Felietony

Panie, Panowie: Javier Adelmar Zanetti (11)

Autor:
Źródło: różne
około 5 lat temu
4736
11

 

"Dziękuję tacie, który nie mógł być dzisiaj w Mediolanie, ale mówił, że będzie oglądał mnie teraz w swoim domu w Argentynie. Dziękuję mojej mamie, która patrzy na mnie z nieba i wiem, że jest w tym momencie równie szczęśliwa, co ja." - mówił Javier Zanetti na swoim pożegnaniu, oklaskiwany przez dziesiątki tysięcy kibiców zgromadzonych na Giuseppe Meazza. Wzruszenie, które malowało się tamtego dnia na jego twarzy, towarzyszy mi oraz innym fanom do dzisiaj.

Sześć lat temu piłkarskie "pas" powiedział jeden z najbardziej szanowanych piłkarzy w historii futbolu. Kapitan, dżentelmen, człowiek. 

 

Zacznijmy od końca. Pamiętny dzień - 10 maja 2014 roku. Zanetti w akompaniamencie oklasków i okrzyków Roberto Scarpiniego wychodzi na murawę w specjalnej opasce kapitańskiej z nadrukowanymi nazwiskami wszystkich piłkarzy Interu, z którymi kiedykolwiek pojawiał się na boisku. Kilkanaście minut wcześniej Inter wygrywa 4-1 z rzymskim Lazio i kończy sezon Serie A na 5. lokacie, zapewniając sobie tym samym awans do kwalifikacji Ligi Europy w przyszłym sezonie. W składzie Nerazzurrich m.in. Kuzmanović, Jonathan czy Taider. Za plecami przemawiającego kapitana Massimo Moratti, Erick Thohir i Walter Mazzari. Nie mam zamiaru pastwić się nad ówczesnym Interem, ale podkreśliłem to, żeby pokazać przekrój kariery Zanettiego w czarno-niebieskich barwach.

Piąte miejsce w tabeli..., a zaledwie 4 lata wcześniej trofeum Ligi Mistrzów uniesione wysoko nad głową po pokonaniu Bayernu Monachium w finale w Madrycie. Tyle wspaniałych chwil okraszonych pucharami, a jednemu z najważniejszych piłkarzy Interu Mediolan przyszło pożegnać się z ukochanym klubem w momencie, kiedy ów klub pikował w swojej historii. Czy byłoby lepiej, gdyby Argentyńczyk zawiesił buty na kołku po sezonie 2009/2010? Być może. 

 

 

 

                               

 

Przypadek? Nie (tak) sądzę.

W mowie pożegnalnej, o której sobie rozmawiamy, padły także słowa podziękowania dla Massimo Morattiego, a właściwie "Dla całej rodziny Morattich". Nie ma się czemu dziwić, gdyby właściciel Interu nie zaufał swojej intuicji lata temu i nie dostrzegł - anonimowego wtedy dla większości - piłkarza, ta legenda nigdy nie miałaby swojego miejsca na kartach historii.

Cofnijmy się do 1994 roku. Na gabinetowe biurko Massimo Morattiego trafia kaseta z "pokazowym" meczem reprezentacji młodzieżowej Argentyny. Jak się okazuje, materiał wideo został dostarczony przez agenta Ariela El Burrito OrtegiTo on miał wzbudzić zachwyt w oczach włoskiego potentata i trafić na Półwysep Apeniński, aby - jak się wtedy "wróżyło" - zrobić karierę porównywalną z "Boskim" Diego Maradoną. Tak się jednak nie stało, a Ortega dopiero trzy lata później trafił do Europy, kiedy poznali się na nim działacze Valencii. Massimo Morattiemu zaimponował z kolei inny zawodnik, zdecydowanie niżej ustawiony na murawie boiska. Włoch zachwycił się talentem jednego z obrońców, niejakiego Javiera Zanettiego i wymyślił sobie, że ten chłopak trafi do jego Interu. Jak pomyślał, tak zrobił - tłumacząc, że widzi w tym zawodniku potencjał na piłkarza kompletnego, który poza imponującą fizycznością, ma także do zaproponowania argumenty w ofensywie. 

Moratti uchodził wtedy za osobę, której ciężko odmówić (właściwie to nie tylko wtedy). Zanetti został sprowadzony do Interu z argentyńskiego Banfield w 1995 roku w towarzystwie Sebastiana Ramberta - pewnie niewielu pamięta tego drugiego zawodnika, który - delikatnie mówiąc - nie zrobił w czarno-niebieskich barwach zawrotnej kariery. Wręcz przeciwnie, już rok później odszedł w niesławie - po rozegraniu zaledwie dwóch oficjalnych spotkań (chociaż i tutaj statystyki nie są do końca jasne) - do Realu Saragossa i słuch o nim zaginął. 

Decyzja o przejściu do europejskiego klubu nie była dla Zanettiego łatwa, pewnie dlatego ostatnimi czasy opiekuje się i wspiera Lautaro Martineza bo wie, że zmiana klubu i opuszczenie rodzinnego kraju (ba, kontynentu!), to życiowy krok z gatunku ciężkich. "Na szczęście dla piłki nożnej" Javier Zanetti ostatecznie pojawił się w Mediolanie - przestraszony, nieznający języka, kompletnie niezauważany i popychany gdzieś na klubowych korytarzach, z plastikową torbą z ubraniami. Tak oto narodziła się legenda, która zadebiutowała w meczu przeciwko Vicenzy 27 sierpnia 1995 roku. 

 

From zero to hero

Klasyczna, nadająca się na podkład scenariusza historia chłopaka, który z dzielnicy biedy przebija się na sam szczyt - czy tak było w przypadku Zanettiego? W dużej mierze tak, chociaż nie do końca. W obu przypadkach najważniejszym czynnikiem jest miłość do futbolu, traktowanie go jako odskocznię od szarej codzienności, która towarzyszy młodemu chłopakowi od urodzenia. Przedmieścia Buenos Aires i dzielnica portowa to zdecydowanie pozycja z dolnej części listy "Gdzie chciałbym przyjść na świat". Mały Javier kochał piłkę i wraz z całą lokalną społecznością zachwycał się drużyną Independiente (drużyną, od rezerw której niewiele później się odbił).

Jednak od klasycznego bohatera filmów piłkarskich różniła go podstawowa rzecz - podejście do pracy. Dla ekranowych piłkarzy futbol zazwyczaj jest nie tylko jedyną i najważniejszą rozrywką, ale także planem na przyszłość. Pracę traktują jak męczącą konieczność, która ma przynieść jedynie korzyść finansową i pozwolić przeżyć "do pierwszego". Zanetti miał nieco inne podejście do pracy, śmiało możemy nazwać go pozytywistą (ciekawe czy czytał Orzeszkową), gdyż Javier czerpał radość przede wszystkim z pożytku płynącego ze swojej pracy. Uważał, że jeśli to, co wykona (najczęściej usługi budowlane) sprawiają satysfakcję innym, będzie to także satysfakcjonujące dla niego samego.

To idealnie podkreśla i pokazuje z jakim charakterem i typem człowieka mamy do czynienia. Praca użytkowa w głowie Zanettiego była podstawą światopoglądu dotyczącego przyszłego zawodu. Nie byłoby więc znaczenia czy Argentyńczyk zrobiłby karierę w piłce, czy na stałe został murarzem - najważniejsze, aby to co robi było użyteczne dla innych. Dokładnie taki był na boisku. Silny, niezłomny fizycznie, mający na uwadze stworzenie pożytku dla innych, słowem - Il Trattore (pol. Traktor). Chapeau bas dla twórcy tego pseudonimu (prawdopodobnie argentyńskiego komentatora, Victora Moralesa). Osobiście uważam, że "ksywka" została trafiona idealnie. W końcu "Traktor" przynosi Interowi korzyści już od 25 lat. Oprócz tego, ten pseudonim ma niesamowity "quizowy potencjał", parę razy natknąłem się na związane z tym pytanie w różnorakich piłkarskich zabawach prowadzonych w mediach. Między innymi dzięki takim skojarzeniom pamięć o Zanettim ma szansę przetrwać wśród przyszłych pokoleń.

Można też śmiało podkreślić, że szacunek i podejście do pracy pozwoliło Argentyńczykowi tak długo utrzymać się w piłkarskim topie. Codzienne, systematyczne treningi, drakońska dieta - to podstawa "długowieczności" w sporcie. Zanetti był tytanem pracy, co doskonale widać na podstawie anegdoty, kiedy nawet w czasie swojego ślubu nie zrobił dyspensy od treningu biegowego i goście musieli po prostu zaakceptować chwilową nieobecność pana młodego na własnym weselu. Talent to tylko 20% całości piłkarza - tak często słyszymy w wywiadach z zawodowcami. Javier jest materializacją tych słów.

 

 

Il Capitano

Chyba nigdy nie uda się odpowiedzieć jednoznacznie na pytanie - "Czy Zanetti był ważniejszy dla Interu, czy Inter dla Zanettiego?". Wiara właścicieli klubu pozwoliła młodemu chłopakowi rozwinąć skrzydła, a ten odpłacił się wszystkim, co może dać zawodnik swojemu pracodawcy - zaangażowaniem, świetną grą, ale przede wszystkim wiernością i przywiązaniem do barw, których przecież w obecnym futbolu coraz mniej. Cała kariera Zanettiego wygląda trochę jak spłacanie długu wdzięczności wobec kogoś, kto w pełni nam zaufał. Jednak uważam, że ta "spłata" nie była w żaden sposób wymuszona, a sam Zanetti może śmiało powiedzieć, że pomimo gry w jednym klubie jest usatysfakcjonowany z przebiegu kariery oraz tego, co osiągnął.

A przecież kiedy o jego nazwisku usłyszeli europejscy giganci, nie obyło się bez złożenia konkretnych ofert za usługi piłkarza. Miał pełne prawo zgodzić się na warunki proponowane przez Barcelonę czy Real (bliżej był tego drugiego). Kibice pewnie nie mieliby mu tego za złe przez szacunek, jaki wzbudzał, jednak - z jakiegoś powodu - postanowił zostać w Interze i zdobywać z nim trofea. Javier stworzył sobie w Mediolanie nowy dom i po prostu nie miał zamiaru drugi raz w swoim życiu tego domu porzucać.

(Tutaj warto podkreślić "solidność" Zanettiego również w aspekcie życia rodzinnego. Argentyńczyk, pomimo że wyjechał z Ameryki Południowej sam, nigdy nie zapomniał o ludziach. Starczy powiedzieć, że jego aktualna żona - Paula, to dziewczyna poznana jeszcze w Buenos Aires.)

Opaskę kapitańską (oficjalnie, nie w charakterze zastępcy), przywdział w 2001 roku i od tamtego czasu - aż do zakończenia kariery - prowadził swój zespół na boisku i w szatni. Zanetti miał własne podejście do roli kapitana. W swojej biografii podkreśla, że w jego ujęciu idealny lider zespołu nie jest "terrorystą". Kapitan ma za zadanie w zdecydowany sposób motywować piłkarzy i zaprowadzać porządek w szatni, jednak nigdy nie może stać się "krzykaczem". Utrzymanie harmonii w szatni nie jest proste, a dojść do takiego stanu można jedynie dzięki rozsądkowi i charakterowi. Jak widać kierowanie tą zasadą przyniosło wiele korzyści, ponieważ przez 14 lat nie popadł w żaden poważny konflikt, a ani jeden - z wielu trenerów Interu za jego czasów - nie pomyślał nawet, aby opaskę przekazać komuś innemu. Zanetti wspomniał kiedyś, że tylko jeden menedżer wyprowadził go z równowagi, mowa tutaj o Roy'u Hodgsonie, który - zdaniem Javiera - jednego razu zbyt wcześnie zdjął go z boiska. Ale taki "incydent" należy raczej traktować jako wyjątek od reguły, a panowie "załatwili" sprawę z odpowiednią dozą klasy.

Pisząc zdania o podejściu do roli lidera, na myśl przychodzi od razu sytuacja związana z innym Argentyńczykiem - Mauro Icardim, który nie potrafił utrzymać na swoich barkach ciężaru związanego z byciem kapitanem zespołu. Ale to już historia na inny tekst.

Dzięki swojej nieskazitelnej historii oraz postawie, jaką prezentował - Zanetti zapewnił sobie wieczne miejsce w historii klubowej. W 2015 roku, decyzją ówczesnego prezydenta - Ericka Thohira, numer "4", z którym Zanetti występował na boisku, został zastrzeżony. Nigdy więcej nie zobaczymy innego piłkarza Interu z tą cyfrą na plecach. 

 

Albicelestes

Tak to bywa w karierach wielkich argentyńskich piłkarzy, że ostatnim - wieńczącym dzieło klejnotem w koronie - powinien być wygrany mundial. Nawiązuję do Lionela Messiego, który zdobył w swojej karierze praktycznie każde trofeum, a prawdopodobnie zabraknie mu tego najważniejszego dla reprezentacji - mistrzostwa świata.

Podobnie jest w przypadku Javiera Zanettiego, który w kadrze zadebiutował już w 1994 roku w meczu przeciwko Peru. Nie można jednak powiedzieć, że reprezentacyjna kariera Zanettiego była nieudana, ponieważ ma na swoim koncie choćby srebrny medal na Letnich Igrzyskach Olimpijskich w 1996 roku w Atlancie, a więc już dwa lata po debiucie. Z kolei ani razu nie udało mu się zatriumfować w Copa America.

Niestety, ogólnokrajowy szacunek i sława nie uchroniły Zanettiego przed smutnym incydentem w rodzinnych stronach. W 2014 roku Javier wraz ze swoim ojcem zostali napadnięci i obrabowani przez bandytów na przedmieściach Buenos Aires. Napastnicy grozili im wtedy bronią, a celem kradzieży były pieniądze i samochód. Ta historia przypomina trochę patologiczne sytuacje z udziałem piłkarzy, które nagminnie mają miejsce w Neapolu.

Podsumowując, były kapitan Interu zagrał łącznie w 143 meczach reprezentacji Argentyny i zdobył w nich 5 goli.

 

Sukcesy z Interem na murawie i poza nią

Niedosyt trofeów z kadrą Zanetti z pewnością nadrobił sobie dzięki laurom zdobywanym w barwach Interu. Warto przypomnieć, że pierwszy puchar z "Il Capitano" w składzie Nerazzurri wznieśli jeszcze w XX w., kiedy zwyciężyli w finale Pucharu UEFA. W pamiętnym włoskim finale w 1998 roku, Inter pokonał 3-0 Lazio, a Zanetti zdobył w tym spotkaniu drugą bramkę dla Nerazzurrich.

Z kolei początek XXI w. aż do 2010 roku to jedno wielkie pasmo sukcesów zarówno dla Interu, jak i samego Zanettiego. 5 razy Mistrzostwo Włoch, 4 razy Puchar Włoch, 4 razy Superpuchar Włoch, jedno Klubowe Mistrzostwo Świata, jeden Puchar UEFA i wisienka na torcie - puchar Ligi Mistrzów w 2010 roku.

Powiedzmy sobie szczerze, piłkarze pokroju Zanettiego po prostu zasługują na taki sezon, jaki miał miejsce pod wodzą Jose Mourinho w sezonie 2009/2010. Wielu zasłużonym graczom nie udało się jednak zdobyć tego znamienitego trofeum i pozostaje jedynie cieszyć się, że Javier Zanetti nie należy do tego grona. W zamian za to, do teraz możemy delektować się zdjęciem, kiedy Il Capitano w towarzystwie całej drużyny wznosi Puchar Ligi Mistrzów ponad swoją głowę. Fotografia wisi na honorowym miejscu w oficjalnym sklepie Interu w Mediolanie.

Zanetti wygrał w czarno-niebieskich barwach jeszcze jedną walkę - z własnym ciałem. W 2013 roku świat obiegła informacja o zerwanym ścięgnie Achillesa przez kapitana Interu. Wielu kibiców, zgodnie z przewidywaniami lekarzy, powoli godziło się z myślą, że ukochany piłkarz nie powróci już na boisko. Przeczytać można było wtedy wiele wpisów pełnych lamentu i żalu, że legenda klubu może skończyć karierę przez kontuzję. Jednak i tym razem Zanetti nie ugiął się i dzięki swej wytrwałości jeszcze pod koniec tego samego roku był gotowy do gry, a fani w meczu z Livorno urządzili prawdziwą fetę, kiedy Javier podniósł się z ławki rezerwowych i ponownie postawił stopy na murawie.

Zanetti jest niekwestionowanym rekordzistą pod względem występów w barwach Interu - łącznie zagrał 858 razy, z czego 614 w Serie A.

 

Nie tylko piłkarz, ale i człowiek

Po zakończeniu piłkarskiej kariery zarząd Interu, nie wahając się, od razu zaproponował Zanettiemu stanowisko wiceprezydenta klubu. Od tamtego czasu Il Capitano reprezentuje klub na całym świecie, a wiemy, że wizerunek takiej postaci doskonale wpływa na wizerunek samego klubu. Z resztą, nikt nie wyobraża sobie, żeby Zanetti miał kierować albo trenować inną drużynę. 

 

Warto zwrócić uwagę także na pozaklubową działalność Argentyńczyka. Wraz ze swoją żoną założyli bowiem fundację charytatywną, a z Estebanem Cambiasso prowadzą organizację pomagającą młodym adeptom futbolu w rozwinięciu ich karier. 

Nowy wizerunek Interu, zmiana zarządu, piłkarzy i stylu gry cieszy niezmiernie - ale jeszcze bardziej napawa dumą obraz takich postaci jak Zanetti u klubowego steru. Jeżeli Javier sprawdzi się w zarządzie choćby w małym stopniu tak, jak na boisku, to można być spokojnym o przyszłość mediolańskiego klubu.

 

Kapitanie - jesteś tutaj już tak długo, zostań na zawsze. 

Grazie. C'è solo un capitano...

 

Polecamy także poniższe linki do filmu i napisów o Javierze Zanettim "Zanetti Story":

https://drive.google.com/file/d/1AWZu4773AQKVnYuyHNfN1zOUS-iCwgtY/view?fbclid=IwAR03pGgLbfD5gYHjwGalnZ2OaAAcBGEAiNUBNAkmn6mD18bBGPYJum1iTqM

https://drive.google.com/file/d/1MLuL1aYyDSaRMjMLIqzkAgwFpkt3C000/view?fbclid=IwAR2ojWDEQVKPotnF8AdwVeUEoEIL_Gp-X3gRhLGKX3sMMeQgMze7EtFaM4o

 

 

Video autorstwa Odina:

                               

 

 

Zobacz też

Jakim piłkarzem jest Buchanan? (4)

04.01
15:50

Czego życzyć sobie w 2025? Tego samego, co w 2024. Podsumowanie roku (8)

30.12
17:03

Komentarze (11)

Nie jesteś zalogowany. Tylko zalogowane osoby, mogą dodawać wiadomości
01.04.2020 o 12:44 przez Pader88
+1
Pader88
Absolutna ikona Interu, wrecz, piszac Zanetti mysli sie Inter. Jeden z tych pilkarzy ktorzy sprawili, ze moje serce na zawsze zwiazalo sie z tym klubem. Tytan pracy, wzor lojalnosci, patrzy sie na jego twarz i odrazu widac, ze to dobry czlowiek. 22 lata kariery pilkarskiej i tylko 2 czerwone kartki, gdzie byl nominalnym prawym obronca jest wynikiem z nieprawdopodobnym. 1114 oficjalnych meczy plasuje go na 7 miejscu wsrod graczy z najwieksza liczba rozegranych meczy w historii pilki noznej! Dziekujemy ze moglismy cie ogladac w grze i wszystkie sukcesy Javier te na boisku jak i te poza nim. Zywa LEGENDA.
31.03.2020 o 22:38 przez mroowa111
+1
mroowa111
jz4, czyli wielki człowiek i piłkarz. Świetny przykład oddania barwom, lojalności i niesamowitej woli walki. Jako zawodnik zawsze dawał zsiebie wszystko,potrafił motywować innych, miał żelazne płca jak grał i Inter w sercu, nie bez powodu numer cztery jest zastrzeżony, prawdziwa legenda.
31.03.2020 o 10:08 przez ANIOL
+1
ANIOL
Javier Zanetti i wszystko jasne....KING
31.03.2020 o 08:30 przez coalmeluck
+2
coalmeluck
@InteristaES, dzieki za kawalek fajnego tekstu. Uklony tez do calej redakcji za inicjatywe. W ostatnich dniach ciezko pisac o czymkolwiek poza tym paskudztwem jakim jest wirus. Mi przyjemnie czytalo sie do kawy i raz nawet sie lezka zakrecila wracajac X lat wstecz. To tez fajna wiedza w pigulce dla nowych nerrazurich. 5.
31.03.2020 o 08:08 przez rupi21
+1
rupi21
Kapitan może być tylko jeden⚫🔵 Bez Niego football a przede wszystkim Inter nie jest już tym samym.
31.03.2020 o 00:04 przez jacodj
+1
jacodj
GRANDE ZANETTI! ⚫🔵
31.03.2020 o 00:02 przez Nerazzurri 1908
+1
Nerazzurri 1908
Tu można tylko powielać słowa, Pan Zanetti to wzór i Legenda Interu na zawsze !! 👏
30.03.2020 o 22:08 przez Domino
+1
Domino
Tu nie ma co komentować, legenda, symbol Interu.
Taki ktoś przychodzi raz na kilka pokoleń.
Możliwe że za naszego życia nie będzie w Interze drugiej takiej postaci.
30.03.2020 o 21:46 przez Gajdzik
+2
Gajdzik
Grał na kilku różnych pozycjach i zawsze świetnie sobie radził, tyran pracy, wzór do naśladowania dla młodych piłkarzy, praktycznie nie do przewrócenia (Il Trattore). Prawdziwy kapitan, żyjąca legenda i niesamowity człowiek. Forza Javier !! 👊🏻🖤💙
30.03.2020 o 20:58 przez Kusy
+7
Kusy
Wielki szacun dla autora za pracę, którą wykonał "InteristaES" 👏 "Kapitan, dżentelmen, człowiek". Święte słowa, JZ4👌💪👍
30.03.2020 o 20:45 przez El Imprezatore
+1
El Imprezatore
Ja powiem jedno takich już niema... Niestety...

Shoutbox

HB 29.04.2025 23:45

Juric też ciekawy

HB 29.04.2025 23:45

Following a 3–1 defeat against Tottenham Hotspur on 6 April, Southampton were relegated to the Championship with seven games remaining, and became the earliest team to have been relegated in Premier League history.

acmilanowek 29.04.2025 23:42

spieprzaj z tymi de zerbami i mottami

FCI 29.04.2025 23:10

Chlop co chce Szymka na Motte wymienic

Kredence 29.04.2025 22:58

Lucash dalej wierzy że czasy Morattiego powrócą

Lucash 29.04.2025 22:50

ale Oaktree nie będzie dużych transferów, więc potrzeba trenera co będzie ogrywał młodych. Dla mnie w takim wypadku tylko De Zerbi lub opcja low cost Motta

Lucash 29.04.2025 22:49

Jeśli po klubowych mistrzostwach znalazłby się nowy właściciel z kasą to przy Simone i Beppe w 2-3 sezony stworzylibyśmy prawdziwego potwora

Lucash 29.04.2025 22:47

no właśnie o to chodzi że wizja się rozjechała. Ja jestem za Simone ale nie z tymi właścicielami.

Xucatlan 29.04.2025 22:41

Przecież taki Doue to nie jest gość znikąd. On kosztował 50mln. Niech kupują Inzaghiemu talenty tej klasy, to będzie nimi grał. Jak dostaje jakiegoś Palaciosa to po cholerę ma go wystawiać.

Lucash 29.04.2025 22:28

pisałem o tym że jest rozjazd straszny między wizją właścicieli a wizją trenera. Ja jestem za. Simone wycisnął maksa z tych piłkarzy i czas na zmianę pokoleniową. Simone się do tego nie nadaje.

HB 29.04.2025 22:27

szkoda że serie a straciła kvarę

Cny 29.04.2025 22:23

no i spoko, może sobie inzaghi chce czegoś nowego spróbować, ma prawo. tym bardziej że oaktree chce budować kadrę na warunkach skrajnie różnych od jego oczekiwań.

Cny 29.04.2025 22:19

ten due i skeli mają 18 lat. u Szymona może 5 minut w losowym momencie sezonu by dostali

coco 29.04.2025 22:18

🚨L’Inter cerca il rinnovo per Inzaghi ma intanto sa succedendo una cosa folle! L’Atalanta sta facendo di tutto per prenderlo e gli ha offerto un contratto+progetto di alto livello. Gasperini andrà via. Cosa ancora più sconvolgente? Inzaghi sembra essere molto interessato. - Sebastiano Sarno

HB 29.04.2025 21:55

emika opisz wynik jutrzejszego meczu

emika 29.04.2025 21:53

co tylko utwierdza mnie w fakcie, ze grajac najgorsze gowno przez ostatnie dwa tygodnie jutro mozemy zagrac fenomenalnie

emika 29.04.2025 21:53

mecz PSG z Arsenalem dobitnie pokazuje, ze w dwa tygodnie mozna odwrocic swoja forme o 180 stopni

Xucatlan 29.04.2025 21:49

Adriano, nie słuchaj co tam Borek majaczy. Kartki Saka nie zobaczył za faul, ale za to, że z furią wykopał piłkę poza boisko.

Claudio 29.04.2025 21:49

Vitinha to jak dla mnie top10 najlepszych graczy na swiecie. Gosc niesamowicie niedoceniany

Cny 29.04.2025 21:48

Gigi robi robotę

Archiwum shoutboxa

Sonda

Kto zagrał najlepiej w meczu z Romą?

Polls answer

Publicystyka

Czego życzyć sobie w 2025? Tego samego, co w 2024. Podsumowanie roku (8)

30.12
17:03

Mercato, czyli mieszane uczucia (33)

01.09
19:05
Archiwum publicystki

Tabela

/

Tabela strzelców

Serie A

  • 1

    Napoli

    Napoli

    14

    32

  • 2

    Atalanta

    Atalanta

    14

    31

  • 3

    Inter

    Inter

    14

    29

  • 4

    Fiorentina

    Fiorentina

    14

    29

  • 5

    Lazio

    Lazio

    14

    28

  • 6

    Juventus

    Juventus

    14

    26

Pokaż tabelę

Mecze

Zawodnik

Bramki

  • 1

    Mateo Retegui

    24

  • 2

    Moise Kean

    17

  • 3

    Marcus Thuram

    14

  • 4

    Ademola Lookman

    13

  • 5

    Lautaro Martínez

    12

Pokaż wszystkich

Statystyki serwisu

Liczba użytkowników: 28236

Liczba newsów: 50660

Liczba komentarzy: 594454

Użytkownicy online: 0 2 gości

Serwis istnieje od 2003 roku

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z polityką cookies. Możesz określich warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce.

Herb Interu
Scudetto

20x

scudetto

Champions league

3x

Champions league

Coppa italia

9x

Coppa Italia

Fifa Club World Cup

1x

Fifa Club World Cup

UEFA cup

3x

Uefa Cup

Logo FcInter.pl

Nieoficjalny, największy polski serwis poświęcony Interowi Mediolan. Działamy dla Was od 2003 roku!

Serie A

Puchary

Dla Tifosich

Serwis

Zarejestruj się

Zarejestruj się