
Nie przypominam sobie, bym był kiedyś przyzwyczajony do porażek Interu Mediolan. Nie przypominam sobie, by kiedykolwiek nie robił na mnie wrażenia wynik porażki 2:5. A jednak po tym sezonie wszystko uległo zmianie - ostatniego meczu Serie A nie zdołałem obejrzeć na żywo z powodów odgórnych, aczkolwiek niespecjalnie mnie to mierziło - pozytywnego wyniku się nie spodziewałem. I słusznie, Udinese rozniosło Internazionale na własnym stadionie aż 2:5.
Można się długo rozwodzić nad kwestią przyczyn tak fatalnego sezonu. Powodem, który wydaje się być najbliżej sedna, jest chyba plaga kontuzji w Czarno-niebieskiej części Mediolanu. Nie da się ukryć, ponad 50(!!) urazów w sezonie jest wynikiem zahaczającym o ewenement na skalę światową, od drugiej części sezonu il Biscione musieli grać właściwie już rezerwą, obecnie cały trzon drużyny jest pod stałą opieką medyczną - w tym il Capitano, niezniszczalny Javier Zanetti, do którego należy szereg rekordów związanych z ilością rozegranych spotkań z rzędu. Po czyjej stronie leży wina ? Zdarza się często, że to trener jest odpowiedzialny za przygotowanie fizyczne drużyny do sezonu, jednakże w wypadku tak niedoświadczonej osoby jak Stramaccioni można zakładać, że w dużej mierze to zadanie zostało przypisane sztabowi medycznemu - efekty widać gołą ręką. Sprawa jest o tyle ciekawa, że nie tylko starsi zawodnicy doznawali często urazów, bo byli to też ich młodsi koledzy, w tym nawet zupełne młokosy.
Kolejna sprawa - transfery i finanse klubu. Jeśli chce się mieć aspiracje do miana pretendenta do tytułu, trzeba się liczyć z kosztami utrzymania zawodników, którzy są w stanie to zapewnić. Był w stanie zapewnić to Sneijder i Coutinho, ale najwyraźniej nie po drodze im było ze „zwycięskim Interem". Z drugiej strony, Moratti zgarnął na transakcjach za tę dwójkę fortunę, było to widać po rozrzucanych pieniądzach na lewo i prawo, tylu klasowych zawodników zawitało do bram klubu, że z całego tego dobrobytu Massimo uznał, że nikogo nie potrzebuje. No, może poza Tomasso Rocchim. Ale nie będę sobie stroił żartów, sytuacja jest poważna, doszły mnie słuchy, że dokucza mu demencja starcza. Właściwie to nasz tuz futbolu z Lazio dał mi iskierkę nadziei, że może Moratti zatrudni ponownie Alvaro Recobę - wiek podobny, umiejętności półka wyżej, nic, tylko zaproponować lukratywny kontrakt. Wracając do kwestii finansów klubu, nie jestem pewien co jest przyczyną takiego stanu rzeczy. Mówi się o żrącym od środka Włochy kryzysie i morderczych podatkach, ale Juventus zarówno od strony sportowej jak i finansowej trzyma się całkiem nieźle. Można ? Można ! Zobaczymy jak rozwiąże się sprawa z nowymi inwestorami, kto wie, może wraz z ich nadejściem będziemy mogli zaobserwować wyparowanie świętego, do niedawna, powodu naszych klęsk transferowych, czyli Finansowego Fair Play ?
Na deser pozostawiłem sobie naszego młodziana na ławce, czyli Andreę Stramaccioniego, którego mi najbardziej szkoda. Cała czara goryczy została wylana na jego twarz, nie obeszło się też bez chluśnięcia wiadrem pomyj w stronę wciąż aktualnego trenera Nerazzurrich. Jednakże czy rzeczywiście powinniśmy go winić za całokształt ? Owszem, brak mu doświadczenia a sytuacja należała do tych ekstremalnie trudnych, bo ciężko inaczej nazwać wyciągnięcie z kryzysu takiej firmy jak Internazionale, a Andrea jej nie zdołał udźwignąć. Doszła do tego plaga kontuzji, skład był osłabiany też przez zarząd i jego poczynania na rynku transferowym, nie było za bardzo komu grać. Z drugiej strony, pamiętam też początek sezonu do trzeciego listopada ubiegłego roku, kiedy to Mediolańczycy pokonali Juventus 3:1 na ich własnym stadionie, utarli im nosa i odebrali możliwość przypisania sobie tytułu zespołu z 50 kolejnymi meczami bez porażki. Od tamtej pory w Serie A Inter odniósł mniej zwycięstw niż w pierwszych 11 meczach sezonu. Od tamtej pory Inter mógł cieszyć się ze zwycięstwa na rodzimym podwórku zaledwie 7 razy. Dochodzi do tego również dotkliwa porażka z Tottenhamem. Owszem, bój był heroiczny i zabrakło naprawdę niewiele do happy end'u, ale należy pamiętać, że Anglicy w pełnym składzie roznieśli Czarno-niebieskich aż 3:0 nie pozostawiając im wtedy żadnych złudzeń która drużyna była dojrzalsza od drugiej o dobre kilka klas. Można też wspomnieć o nieco nieprzychylnych decyzjach arbitrów, podyktowanych niesłusznie rzutach karnych i ogólnym fenomenie braku szczęścia drużyny il Biscione. Zatrważające są statystyki z tego sezonu, wystarczy tylko wspomnieć o 7 meczach w Serie A bez strzelonego choćby jednego gola dla mediolańczyków, podczas gdy czyste konto zachowane było 10 razy, co wynikiem mogłoby być zadowalającym dla średniaka ligi włoskiej. Chociaż, jeśli się nad tym nieco dłużej zastanowić, nie powinno być to może jednak tak zaskakujące. Następnie, aż 57 straconych goli, co daje średnią półtorej bramki na mecz, obrazuje nam w jak bardzo opłakanym stanie jest obrona 18-krotnych Mistrzów Włoch. Dalej, 5 ostatnich meczów w sezonie bez zwycięstwa, zaledwie 8 z 18 meczów wygranych na Giuseppe Meazza i wreszcie brak Nerazzurrich po raz pierwszy od 14 lat w europejskich pucharach - wynik przerażający, bliski niechlubnym 17 wiosnom bez Scudetto.
Daleko mi do zachowania optymizmu myśląc o przyszłości la Beneamata. Klub ma stawiać na młodzież i sukcesywnie odbudowywać finanse tnąc najbardziej lukratywne kontrakty zawodników. Nie jestem taki pewien co do stawiania na młodych piłkarzy, bo w takim razie skąd decyzja o sprzedaniu Philippe Coutinho ? 20-letni Brazylijczyk zachwyca wszystkich w Liverpoolu, w Serie A niespecjalnie błyszczał. Co prawda w jego miejsce zakupiony został Mateo Kovačić, który zdaje się być nadzieją Interu na przyszłość, ale marna to wymówka jeśli Nerazzurri chcą budować drużynę opartą na młodzieży. Lukratywnych kontraktów już w Czarno-niebieskiej części miasta nie ma, klasowych zawodników - również. Ostatni piłkarz Interu z podobną renomą jest w tej chwili obiektem westchnień Dumy Katalonii, a znając zapędy prezydenta Internazionale, Massimo Morattiego, nie możemy być pewni co do tego czy pozostanie w drużynie na kolejny sezon. Mówi się o pokaźnych rozmiarów zastrzyku finansowym napływającym z ewentualnej sprzedaży Handanoviča, bo to o nim mowa. To, że na ławce nie ma obecnie żadnego godnego następcy Samira jeszcze nic nie zmienia, bo cytując klasyk: „Hajs się musi zgadzać".
Ciężkie to czasy dla kibiców Interu Mediolan. Czasy, które śmiało można nazywać próbą wierności, wiary, miłości. Czy prędko się skończą ? Kto wie, może tak już pozostanie nawet na zawsze, może klub popadnie w bagno żałości, wstydu, bezradności, marazmu i bezmyślności w zarządzaniu, z których nie zdoła się już nigdy wykaraskać. Kto wie ?
Komentarze (19)
A co do tego Juventusu w 2 akapicie: można , a dlaczego ? A dlatego że Juve zarabia z tytułu posiadania swojego własnego stadionu, Inter natomiast nie. I dlatego można.