
Simone Inzaghi był do dyspozycji dziennikarzy podczas tradycyjnej przedmeczowej konferencji prasowej. Włoski szkoleniowiec podkreślał dumę ze swojego zespołu, który w pełni zasłużył na obecność w ósemce najlepszych klubów Europy.
Czy magia Champions League wystarczy, aby przeskoczyć trudności, z którymi obecnie się mierzycie?
- Wiemy jaki przebieg ma nasza podróż przez obecny sezon. Jesteśmy rozczarowani remisem z Parmą, bo bardzo zależało nam przecież na kolejnym ligowym zwycięstwie. Przeciwnik stanął jednak na głowie, aby odwrócić losy spotkania. Przed nami pojedynek z bardzo wymagającymi rywalami, którzy dla wielu mogą jawić się jako faworyci całego dwumeczu. Zawodnicy mają świadomość jak wiele kosztowało nas dotarcie do tego etapu rozgrywek i nie zamierzają tego zmarnować. Zasłużyliśmy na to, gdzie jesteśmy. Zależy nam na rozegraniu dobrego meczu i wywiezieniu korzystnego rezultatu z terenu, na którym nikomu nie gra się łatwo.
Gdzie przebiega granica między Waszymi marzeniami, a presją wygranej?
- Zachowajmy odpowiednią koncentrację, to podstawa. Na naszą postawę w meczu z Parmą złożyło się wiele czynników. Ani ja, ani Farris nie chcieliśmy celowo zaszkodzić drużynie. Nasze decyzje i zmiany były podyktowane dobrem drużyny i zarządzeniem naszym zdrowiem i kondyncją. Cztery zmiany, których dokonaliśmy były związane z ryzykiem kontuzji, lub powrotami po urazach. Wylało się na nas wiele niepotrzebnej krytyki, ale to coś, co obserwujemy w takich sytuacjach regularnie. Niektóre wypowiedzi nie były potrzebne. Zostało powiedziane za dużo.
Jak wygląda sytuacja Bastoniego, Calhanoglu i Dimarco?
- Calhanoglu wycierpiał swoje. Nadal odczuwa ból, ale mam nadzieję, że będzie gotowy do gry. Bastoni ma się dobrze i jest raczej bliższy normalnego występu. Gorzej wygląda sytuacja z Dimarco. Jeśli chodzi o Lautaro, to od początku naszym założeniem było, że w ostatnim meczu zagra tylko 45 minut. To i tak za dużo, bo jego ostatnia kontuzja zwykle zajmuje trzy tygodnie, aby wrócić do pełni zdrowia. On zameldował gotowość już po 16 dniach. Cieszę się, że Arnautović był gotowy, aby go zastąpić. Jasne, mogliśmy dowieźć zwycięstwo z Parmą. Nikt jednak nie analizuje tego, jaka jest sytuacja wewnątrz drużyny.
Bologna zagra z Napoli. Będziecie śledzić ten mecz, czy myślicie tylko o Bayernie?
- Bologna-Napoli to będzie świetny mecz. Zagrają dwie drużyny, które świetnie radzą sobie w rozgrywkach. Nie mamy na to jednak czasu, skupiamy się tylko na sobie. Nie dbamy o rzeczy, na które nie mamy wpływu. Jedyne o czym myślimy to Bayern. Wykonamy swoje zadanie i wrócimy myślami do zmagań w Serie A.
Dwa lata temu wskazywałeś, że Bayern jest poza Waszym zasięgiem. Inter dogonił rywala?
- Jest w nas olbrzymi szacunek do Bayernu, ale uważam, że bardzo się rozwinęliśmy. Różnice w budżetach są oczywiste, ale w tym sezonie prezentujemy się lepiej od nich. Bayern gra świetną piłkę. Prowadzi ich zdolny trener, który czuje się tu jak w domu. Dla nas nasza wartość jest jednak bezdyskusyjna, bardzo podnieśliśmy swoją jakość.
Spodziewasz się Bayernu grającego z dużą instensywnością?
- To część stylu gry, który sobie wypracowali. Każdy pojedynek, w którym się z nimi mierzyłem, cechował się właśnie intensywnością. Bayern jest zespołem z wieloma świetnymi zawodnikami, nawet jeśli kilku z nich brakuje z powodu urazów. Absencje dotyczą również nas, nie będzie z nami Asllaniego i Correi. Na dłużej wypadli też Zieliński, Taremi i Dumfries. W tym meczu musimy pokazać jedność jako drużyna. Razem szukać okazji, razem cierpieć.
Dużo było ostatnio mowy o nadchodzącym rozstaniu Bayernu z Mullerem. Co o tym sądzisz?
- Thomas jest wielkim mistrzem. Już teraz możemy nazywać go legendą. Zasłużył na każde trofeum, które ma w swoim dorobku. Bardzo cenię go jako piłkarza, gra z zaangażowaniem, obok którego żaden trener nie przejdzie obojętnie. Był wielkim zagrożeniem za każdym razem, gdy spotykałem się z nim na boisku.
Jak poważnym osłabieniem jest brak Jamala Musiali?
- Mówimy o wielkim talencie, on będzie jednym z najlepszych piłkarzy na świecie przez długie lata. Jego absencja to wielki cios dla Bayeru. Jednak jeśli słyszysz, że w jego miejsce mogą zagrać Muller lub Gnabry, to zdajesz sobie sprawę o jak poważnym klubie mowa.
Gdy Inter walczył o drugą gwiazdkę, w klubie głośno mówiło się o tym, że Serie A jest priorytetem. Co się zmieniło, że teraz te głosy ucichły?
- Nic się nie zmieniło. Mamy swoje cele i aspiracje. Wygraliśmy sześć trofeów, a w naszym zasięgu były jeszcze dwa kolejne. Jestem dumny z tego, jaką drogą idziemy i jak wysoko mierzymy. Inter nie jest odpowiednio doceniany za to, co robi. Dwa miesiące temu byliśmy w wielkich tarapatach, ale poradziliśmy sobie, mimo że do gry nadawało się tylko 14 zawodników. Myslę o tym, gdy teraz tak dużo mówi się o absencjach w Bayernie. Jesteśmy ambitni, staramy się nie narzekać. Jest w nas dużo pewności siebie. Nasza organizacja i determinacja to klucz do dobrych rezultatów. Tak samo chcemy zaprezentować się w kolejnym meczu.
Jak duży dystans dzieli włoskie kluby od struktur takich, jak te w Bayernie?
- Spory. Zatarcie tych różnic będzie nas kosztowało wiele pracy. Inter jest jednak pewnym wyjątkiem i dobrze radzi sobie na wielu frontach. Nasz budżet jest mniejszy, niż wielu klubów na tym poziomie. Potrafimy sobie z tym jednak radzić dzięki grupie wspaniałych zawodników i kreatywnych działaczy. Siła tego klubu tkwi w ludziach. Gdyby to ode mnie zależało, to przyznałbym nam dodatkowe trofeum za samo pozostanie konkurenyjnymi przy tak ogromnych cięciach. Utrzymanie się w ósemce najlepszych klubów w Europie w takich warunkach to duży wyczyn. Jesteśmy z tego bardzo dumni.
Komentarze (0)