
Nadzieje kibiców Nerazzurri na sezon 2014/2015 były związane z wydarzeniami końca 2013 roku. Wtedy to mały pucołowaty Azjata z jeszcze bardziej pucołowatym portfelem kupił Inter. Obietnice nowego silnego i konkurencyjnego klubu poniosły wszystkich związanych z klubem gdzieś w okolice obecnej lokalizacji statku Enterprise. Oczywiście nie miało się to odbyć w taki sposób jak w Manchesterze City czy PSG, gdzie piłkarze byli sprowadzani masowo jak pracownicy sezonowi na pola bawełny do USA a pieniądze wydawane na ten cel pokryłyby na pewno tą kwotę w budżecie Polski „która wynikła z rożnych takich działań”. Plan oddłużenia Interu oraz zaprzęg nowych specjalistów i dyrektorów do struktur dawał Nam poczucie, że ktoś w końcu wie co z tym klubem zrobić. Plany planami a rzeczywistość rzeczywistością.
W klubie trener który od początku swojej kariery nigdy nie zaskoczył przeciwnika innym ustawieniem jak „trójka” w obronie. Stawia na trzy molochy piłkarskie (Campagnaro, Ranocchia i Juan Jesus) które w sumie nie osiągają większej prędkości niż galopujący muł.
Kurioza taktyczne powtarzają się do końca tego „przejściowego” sezonu 2013/2014. Podsumowując – szkoda gadać, lepiej przemilczeć.
W nowy sezon mieliśmy wejść z buta jak Straż Miejska na targowisko ścigając starsze pokolenie za nielegalny handel czosnkiem. Twarzą mercato stał się Nemanja Vidić, który oprócz umiejętności piłkarskich miał wyprzeć na dalekim wschodzie z billboardów pokemony i mangę, prężąc pierś w koszulce Interu. Ani to nie wypaliło na boisku ani w Azji. Z dalekiej Rosji wrócił do cieplejszego klimatu Yann M'Vila. Talent, który dwa/trzy lata temu zapowiadał się wybornie, w chwili transferu miał więcej sadła niż foki, które w Kazaniu dokarmiał, chodząc z rodziną po parku. To co chroniło go w Rosji przed chłodem, raczej przeszkadzało we Włoszech w pokazaniu klasy.
Trzeci nabytek, Pablo Osvaldo prezentował się naprawdę dobrze. Krnąbrny charakter wydawało się, że jest utrzymany w ryzach, do czasu sławetnej kłótni z Icardim a później najprawdopodobniej z trenerem. Jego odejście z Interu było przesądzone.
Ostatni poważny nabytek przyleciał z Cardiff. Gary Medel, mały wojownik z Chile. Już sama jego facjata sprawia, że oddałbym mu portfel na ulicy i uciekł. Pokazał się z najlepszej strony podczas Mistrzostw Świata. Charakter, siła, nieustępliwość oraz twarda gra. Te wszystkie cechy wniósł do Interu i osobiście uważam, że był to nasz najlepszy letni transfer.
Lista nie jest powalająca no ale sezon czas było zacząć.
W pierwszej kolejce w pierwszym składzie wyszedł od 10 lat nazywany„nowym Maiconen” Jonathan, „liwi la wida LOKA” Dodo, oraz potomek samurajów ale chyba z Shire- Nagatomo.
„Dupa i kamieni kupa” tak można podsumować start Interu. W dodatku nowy filar obrony, dostaje czerwoną kartkę.
Początek września to dewastacja Sassuolo 7:0 (hat-trick Icardiego) ale też blamaż z Cagliari u siebie 1-4 gdzie w dwie minuty Nagatomo zbiera dwie idiotyczne żółte kartki.
Gra szarpana, bez pomysłu. Taktyka Mazzariego rozpracowana przez wszystkich trenerów SerieA w najdrobniejszych szczegółach nie wzbudza u rywali postrachu. Skrzydła, które powinny napędzać ataki były tak pożyteczne jak te u ptaków Kiwi albo Dodo. Niby były ale nimi nawet nie szło komarów odgonić. Na wyróżnienie zasłużyli Kovacić, Icardi i Osvaldo.
Październik otwiera szybki, łatwy i przyjemny łomot we Florencji 3-0. Obrona pląta się jak przy basenie cygan obok rowerów, z tą różnicą że zapewne cygan wyjechał „na kole” a my „na tarczy”. Później było lepiej. Remis z Napoli i dwie wygrane z Ceseną i Sampdorią.
Listopad znowu otwieramy porażką, z jak się później okazuje bankrutem ligi Parmą. 9 listopada po remisie z „potężnym” Hellasem, prace traci największy blok betonu taktycznego Mazzari. Jedyne co zasługuje na pochwałę to bardzo dobra postawa Kovacića przy odchodzącym trenerze, oraz skuteczność Icardiego. Nieudolność w szczególności obrony sprawiała, że podczas oglądania transmisji słyszałem wewnętrzny głos „wyłup sobie palcem oczy”. Wcale się nie zdziwię, jak mieliście tak samo.
Wiatr zmian nawiewa starego znajomego. Roberto Mancini staje się po raz drugi trenerem Interu. Ty razem czasy ma nieco inne- trudniejsze. Juventus w lidze demoluje kolejnych rywali, jest silna Roma, Napoli i Lazio. Nasze udziały w lidze lecą na pysk jak notowania PO a znikąd pomocy. Mancini zaczyna od derbów i już w 23 minucie najlepszy piłkarz Milanu- Jeremy Menez strzela bramkę. W drugiej połowie do remisu doprowadza „czarny Predator” Obi. Piłkarz który na miano piłkarza w mojej prywatnej ocenie nie zasługuje, zupełnie jak Oliwa na miano hokeisty.
W następnym meczu gości Nas Roma i częstuje Handanovića czterema bramkami. Jesteśmy rozbici a w pierwszym składzie gra najżałośniejszy kapitan od czasów Vratislava Gresko który to w meczu towarzyskim z dziewczynkami z szkół podstawowych dostał na ostatnie 5 minut opaskę kapitana po czym zszedł po starciu z 14 kg rudą Zuzią. W tej samej pierwszej jedenastce grają gogusiowaty Dodo, muszkieter Kuzmanović, wspomniany pseudo piłkarz Obi, jeden na milion strzałowy Guarin, oraz spasiony M'Villa. Oczywiście są to moje subiektywne oceny i możecie się z tym nie zgodzić.
W grudniu na Mikołaja zlało Nas Udinese a my na święta Chievo. Tuż przed świętami w meczu przyjaźni Lazio pozwoliło Nam zremisować 2-2.
Jedyny pozytywny aspekt odchodzącego 2014 roku, to dymisja Waltera Mazzariego, który nawet jak z rodziną idzie w niedziele do kościoła to stoją „trójką z tyłu” tuż przy konfesjonale a jak kupuje samochód to zawsze BMW bo ma... „trójkę z tyłu”.
Nowy rok nowe nadzieje. Nadzieje również na nowe transfery. W klubie pojawiają się uznane nazwiska. Lucas Podolski, Xerdan Shaqiri oraz Nasz wychowanek Davide Santon. Do tej „trójki” dołączył młody i perspektywiczny Marcelo Brozović. Szczególnie dwóch pierwszych wlewa w serca kibiców ciut więcej nadziei na lepszą drugą połowę sezonu. Jak się później okaże kolejny raz jest to tylko „matka głupich” a sprowadzeni nie prezentują się tak, jak oczekiwano.
W „trzech króli” (to chyba ulubione święto Mazzariego:) remisujemy z Juventusem. Jest to również moment od kiedy Kovacić opada z formy. Czerwona kartka oraz słaby występ powodują, że w mediach obarczony jest winą za kiepski wynik drużyny. Następne dwa mecze to już brak jego osoby w podstawowym składzie. Zwycięstwo z Genoą 3-1 to tylko chwilowe pokrzepienie. Następne mecze to remis z Empoli i przegrana z świetnym Torino, dowodzonym przez Kamila Glika.
Pierwszego lutego Sassuolo bierze na Nas rewanż wygrywając 3-1. Po trzech porażkach z rzędu nastąpił debiut Marcelo Brozovića w pierwszym składzie w zwycięskim meczu z Palermo 3-0 oraz kolejne dwa zwycięstwa z Atalantą i Cagliari. To wydawałoby się, że jest moment kiedy zaczynają być widoczne efekty pracy nowego trenera. Jednak przyszłość przynosi kolejne rozczarowanie.
W marcu Inter nie wygrał żadnego meczu w SerieA odnotowując dwie porażki i dwa remisy. Styczniowe wzmocnienia nie wnoszą do drużyny jakości, a transfer Podolskiego można uznać za klapę roku.
Kwiecień zastał Inter rozmontowany, bez wiary i nadziei pomimo słów jakie padały z ust piłkarzy, boisko weryfikowało to skutecznie. Kapitan bez charyzmy, obrona bez lidera, pomoc również i mimo tego chwała Icardiemu, który regularnie posyłał piłkę do bramki rywali.
4 kwietnia remis z upadłą Parmą, 11 kwietnia w końcu solidne zwycięstwo 3-0 z Hellas Veroną. W derbach 19 kwietnia ponownie remis, natomiast tydzień później zaskakujące 2-1 z Romą a do formy powolutku wraca Hernanes. W następnej kolejce pomimo zwycięstwa 2-1 nad Udinese, które grało w „dziewiątkę”, Inter pozostawia słabe wrażenie. Tylko szczęście pozwoliło na zwycięstwo, które równie dobrze mogło przeistoczyć się w klęskę. Zupełny brak pomysłu na grę przez cały mecz był widoczny aż za bardzo.
W maju tylko cud mógł sprawić, że nasza drużyna będzie grała w pucharach. Nawet cud nie dałby rady się ziścić, gdy popatrzeć na grę Interu. Słabe – z Chievo, zwycięstwo z Lazio tylko dzięki dwóm czerwonym kartkom dla piłkarzy Lazio i świetnej postawie Hernanesa.
W następnej kolejce pewny mistrza Juventus ogrywa Nas bez swoich kluczowych zawodników 2-1 po fatalnym błędzie Handanovića. Później już tylko gwóźdź do trumny w postaci porażki 3-2 z Genoą, na otarcie łez zwycięstwo z Empoli 4-3 i ...WAKACJE! Tak w skrócie można opisać dogorywanie Interu w końcówce sezonu.
Grę w Pucharze Europy można podsumować jako słabą grupę z której Inter wychodzi dość szczęśliwie, udany dwumecz Celtikiem oraz lekcje futbolu od Wolfsburga.
Podsumowanie
Na plus zdecydowanie Icardi- król strzelców SerieA oraz Handanović który był królem rzutów karnych. Z obrońców mógłbym wyróżnić Santona za powiew świeżości po powrocie do Mediolanu, jednak przestoje w grze tego zawodnika powodują, że zapewne długo w Interze nie zagrzeje miejsca. Pomoc to stały wysoki poziom Medela przez większość sezonu i na zmianę dobre i słabe mecze Kovacića i Hernanesa od których miały się zaczynać akcje Interu.
Na minus zdecydowanie Ranocchia. Nie mam zielonego pojęcia jakim cudem taki piłkarz zostaje kapitanem Inter. Bez charyzmy, bez poważania i co najważniejsze bez formy. Na minus w sumie cała obrona z Juanem i Vidićem na czele. Brazylijczyk tylko w wywiadach pokazywał „formę”. Na boisku wg mnie ociężały, często głupkowaty i zakręcony. Dodo i Nagatomo chętnie spakuje sam i wywiozę z Mediolanu. W pomocy Kuzmanović i Obi nie powinni już nigdy się pojawiać w koszulce Interu.
2015/2016
Wiele sezonów rozpoczynamy z nadziejami, żeby z biegiem czasu spuszczać powoli z tonu. Życzę Wam i sobie, żeby 2015/2016 w końcu ustabilizował naszą drużynę. Może tak naprawdę ten rozpoczynający się sezon należy uznać, za przełomowy od czasów nowego właściciela? Oby...
Bodzio
Komentarze (3)