W tym tygodniu z delikatnym poślizgiem, ale kontynuujemy naszą serwisową serię wspominek o kultowych postaciach Interu Mediolan. Dzisiaj skupiamy się na zawodniku, który czarno-niebieskie barwy pierwszy raz przywdział 1 lutego 2004 roku. Człowiek, który w swojej piłkarskiej karierze wystąpił w trzech różnych reprezentacjach narodowych - Dejan Stanković.
Po chwilowych przygodach w małych bałkańskich klubach, Il Dragone trafił do Crveny zvezdy Belgrad, gdzie tak naprawdę rozpoczęła się jego piłkarska droga. Z kolei wspomniane występy w trzech różnych reprezentacjach narodowych należałoby wziąć w cudzysłów. Wszystko wynika z przemian ustrojowych, jakie miały miejsce w krajach byłej Jugosławii. W wyniku tychże, Stanković występował w barwach reprezentacji Jugosławii, Serbii i Czarnogóry, a ostatecznie Serbii.
Przygodę na Półwyspie Apenińskim rozpoczął od gry w barwach rzymskiego Lazio, dla którego rozegrał ponad 200 meczów, aby na koniec przenieść się do innej włoskiej ekipy. Sympatię mediolańskich kibiców Stanković wywalczył nie tylko przez postawę boiskową, zaangażowanie i zdobywane bramki. Tifosi Interu kochali go również za lojalność, ponieważ Deki kilkukrotnie odmawiał transferu do Juventusu.
Ostatecznie Dejan Stanković zakończył przygodę z Interem ze statusem legendy, która ma na swoim koncie 18 trofeów wywalczonych na włoskiej ziemi oraz puchar Ligi Mistrzów, a także z 326 występami w drużynie Nerazzurrich. Il Dragone strzelił w tym czasie 42 bramki i dorzucił 50 asyst.
Serb strzelił też jedną z najbardziej efektownych bramek w historii Ligi Mistrzów, w pamiętnym meczu przeciwko Schalke po błędzie Manuela Neuera.
Po przejściu na piłkarską emeryturę Deki postanowił pozostać w kręgach piłkarskich, rozpoczynając karierę trenerską. Najpierw był asystentem we włoskim Udinese, a obecnie powrócił do rodzinnego kraju i od 2019 roku został szkoleniowcem Crveny zvezdy.
A jakie wydarzenia - ze Stankoviciem w roli głównej - zapadły Wam w pamięć? Podzielcie się w komentarzach.
Komentarze (10)
Mam wielką nadzieję że Jego przygoda z trenerką się uda i jeszcze o Nim usłyszymy.
Forza Il Drago!
A co do meczu z Schalke, nadal po 9 latach nie wiem jak oni mogli tak to spieprzyć, runde wczesniej przejść Bayern na wyjezdzie ze stratą brami u siebie, i dostac taki oklep od tych czereśniaków ( tak wiem, grali tam wtedy Hunteelar i Raul na emeryturze)