
Po śmierci ojca popadłem w depresję i potrafiłem leczyć ten stan tylko alkoholem. Byłem szczęśliwy tylko wtedy, gdy piłem i nigdy nie przestawałem. Wychodziłem co wieczór i piłem wszystko, co miałem pod ręką: wino, whisky, piwo... dużo piwa. Ludzie myślą, że jestem szalony, bo zrezygnowałem z ogromnych pieniędzy w Interze, bo tam naprawdę sporo zarabiałem. Prawda jest jednak taka, że pieniądze nie zastąpią rodziny. Zrezygnowałem z wielu milionów, ale zyskałem szczęście - wyjaśnił Adriano.
Każdego dnia pojawiałem się w klubie pijany. Nie spałem ze strachu, że się spóźnię. W rezultacie byłem w niedopuszczalnej dyspozycji. Wówczas odsyłano mnie do izby chorych, gdzie mogłem się wyspać. Oficjalnie mówiono, że mam problemy z mięśniami. Nie przestawałem pić i sytuacja stała się nie do zniesienia. Popadłem w konflikt z Mancinim i musiałem opuścić Inter. Udałem się na kurację do Brazylii - dodał.
Sześciomiesięczny pobyt w Sao Paulo nie poprawił sytuacji. - Myślano, że przezwyciężyłem problemy, ale szybko sytuacja wróciła do punktu wyjścia. Byłem sam. Nie było przy mnie nikogo, kto by mnie mógł wspierać, komu mógłbym zaufać i znowu zacząłem pić - powiedział Brazylijczyk.
Wróciłem do Włoch dla Mourinho, ale to nie wystarczyło. Zacząłem znowu imprezować, pić i bawić się z kobietami. Władze klubu nie mogły dłużej znieść tej sytuacji i przestały liczyć na powrót dawnego Adriano. Przykro mi z powodu Mourinho, który nawet pokłócił się z niektórymi działaczami, bo próbował ich przekonać do tego, by mnie zatrzymali.
Komentarze (24)