Włoskie stadiony od długiego czasu świecą pustkami w związku z obostrzeniami walczącymi z pandemią COVID-19. Dziś mają zapaść decyzje w sprawie dopuszczalnej frekwencji meczowej na nadchodzący sezon.
Wszyscy włoscy kibice z utęsknieniem czekają na powrót na stadiony, a kluby z jeszcze większym napięciem czekają na tysiące sympatyków na swoich obiektach. Dziś włoski rząd ma zdecydować między innymi w tej kwestii. Na takie rozwiązania naciskają kluby, które bez dochodów z dni meczowych mają coraz większe problemy finansowe. Przecieki prasowe mówią, że Valentina Vezzali, podsekretarz stanu, optuje za zapełnianiem stadionów do 75% maksymalnej frekwencji. Według Repubblici prawdopodobna jest decyzja, według której na początku rozgrywek areny sportowe będą mogły przyjąć 50% całkowitej pojemności, a następnie stopniowo tę wartość podwyższać - w zależności od rozwoju wydarzeń i po obserwacji wzrostu zakażeń wirusem.
Teoretycznie, przez taką decyzję najbardziej ucierpiałby Inter, który od lat ma najwyższą średnią frekwencję na swoich meczach. W przypadku Giuseppe Meazzy 50% kibiców to nieco ponad 39 tysięcy miejsc, a zatem około 25 tysięcy mniej, niż wynosiło średnie zapełnienie stadionu przed wybuchem pandemii.
Jak dotąd kluby Serie A oraz Serie B nie rozpoczęły sprzedaży biletów, które w obecnej sytuacji mogą podrożeć, a ponadto cały czas nie znamy systemu ich nabywania.
Komentarze (4)
Zachoruja tylko niezaszczepieni ale to ich swiadomy wybor.W ten sposob wszyscy sa zadowoleni.
Jak sie szczepilem to mam wywalone na niezaszczepionych czy zachoruja i jak zachoruja a niezaszczepieni moga ogladac mecze i miec wywalone na wirusa.