
Trener przebywał wczoraj w mieście, w którym spędził najlepsze lata swojej kariery, żeby obserwować otwarcie nowego stadionu pływackiego.
Jak się okazało, nie wszystko zostało dopięte na ostatni guzik, jedna z wind w której jechał akurat Mancini stanęła i trener czterdzieści minut czekał na ratunek. Na szczęście wszystko zakończyło się pomyślnie i nikt nie ucierpiał.
Komentarze (27)