
Andrea Colpani udzielił wywiadu dla Sportweek. Pomocnik Monzy mówił w nim m.in. o swojej karierze piłkarskiej, powołaniu do kadry Włoch oraz o tym jak poznał Silvio Berlusconiego.
- Zawsze miałem trudności z grą, odkąd byłem dzieckiem. Za każdym razem spotykałem ludzi, którzy byli fizycznie bardziej gotowi ode mnie. Byłem mały i nie miałem siły.
- Przychodzi mi na myśl gracz Interu Bastoni, z którym trenowałem w Atalancie. Zawsze potrzebowałem tzw. Gavetty. Na przykład po moim ostatnim roku w Primaverze powinienem iść dalej, ale ja zostawałem na kolejny sezon, ponieważ uważałem, że nie jestem jeszcze gotowy iść dalej. Zdecydowałem się wtedy grać w Serie B, zamiast w Serie A, gdzie i tak bym nie zagrał. I wiesz co? Zrobiłbym to wszystko jeszcze raz, ponieważ ten rok w Trapani bardzo mi się przysłużył.
- Jako dziecko zawsze grałem, jako środkowy napastnik. Począwszy od sektora młodzieżowego. Mówili mi: masz wizję możesz grać przed obrońcami rywali, ale ja nie chciałem być środkowym pomocnikiem. Myślałem: Chcę grać blisko bramki, mam strzał i lubię asystować moim kolegom z drużyny.
Palladino.
- Ze swoją wizją futbolu stworzył dla mnie idealne warunki do pokazania swoich umiejętności ustawiając mnie tuż za środkowym napastnikiem. Z nim nabrałem rumieńców. Muszę jeszcze pracować nad utrzymaniem swojego wysokiego poziomu gry przez cały mecz.
Jak trafiłeś do Monzy?
- Jestem na kolacji z rodzicami i odbieram połączenie wideo. Po drugiej stronie był mój agent, Tullio Tini. Mówi tylko: Połączę Cię z dyrektorem. Myślę: Z jakim dyrektorem? Potem widzę Gallianiego i słyszę: Od dzisiaj jesteś zawodnikiem Monzy. Przełknąłem i powiedziałem: Dobrze, dziękuję.
Poznałeś Berlusconiego w 2005 roku, kiedy byłeś dzieckiem, a on był właścicielem Milanu.
- Mój wujek ma agencję reklamową, która współpracuje z Milanem i z Interem, więc zawsze ma bilety na mecze. Raz zabrał mnie i mojego najlepszego przyjaciela na San Siro. To chyba był mecz przeciwko Cagliari. Siedzieliśmy w loży VIP obok Berlusconiego. Wujek wziął nas za rękę i zaprowadził do niego. Prezydent i zdjęcie z dziećmi? Silvio kazał nam usiąść na kolanach, a wujek robił zdjęcia.
- Zawsze będę dziękował prezydentowi. Kiedy o nim mówię jestem podekscytowany. Zawsze był dla mnie miły. Mawiał, że jestem jego ulubieńcem. Może ze względu na moją anielską twarz, a na pewno ze względu na technikę. Pozdrawiał wszystkich, mówił: cześć i ściskał dłoń. Tylko do mnie zwracał się: Cześć Colpani. Jakieś specjalne komplementy? Nic wielkiego. Po dobrym meczu po prostu mówił mi, żebym grał tak dalej. On i Galliani zawsze dodawali mi pewności.
Czy kibicowałeś Milanowi?
- Jako dziecko, tak.
Nazwisko wujka to Boninsegna. Czy był spokrewniony z byłby świetnym napastnikiem Interu i Juventusu?
- Nie, chociaż jego ojciec grał jako napastnik. Teraz żartuje, że zacząłem strzelać gole dzięki niemu. Zawsze pisze do mnie po
meczach.
Twój Idol.
- Na boisku zawsze Messi, ale przede wszystkim Iniesta. Iluzjonista. Mój idol odkąd pamiętam. Potrafił sprawić, że piłka znikała i zjawiała się z powrotem. De Bruyne punktem odniesienia? Tak, ale on jest bardziej fizyczny ode mnie. Piłkarzem, którego uwielbiam oglądać jest Bellingham. Ma wszystko: technikę, atletykę, a przede wszystkim potrafi znaleźć się we właściwym miejscu i o odpowiedniej porze.
Nie mów, że reprezentacja narodowa to spełnienie marzeń. Powiedz lepiej, czy pasujesz do stylu gry preferowanego przez Spallettiego?
- Moim zdaniem tak, ponieważ to trener, który grał w piłkę i docenia jakościowych zawodników. Jego Napoli było spektaklem, ale musze powiedzieć, że to spełnienie marzeń. Ktokolwiek zaczyna grać w piłkę ma trzy cele: Grać w Serie A, w Lidze Mistrzów i w reprezentacji. Dwa z tych trzech celów udało mi się osiągnąć.
Komentarze (2)
- Jako dziecko, tak."
Nic nie szkodzi.