
Lautaro Martinez opowiedział Dilettcie Leotta o swoich dotychczasowych latach w ekipie Nerazzurrich. Podczas rozmowy podcastowej na Calciomercato.com Lautaro mówił o swoim trudnym, debiutanckim sezonie, a także o spudłowanym karnym z Atletico i zmaganiach z kontuzjami.
26-letni napastnik został MVP tego sezonu Serie A. Odegrał kluczową rolę w drodze po Scudetto strzelając 24 bramki oraz 6 asyst w 33 meczach ligowych.
- W pierwszym sezonie w Interze konkurowałem z Icardim. Nie grałem zbyt wiele, myślałem też o odejściu i powrocie do Argentyny. Byłem przyzwyczajony do ciągłej gry. To było skomplikowane, ale Inter sprawił, że zawsze czułem pomocną dłoń.
- Miałem silny charakter. Kiedy przegrywałem to spędzałem wiele godzin nie rozmawiając z nikim, nawet z nią czy rodzicami. Agus (przyp. red. Agustina Gandolfo, żona Lautaro) zawsze przy mnie była. Po narodzinach moich dzieci zmieniłem się. Kiedy wracam do domu staję się kimś innym. Rozumiem, że to jest sport, zawsze gram, aby wyraźnie wygrać, ale zostawiam wszystko na boisku. Jeśli przegrywam na boisku to trenuję więcej, ale swój czas poświęcam moim dzieciom w 100%, a nie 70%, ponieważ przegrałem lub zremisowałem.
- Rzut karny z Atletico? Byłem naprawdę wkurzony.
- Mediolan jest moim domem. Czułem to od pierwszej chwili. Od razu poczułem ciepło fanów i pomoc tych, którzy pracują w świecie Interu, to było dla mnie fundamentalne. Czułem się kochany od pierwszego dnia.
- Ostatni rok był trudny. Męczący. Miałem problem z kostką, nie zagrałem na Mistrzostwach Świata tak, jak chciałem i musiałem zdecydować, czy poddać się operacji czy nie. Nie chciałem już brać środków przeciwbólowych i tabletek. Po finale Ligi Mistrzów pojechaliśmy do Grecji. Wyłączyłem telefon i odpoczywałem. Potem urodził się Theo.
Na koniec Lautaro omówił wpływ Diego Milito.
- Kiedy byłem w Racingu miałem trzy oferty z Europy. Inter był najbardziej zainteresowany, najbardziej konkretny. Dużo rozmawiałem z Milito, Diego doradził mi, żebym tutaj przyszedł. Zawsze rozmawiamy co tydzień, jest świetnym przyjacielem, który dał mi pozytywnego "kopa".
Komentarze (5)