
Inter w Lidze Mistrzów zdecydowanie różni się od tego, który gra w Serie A. W europejskich rozgrywkach Nerazzurri są od krok od półfinału, natomiast w lidze włoskiej poza miejscem dającym udział w przyszłorocznej rywalizacji europejskiej elity klubowej. Na temat tej różnicy jeden ze swoich artykułów poświęcili dziennikarze La Gazzetty dello Sport.
W lidze włoskiej Inter zaliczył do tej pory 10 porażek ligowych. Nerazzurri oddają punkty rywalom, którzy nie powinni nawet marzyć o najmniejszej zdobyczy punktowej w starciu z mediolańską drużyną. Z kolei w Lidze Mistrzów podopiecznych Inzaghiego udało się pokonać tylko Bayernowi.
Dziennikarze uważają, że przyczyną takiego stanu rzeczy jest to, iż do rywalizacji ligowej Nerazzurri startują z pozycji faworyta co z kolei plącze im nogi. Inter nie może sobie pozwolić na to, aby czekać co zrobi przeciwnik. Mediolańczycy sami muszą przejąć inicjatywę i grać, aby zdobywać kolejne bramki. Niestety nie zawsze tak wygląda podejście drużyny do takich spotkań. Piłkarze nie raz czekali na to co zrobią drużyny, dla których wynik 0-0 jest pożądanym rezultatem, nawet w starciu z równymi sobie rywalami. Takie podejście z kolei odbija się na wynikach osiąganych przez Inter.
W europejskich rozgrywkach zazwyczaj nie byli faworytami i nie oczekiwano od nich pokonania każdego rywala. Piłkarze grali więc pod mniejszą presją, ale bardziej wycofana postawa jest dla nich idealnym środowiskiem, dlatego lepiej wyglądają w Lidze Mistrzów niż w rozgrywkach ligowych.
Zdaniem dziennikarzy u podstaw tego problemu może znaleźć się także różnica w motywacji. Twierdzą oni, że europejskie rozgrywki są pokazywane do wielu krajów świata, stąd piłkarze chcąc się pokazać z jak najlepszej strony grają bardziej zmotywowani. Odwrotnie w przypadku rozgrywek ligowych. Tutaj stawiany jest zarzut Simone Inzaghiemu, że ten nie potrafi odpowiednio zmotywować swoich piłkarzy.
Z drugiej strony na obronę Nerazzurrich dziennikarze przywołują fakt, że piłkarze kreują sobie dużo sytuacji, ale nie potrafią ich wykorzystać. Jeśli potrafiliby częściej finalizować swoje akcje, zdobywaliby więcej bramek, co równałoby się większej ilości punktów i równocześnie lepszej pozycji w tabeli. Nikt by wtedy nie zwracał uwagi na różnice, z jaką mamy do czynienia w rozgrywkach ligowych,a tymi pucharowymi.
Komentarze (11)
Strzelonych mamy mamy 48, tyle samo co Milan. Napoli ma 66 więc jesteśmy z Milanem na drugim miejscu w lidze pod względem strzelonych bramek. Za nami są Atalanata z Juve 47, Lazio 46. Później Roma i Udinese mają po 39 czyli już sporo mniej. Bologna 38, Sassuolo 37.
To pokazuje, że naszym największym problemem jest gra w obronie. Jeśli byśmy mniej tracili to atak to spokojnie powinien pociągnąć do przodu. No ale lećmy na hurrraaa za tym co piszą gazety.
Co innego, gdybyśmy nie potrafili sobie kreować sytuacji, grali kompletną kupę.