
Massimo Moratti. Ikona włoskiego futbolu, ale przede wszystkim największy fan Nerazzurrich na świecie. Nie ma co do tego żadnych wątpliwości. Ogromne ilości petrodolarów przelane przez jego czarno-niebieskie serce do ukochanego klubu są tylko jednym z wielu przejawów uczucia, którymi uraczył Inter Mediolan. Niemalże intymne wiązanie się z zawodnikami, których sprowadził do klubu, jak z Alvaro Recobą, Ronaldo czy Javierem Zanettim tylko to potwierdza - to nie był nigdy tylko i wyłącznie biznes i promowanie swoich interesów.
Pamiętamy jak przyszedł do nas w 1995 roku i niemalże z miejsca chciał zdobyć wszystko co się dało. Tak jak każdy kibic by zrobił, on też wydał gigantyczne kwoty na transfery piłkarskich gwiazd i wkrótce sprowadził najlepszego piłkarza w ówczesnym świecie, samego Ronaldo. Nie wszystko potoczyło się po jego myśli, trenerów zmieniał może nie jak rękawiczki, a bardziej adekwatne byłoby porównanie do kupna nowych paczek Marlboro, które palił i nadal pali z namiętnością jak smok. Wciąż nie mógł zdobyć z Interem mistrzostwa Włoch, aż do afery Calciopoli z 2006 roku, kiedy okazało się, że za brak sukcesów można było obarczyć wiele włoskich klubów, które ustawiały sędziów w lidze. Po ogromnych karach nałożonych na największe kluby Serie A, Inter pozostał hegemonem na rodzimych boiskach przez kolejne 5 lat. Miało to dla fanów czarno-niebieskich dodatkowy smak, w końcu ostatnie Scudetto zagościło w klubowej gablotce przeszło 17 wiosen wcześniej. Najbardziej oczekiwane trofeum, puchar Ligi Mistrzów doszedł po 45 latach w 2010 roku, kiedy FC Internazionale dokonało tego, czego nigdy wcześniej i póki co, nigdy później nie osiągnął żaden klub z półwyspu Apenińskiego - Tripletta. Mistrzostwo Włoch, Puchar Włoch i Puchar Ligi Mistrzów w jednym sezonie.
Kolejne lata to już niestety schyłek formy drużyny i kryzys trawiący interesy prezydenta Interu. Oszczędności po raz pierwszy weszły na pierwszy plan, co mocno odbiło się na klubie. Po sukcesach z 2010 roku udało się zaledwie raz stanąć na podium, tuż za Milanem, a w obecnych rozgrywkach próżno szukać czarno-niebieskich w pucharach europejskich. Skład jest w przebudowie, a sam Massimo postanowił oddać klub w ręce Ericka Thohira, miliardera z Indonezji. Nie zrobił tego z radością, aczkolwiek ma być to decyzja z myślą o dobro klubu, który musi się rozwijać, a czego Moratti w tej chwili nie potrafi mu zapewnić.
Te wszystkie lata od 1995 do 2013 roku zdecydowanie zasługują na dłuższy hołd, ale myślę, że 18 lat w pigułce również jest miłym upamiętnieniem rządów Massimo Morattiego. Miłego oglądania, nie zapomnijcie podzielić się ze mną swoimi opiniami i rozsyłajcie to wszystkim fanom Interu. Takiego człowieka może długo nie być w naszym klubie.
Komentarze (13)
Grazie Moratti!