
Zapraszamy do lektury kolejnego fragmentu biografii Adriano, której jesteśmy partnerem medialnym.
Zamów książkę w przedsprzedaży na: https://bit.ly/fcinter-adriano
- zakładka w formie karty piłkarza GRATIS!
- rabat od ceny okładkowej
- atrakcyjne pakiety z kubkiem nawiązującym do postaci Adriano w grze PES6 i innymi książkami
Fragment:
Mario Balotelli to piłkarz, obok którego nie da się przejść obojętnie. Kocha się go, albo nienawidzi.
Gdy "Super Mario" grał dla Interu doprowadzał do szewskiej pasji Marco Materazziego, o czym wspomniał Brazylijczyk Adriano w swojej autobiografii "Mój największy strach":
„Kiedy wyjeżdżałem z Interu do São Paulo, byłem piątym napastnikiem. Cholera, musiałem się poświęcać i tak też robiłem. Moi koledzy znowu mi pomagali. Jeśli obejrzałbyś sobie tamte mecze, mógłbyś to nawet zobaczyć. Drużyna poruszała się wokół mnie i tworzyła mi sytuacje do strzelenia gola. To jest szacunek czy nie? Mogę uderzyć się w pierś i powiedzieć:
– Grałem ze świetnymi piłkarzami.
I oni wszyscy mnie kochają.
Możesz zapytać. Nawet Balotelli, który od początku miał pomieszane w głowie. Słuchał i szanował tylko mnie, bo podobał mu się mój styl gry i widział, w jaki sposób traktuję ludzi w klubie. Wszyscy byli dla mnie tacy sami. Nikomu nie okazywałem braku szacunku. Nie tak zostałem wychowany. Wprost przeciwnie. Byłem przyjacielem wszystkich i lubiłem też Balotellego.
On dalej jadł spokojnie swoje spaghetti, kiedy przyszedł Zanetti i usiadł po mojej drugiej stronie w stołówce La Pinetiny. Poczułem szturchnięcie. Kapitan na mnie spojrzał:
– Co to ma znaczyć, Adri?, zapytał.
Cholera, widziałem, że mi się dostanie.
– Zrób coś, poprosił Zanetti.
Na szczęście w tym momencie zjawił się Materazzi z tacą, którą postawił tak, że aż zachybotała się jego woda gazowana.
– Spadaj stąd, powiedział do Balotellego. Krótko i ostro. Oni dwaj już mieli swoje spięcia, taka jest prawda. Na boisku ciągle skakali sobie do oczu.
Materazzi był obrońcą, który grał w drużynie od nie wiem jak dawna. Był ambasadorem tego wszystkiego. Balotelli zaś był młodziutkim napastnikiem, który wyglądał jak gwiazdor rocka i właśnie dołączył do pierwszej drużyny. To jasne, że obaj chcieli pokazać, kto ma większe jaja. Normalna sprawa. Odwróciłem się do Balotellego i powiedziałem:
– Ostrzegałem cię. No dalej, stary, zmykaj stąd.
Oczywiście nie zamierzał się nigdzie ruszać. Jadł dalej.
Zanetti na mnie spojrzał. Materazzi też. Pokręciłem głową.
– To nie moja wina. Sam tu usiadł, powiedziałem.
Atmosfera zrobiła się napięta. Szturchnąłem Balotellego w ramię. Z największą życzliwością i stanowczością nakazałem:
– Wstawaj, stary.
Boże, on słuchał tylko mnie. Możesz go zapytać.
– Wstawaj, wstawaj, no już, dodałem i pokazałem gestem.
Balotelli przestał jeść. Rzucił widelec na stół. Podniósł tacę, żeby zmienić miejsce. Materazzi był wściekły. I myślisz, że Balotelli położył uszy po sobie?
– Zobaczysz na treningu, rzucił do Materazziego na odchodne.
Cholera, to było do przewidzenia. Zaczęła się popołudniowa sesja i gdy tylko Balotelli dostał piłkę, popędził w stronę bramki. Materazzi ruszył do niego wkurzony, a ten założył mu siatkę. Ku**a. Jedni się śmiali, inni wciągali powietrze z zaciśniętymi zębami, wiedząc, że zrobi się zamieszanie. Ja podbiegłem, żeby ich rozdzielić. Materazzi chciał zabić Balotellego. Tylko jak przytrzymać tego kolesia?
Materazzi był wyższy ode mnie, kurde. Odciągnęliśmy Balotellego. Zdołałem jeszcze chwycić obrońcę, który toczył pianę z ust – dosłownie. Powiedziałem mu:
– Nie, Materazzi, spokój!.
Odpowiedział: Tak nie można, Adri. Ten chłopak musi mnie szanować.
– Wiem o tym, ale daj mi z nim porozmawiać, poprosiłem, trzymając mojego kolegę, który rwał się do rękoczynów.
Balotelli zawsze taki był – trochę postrzelony, ale i świetnie grał. A w ostatecznym rozrachunku właśnie to się liczy dla zespołu. Nie można mieć grupy złożonej z samych świętych. Zwycięska drużyna piłkarska jest mniej więcej jak dobra impreza. Musi tam być wszystko. Nie mam racji? Wystarczy spojrzeć na to, co Mourinho zdobył z Interem. Tamta grupa była bardzo dobra, stary. Szkoda tylko, że wcale nie było ze mną tak dobrze, jak sądziłem. Po powrocie do Mediolanu zostałem tam krócej, niż sobie wyobrażałem”.
Książka "Adriano. Mój największy strach. Autobiografia", którą objęliśmy patronatem, jest dostępna na: https://bit.ly/fcinter-adriano
Informacje o książce:
Dlaczego ktoś, kto miał wszystko, wybrał autodestrukcję? Alkohol, imprezy, wewnętrzne demony – Adriano nie ukrywa przed czytelnikiem swoich słabości. Czy można zapomnieć o byciu idolem, gdy świat wciąż na ciebie patrzy? On sam próbuje odpowiedzieć na to pytanie, analizując momenty, które doprowadziły go do przepaści.
To opowieść o presji, bólu i strachu przed własnym sukcesem. Ta książka nie jest historią triumfu, lecz brutalną lekcją o tym, jak kruche mogą być marzenia, gdy otacza cię świat, który nie pozwala ci być sobą. Jeśli chcesz zrozumieć, jak łatwo stracić wszystko, ta książka otworzy ci oczy.
Książkę polecają m.in.:
Bez przeczytania tej biografii nie zrozumiesz, co się stało z Adriano. Wgniatająca w fotel, wciągająca, do bólu autentyczna. Jedna z najbardziej oczekiwanych książek piłkarskich ostatnich lat.
Mateusz Święcicki, Eleven Sports
Jeśli pamiętasz choć trochę, co Adriano wyrabiał na boisku, do dziś na pewno przecierasz oczy ze zdumienia, widząc go chodzącego po faweli bez koszulki i z puszką piwa w ręku. Miał być mistrzem świata, następcą wielkiego Ronaldo. Atomową lewą nogą rozrywał siatki bramek od Rio aż po Mediolan. Karierę na strzępy rozerwała Brazylijczykowi własna głowa. Podaj mu papierosa, zapalniczkę i posłuchaj niesamowitej opowieści człowieka, którego za piłkarskiego życia okrzyknięto Imperatorem.
Dominik Guziak, Eleven Sports
Komentarze (1)