
Już niedługo w elitarnej Champions League czekają nas arcyciekawe spotkania. Los znów skojarzył ze sobą angielskie i włoskie ekipy : Inter zmierzy się przecież z Chelsea, natomiast Milan będzie musiał pokonać ‘Czerwone Diabły’. Scenariusz, w którym potentaci z kraju Albionu eliminują obie mediolańskie drużyny, znów może się powtórzyć. Nie ma co do tego wątpliwości, że teraz angielskie i hiszpańskie potęgi rozdają karty w Lidze Mistrzów. A przecież jeszcze nie tak dawno Nerrazurri wygrywali z Arsenalem na Highbury, a Milan skutecznie punktował Manchester na San Siro. Niestety, w obecnej sytuacji możemy chyba mówić o pewnego rodzaju stagnacji we włoskim futbolu, na którą składa się kilka przyczyn.
[hide]Pierwszą z nich i zdecydowanie najistotniejszą jest Calciopoli. Co do słuszności kar nie ma żadnych wątpliwości, jednak poziom Serie A po aferze znacznie się obniżył. W jednej chwili Juventus stał się drugoligowcem, zaś Milan zwykłym średniakiem. Doprowadziło to do niekwestionowanej dominacji Interu, co może Stanowić problem również dla… samego Interu. Mediolańczycy nie mają godnych konkurentów do walki o mistrzostwo od kilku sezonów. Niewątpliwie zmniejsza to presję i demotywuje w pewien sposób zawodników. Do większości meczów piłkarze z San Siro podchodzą ze świadomością, że w razie utraty punktów nadal pozostaną na pierwszym miejscu w tabeli.
Na kolejny problem w Serie A zwrócił uwagę Jose Mourinho stwierdzając, że na Półwyspie Apenińskim liczy się nie styl, lecz wynik. Dobitnie przekonaliśmy się o tym przy okazji meczu Inter – Lazio. Szybka bramka Eto’o praktycznie zakończyła zawody : gospodarze grali w ‘dziadka’ z Rzymianami, którzy i tak chyba pogodzili się z porażką po golu Kameruńczyka. Mecz pamiętam między innymi dzięki śmiesznym pomyłkom komentatora Canal + - Tomasza Lipińskiego. Paradoksalnie Lipiński zwrócił jednak uwagę na bardzo ciekawą rzecz: <i>Piłkarze Interu nie muszą grać w takim spotkaniu na 100%, aby wygrać. Później jednak ciężko jest im zwyciężać w Lidze Mistrzów, gdzie każdy błąd i brak koncentracji kosztuje bardzo drogo</i>. Trudno nie zgodzić się w tej kwestii z komentatorem. Założę się, że piłkarze Arsenalu czy Barcelony więcej pracy wykonują na treningach, niż zawodnicy Interu w takich meczach jak ten z Lazio. Drużyny angielskie są przyzwyczajone do szybkiego tempa i ciągłej rywalizacji - w Premier League każda strata punktów jest tragedią, jeśli chce się zdobyć mistrzostwo. Gdy zaś United czy Chelsea wygrają różnicą jednego gola, oddając przy tym trzy strzały na bramkę rywala, następnego dnia są krytykowane przez niemal wszystkie gazety w kraju.
Na tym jednak nie koniec. Wszystkie powyższe czynniki zdaja się przyczyniać do faktu, że gwiazdy futbolu nie palą się do występów w Serie A. Jedynie najlepsi piłkarze Bundesligi są skutecznie kuszeni przez włoskich potentatów ( np. Diego, Lucio). Ktoś może powiedzieć, że Snejider i Eto’o to przecież nietuzinkowi gracze. Zgadzam się z tym w zupełności, jednak nie jest to wcale tajemnicą poliszynela, że dwaj piłkarze, którzy dziś decydują o obliczu Interu, zostali wręcz wyrzuceni ze swych poprzednich klubów – Eto’o z Barcelony, zaś Sneijder z Realu. Nie chce mi się wierzyć w to, że niebawem zobaczę Gerrarda bądź Fabregasa w czarno-niebieskim trykocie.
Wielu pewnie stwierdzi, że nie odkryłem Ameryki. Dziwi mnie jednak, dlaczego Włosi nie dążą za wszelką cenę do zmniejszenia dystansu, który dzieli ich kluby od angielskich i hiszpańskich potentatów. Wszystko wskazuje na to, że aby skutecznie rywalizować z takimi klubami jak Manchester czy Arsenal piłkarze z Półwyspu Apenińskiego muszą dorosnąć nie tylko piłkarsko, ale także mentalnie. Nie oznacza to jednak, że przekreślam szansę Milanu i Interu na awans do kolejnej rundy Champions League. W świecie futbolu nic nie jest przecież pewne.
Komentarze (31)
Dodajmy do tego przestarzałe,stadiony,będące własnością miast; rasizm; wysokie podatki i nic dziwnego,że SerieA słabnie z roku na rok.