdzie zdecyduje trener, i staram się uczyć jak najwięcej.
O swoich pierwszych wrażeniach po meczu sparingowym powiedział:
- Widać, że powstaje prawdziwa drużyna. Grając w Ligue 1, dobrze znam trudności, jakie sprawia rywalizacja z Monaco. Nie każdy potrafi odrobić straty, grając w osłabieniu. Przygotowania są intensywne, czuć to w nogach, ale czuję, że drużyna jest na dobrej drodze.
Wspomniał też o przedsmaku gry w barwach Interu podczas Klubowych Mistrzostw Świata:
- To było bardzo pozytywne doświadczenie. Miałem okazję poznać kolegów i całe otoczenie. Jak co roku na początku sezonu, wszyscy jesteśmy dodatkowo zmotywowani i skoncentrowani. Chcemy dać kibicom powody do radości i zdobywać trofea.
Zapytany o relacje w szatni, odparł:
- Najlepszy kontakt mam z Carlosem Augusto, bo obaj jesteśmy Brazylijczykami i mamy naturalną łatwość w nawiązywaniu relacji. Mówią, że przy mnie Carlos wydaje się bardziej poważny i europejski, ale to nieprawda. Po prostu potrzebował rodaka, żeby pokazać swoją luźniejszą stronę (śmiech). Dobrze dogaduję się też z Lautaro — często rozmawiamy, a on udziela mi wielu cennych rad. Ogólnie wszyscy przyjęli mnie świetnie. To szatnia, w której panuje wzajemny szacunek, wsparcie i skromność, a to w dłuższej perspektywie naprawdę robi różnicę.
O współpracy z trenerem:
- Dla mnie to bardzo ważne, że pracuję z kimś takim jak Chivu. Ma duszę piłkarza, więc rozumie, czego potrzebujesz i co czujesz na boisku. Daje mi zaufanie i swobodę w dryblingu, zachęca do ryzyka, chce, żebym podejmował pojedynki jeden na jednego. Dużo uczę się tutaj taktyki, bo w Interze pozycjonowanie jest kluczowe, ale z mojej strony staram się wnosić brazylijską radość, drybling i odrobinę odwagi.
Na koniec odniósł się do rywalizacji z Dumfriesem:
- Wiem, że trudno jest odebrać mu miejsce, ale to właśnie wyzwanie, którego szukałem na tym etapie kariery. Mówię to z ogromnym szacunkiem dla Denzela. Zawsze marzyłem, żeby grać w wielkiej drużynie z wielkimi piłkarzami. To mnie motywuje do szukania swojego miejsca, zachowując szacunek dla wszystkich. Zdrowa rywalizacja tylko pomaga.
Komentarze (0)