
W kontekście ofensywy Interu wciąż niepokoi sytuacja Mehdiego Taremiego, który utknął w Iranie w związku z napięciami pomiędzy ojczyzną zawodnika a Izraelem. La Gazzetta dello Sport uspokaja jednak nastroje, przekazując najnowsze informacje.
„Nic mi nie jest” – napisał były napastnik Porto na czacie drużynowym chcąc uspokoić kolegów z zespołu. Dodał też słowa wsparcia przed meczem z Monterrey.
Mehdi jest bezpieczny – tak bezpieczny, jak tylko można być w Iranie w tych trudnych tygodniach – informuje La Rosea. Napastnik pozostaje w stałym kontakcie z klubem za pośrednictwem team managera Matteo Tagliacarne’a – co 3–4 godziny przekazuje wieści telefonicznie lub przez wiadomości.
Przebywa w prywatnej rezydencji w Teheranie, której nie opuścił od momentu zawieszenia wszystkich lotów do i z Iranu. Był już na lotnisku, gotów do podróży do USA, lecz ostatecznie musiał zrezygnować. Od tego czasu jego priorytetem jest rodzina – choć nie przebywa z nim, jest bezpieczna w innym miejscu.
Taremi nie traci jednak pogody ducha i regularnie uspokaja menedżerów i kolegów z drużyny, zapewniając, że nie czuje się bezpośrednio zagrożony. Na razie jednak, mimo starań klubu, nie ma realnych szans, by sprowadzić zawodnika do zespołu. Każda próba, nawet opuszczenia kraju drogą lądową, byłaby zbyt ryzykowna. Gazzetta podkreśla, że podczas wtorkowej odprawy drużynowej, w której Taremi wziął udział zdalnie, cała szatnia była pod wrażeniem jego spokoju i determinacji.
Jeśli piłka nożna choć na chwilę pozwala Mehdiemu zapomnieć o problemach, to już osiągnął prawdziwy cel – podsumowuje gazeta.
Komentarze (13)
Może w tym cały problem