
To już pewne: po dziesięciu latach występów, walki i wzruszeń w czarno-niebieskiej koszulce Marco Materazzi żegna się z Interem. W wywiadzie dla La Gazzetta dello Sport Matrix wyjaśnił, dlaczego dość niespodziewanie rozstał się zespołem Nerazzurrich rok przed wygaśnięciem kontraktu. Włoch poruszył także mnóstwo innych ciekawych tematów.
Dlaczego odszedłeś z Interu?
Ponieważ na koniec minionego sezonu powiedziano mi, że nie znajduję się w planach byłego już trenera. On nie chciał mnie nawet umieścić na liście zawodników zgłaszanych do Ligi Mistrzów: był to rodzaj groźby, ale prawdziwego powodu jego decyzji nie znam.
Nie domyślasz się?
Wydaje mi się, że zostałem nazwany zawodnikiem, „którego prowadzenie byłoby wyzwaniem”. Ale to nieprawda, ponieważ nie jestem piłkarzem, który gniewa się, kiedy nie jest wystawiany do składu: nie było nawet jednej sytuacji, kiedy robiłem problem z tego, że nie gram. Osiągnąłem wiek, w którym zrozumiałem, że to czy zagram jeden mecz czy 50 nie zmieni mojego życia.
Dlaczego jeszcze praca z Tobą mogłaby być trudna?
Może dlatego, że jeśli widzę, że coś jest nie tak, to od razu reaguję.
A co nie podobało Ci się we współpracy z Leonardo, o czym mu powiedziałeś?
Były trener zawsze mówił, że daję z siebie wszystko, zarówno na boisko jak i poza nim, prawda? Dobrze: pracowałem dobrze, nie stwarzałem problemów, nie obrażałem się za siedzenie na ławce, a on nie dał mi nawet zagrać w Pucharze Włoch, gdzie zawsze dostawałem szanse. Moim zdaniem większe rotowanie składem i dawanie odpoczynku podstawowym zawodnikom mogłoby sprawić, że na koniec sezonu Inter osiągnąłby coś więcej. I nie chodzi mi tylko o to, że Materazzi powinien grać więcej: więcej szans powinni dostawać wszyscy inny zawodnicy, którzy siedzieli na ławce, ponieważ skoro trafili do Interu, to znaczy, że reprezentują poziom na miarę Interu.
I co Ci odpowiedział?
Prawie zawsze mówił, że mam rację, ale w moim domu mówi się, że rację zawsze przyznaje się głupcom. Poczułem się nieco zdradzony, ale o wszystkim już mu powiedziałem, nie jestem osobą, która mówi o takich rzeczach za plecami. Czułem się oszukany, tak to widzę.
Stary trener jednak odszedł, a co powiesz o nowym?
Być może Gasperini dokonał innego wyboru niż pozostawienie mnie w drużynie, ale ja nigdy nie miałem okazji go poznać, podobnie jak on mnie, dlatego nie jest to tak bolesne. Jedyna rzecz, jaka mnie interesuje, jest oczywista: nie było mi łatwo opuścić Inter rok wcześniej niż zakładałem. Na koniec powiedziałem Morattiemu: „Oddałbym wszystkie pieniądze, jakie otrzymałbym za ostatni rok kontraktu tylko po to, by zdobyć cztery trofea, na jakie Inter ma szanse w nadchodzącym sezonie”.
A co myślisz o Interze Gasperiniego?
Myślę, że będzie to nowa drużyna prowadzona przez nowego szkoleniowca, któremu nadano przydomek „Gasperson” mimo, że nigdy nie miał w swoich dotychczasowych zespołach takich piłkarzy, jak Ferguson. Teraz takich ma: musi tylko udowodnić, że rzeczywiście zasługuje na taki przydomek.
Teraz, kiedy odszedłeś z Interu, czego Ci brakuje?
Kolegów z drużyny i kibiców: każdego dnia otrzymuję po 3-4 telefony z Pinzolo, mój telefon jest pełen smsów, kibice spotykają mnie na ulicy i mówią, że beze mnie to już nie jest ten sam Inter.
Czego najbardziej Ci żal z perspektywy czasu?
Tego, że moim ostatnim trenerem nie był Mourinho: on potrafił sobie radzić z trudnymi charakterami, nawet zawodnicy z niewyparzoną buzią przy nim się rozwijali.
Nie rozegrałeś nawet swojego pożegnalnego meczu, prawda?
Gdyby uprzedzono mnie odpowiednio wcześniej o zakończeniu współpracy wówczas poprosiłbym o możliwość pożegnania się z moimi kibicami podczas ostatniego meczu sezonu z Catanią. Ale może dobrze, że tak się nie stało, za bardzo mógłbym się wzruszyć i nie wyglądałbym za dobrze.
Komu przekażesz koszulkę z numerem 23?
Ranocchi. On trochę oponuje mówiąc, że to zbyt duża odpowiedzialność, ale zapewniłem go, że wcale tak nie jest. Jestem przekonany, że przez najbliższych dziesięć lat będzie godnie ją nosił i jestem dumy, że przekazuję ją chłopakowi z Perugii, którego osobiście chciałem zobaczyć w Interze. Również kibice powinni być dumni, że nadal będą oglądali na boisku numer 23. Jesteśmy zgodni, że jedynym numerem, jaki mógł zostać wycofany w Interze jest 3 Facchettiego.
Jest coś, czego żałujesz i czego byś nie powtórzył?
Najprościej byłoby powiedzieć, że nie uderzyłbym Cirillo. Ale nie, nie żałuję niczego, ponieważ we wszystkich sytuacjach to byłem ja, nawet kiedy popełniałem błędy.
A z czego jesteś najbardziej dumny?
Jestem jedynym piłkarzem w historii Interu, który dwukrotnie został mistrzem świata, jako gracz Nerazzurrich: raz w reprezentacji i raz w klubie.
Najpiękniejszy mecz w barwach Interu (oprócz finału Ligi Mistrzów)?
Mecz w Sienie, który dał nam pierwsze scudetto na boisku, a ja zdobyłem oba gole.
Najgorszy mecz (oprócz spotkania z Lazio z 5 maja 2002)?
Mecz decydujący o scudetto ze Sieną na własnym stadionie, kiedy nie wykorzystałem rzutu karnego.
Trener, z którym byłeś najbardziej związany (nie licząc Mourinho)?
Byłem związany praktycznie ze wszystkimi trenerami, łatwiej jest mi wymienić szkoleniowców, z którymi miałem gorsze relacje.
A co powiesz na temat Beniteza?
Wiesz, najlepiej będzie, jeśli odpowiem słowami Jamie Carraghera, które zamieścił w swojej autobiografii: „Benitez to jedna z tych osób, które uważają, że wszystko wiedzą najlepiej. Gdybyś spotkał go w sobotni wieczór w pubie, to po pięciu minutach chciałbyś go uderzyć pięścią w twarz”.
Najlepszy zawodnik, z jakim grałeś w drużynie?
Pechowiec Ronaldo. Ale także Eto’o: za każdym razem, gdy błagałem go, aby wygrał jakiś mecz, zawsze to robił.
A co powiesz o sytuacji w Liverpoolu, kiedy po porażce na Anfield Ibrahimović powiedział dziennikarzom, żeby pytali Materazziego o przyczyny przegranej?
Dawne dzieje, a ja i tak później wygrałem Champions League.
Z kim najbardziej się zaprzyjaźniłeś?
Wskażę masażystę Interu, Massimo Della Casa. To zarówno mój przyjaciel, jak i moich mięśni, ale równie dobrze mógłbym tu wymienić kolejnych 5-6 osób. Oni wiedzą, kogo mam na myśli.
Możesz podziękować jednej osobie, kogo wybierasz?
Massimo Morattiego. Jemu zadedykuję mój kolejny tatuaż, którym będzie napis: „Nie oceniaj książki po okładce”. Nigdy nie oceniaj książki po okładce, ponieważ wygląd może być mylący, a Moratti nigdy nie wierzył tym, którzy mówili o mnie źle i życzyli mi jak najgorzej.
Jaki jest ostatni tatuaż, jaki sobie zrobiłeś?
Herb Interu, wytatuowany na sercu: specjalnie pozostawiłem tam wolne miejsce. Teraz, kiedy nie jestem już piłkarzem Interu mogłem spokojnie go zrobić i nikt nie będzie mógł powiedzieć, że zrobiłem to, ponieważ jestem lizusem.
Teraz, kiedy nie jesteś już piłkarzem Interu, co dalej będziesz robił?
Dałem sobie czas do końca sierpnia: jeżeli otrzymam ciekawą ofertę, wówczas pogram jeszcze przez rok. W przeciwnym wypadku jestem już dogadany z Interem, że rozpocznę pracę w strukturach klubu. Moja rola zostanie ustalona w odpowiednim momencie, ale zacznę od współpracy z Pietro Ausilio przy sektorach młodzieżowych oraz scoutingu.
A nie zamierzasz zostać trenerem?
Być może zrobię trenerską licencję, ale myślę, że jest to zbyt trudne wyzwanie: tak trudne, jak ja… .
Komentarze (87)
<br />
Smutek, po prostu szczery smutek, że nie zobaczę go już na boisku. I zgadza się, to już będzie trochę inny Inter bez niego; teraz najważniejsze, żeby jak najszybciej znalazł jakąś rolę w sztabie szkoleniowym.<br />
<br />
Szkoda, że przez jakiegoś parcha z Milanu ktoś taki nie może nawet zagrać pożegnalnego meczu, ale to drobiazg. Marco jest już nieodłączną częścią historii naszego klubu.
<br />
<img src="/files/emoticons/8" alt="
Będzie mi go bardzo brakowało, to bardzo charyzmatyczny człowiek, za co Go lubię.
A Matrix <img src="/files/emoticons/18" alt="<hold>" />
<br />
Co do Leonardo, szkoda strzępić sobie języka, oraz klawiatury na pisanie o nim.<br />
<br />
Forza Materazzi!