
Serbski pomocnik Interu, Dejan Stanković, udzielił wywiadu dziennikarzowi Sky w przededniu swojego dziewiątego sezonu w Mediolanie, w dzień swych urodzin.
Dejan, przede wszystkim nie możemy nie zainteresować się twoim samopoczuciem, przecież w ostatnim, setnym meczu w reprezentacji Serbii byłeś zmuszony opuścić boisko...
-Po 15 minutach od rozpoczęcia meczu otrzymałem poważne uderzenie w głowę, a w ostatnich 10 minutach poczułem się rzeczywiście niedobrze. Mocno kręciło mi się w głowie, trudno mi było poruszać się po boisku. W przerwie porozmawiałem z lekarzem i zdecydono wysłać mnie do szpitala. Spędziłem tam dwie godziny, ale dzięki Bogu, wszystkie testy wyszły negatywnie. I dopiero po tym wróciłem na stadion, pogratulowałem drużynie i ruszyłem pod prysznic.
[hide]
Więc Gasperini może na ciebie liczyć w meczu z Palermo?
-Tak. Regularnie trenowałem razem ze wszystkimi wczoraj i dziś (wywiad opublikowano 9 IX- red.), jestem gotowy na sto procent.
Sto meczów dla Białych Orłów to imponujące osiągnięcie. Jak myślisz, czy twój sto pierwszy mecz przeciw Włochom da drużynie Serbii kwalifikację na Euro?
-Wypowiem się najpierw o stu meczach. Sto spotkań w reprezentacji napełnia mnie dumą, również dlatego, że to swojego rodzaju świadectwo. Sto meczów dla swojego kraju oznacza, że możesz grać na wysokim poziomie na przestrzeni wielu lat. Cały ten czas szedłem do przodu razem z moimi kolegami z drużyny, trenerami i zarządzającymi serbską federacją piłki nożnej. Ostatni etap zaczęliśmy z poważnym brakiem punktów, czego przyczyną były zadziwiające rzeczy, zarówno na boisku, jak i poza nim. Teraz w końcu mniej więcej doszliśmy do siebie i wróciliśmy do walki. Z wielką niecierpliwością oczekujemy spotkania z Włochami w Belgradzie, na zapełnionej po brzegi Marakanie (stadion Crveny Zvezdy - red.), rok po wiadomym wszystkim zdarzeniach, po wszystkim, co się stało z nami. To będzie najważniejszy mecz, w którym możemy ostatecznie zapewnić sobie drugie miejsce w grupie i wypracować prawo do gry w barażach. Dla nas to strasznie ważny mecz. Prawdopodobnie najważniejszy w ostatnich dwóch, trzech latach.
Z Interem, przed swoim dziewiątym sezonem wśród Nerazzurrich wygrałeś wszystko, co mogłeś. Zostało coś, do czego trzeba dążyć?
-Zawsze jest pragnienie "jeszcze jednego pucharu". W ubiegłym roku cieszyliśmy się rzadko, czując gorzki smak rozczarowania, ale w obecnym sezonie jesteśmy w stanie to naprawić. Mamy dobrą drużynę, wiemy jak pracować i co robić, więc zobaczymy. Liga jest bardzo długa, teraz niewiele można powiedzieć. Oprócz Interu i Milanu jest jeszcze grupa silnych zespołów, jak Juventus, Napoli, Roma... Serie A się wyrównała.
W ostatnich latach często się mówiło, że wynik ligi zależy przede wszystkim od zmian w Interze, a nie od pozostałych ekip. Czy można powiedzieć, że teraz wszystko odbywa się w cieniu Milanu i widzimy narodziny nowego hegemona calcio?
-Oczywiście, nie mamy przewagi, którą przypisuje się aktualnym mistrzom. Nie znaczy to jednak, że teraz trudniej wygrać Scudetto. Inter był bardzo silny w ostatnich latach, ale tylko wydaje się, że wszystko było łatwe. Wyjątkowo ważne jest właśnie drugie mistrzostwo pod rząd - zawsze trudno jest powtórzyć sukces.
Jest coś, co uderzyło cię w Gian Piero Gasperinim? Co mogą dać klubowi jego zwyczaje?
-Z każdym nowym trenerem zawsze jest wszystko inaczej. Każdy szkoleniowiec, z którym pracowałem, miał swoje silne strony. Gasperini, tak jak i pozostali, troszczy się nawet o najdrobniejsze detale. Wprowadza nowy model, w którym jest wiele zalet. Teraz musimy poprawić pewne błędy i nauczyć się wykorzystywać te zalety. Musieliśmy poświęcić bardzo wiele z przeszłości, ale teraz, po dwóch miesiącach, możecie już zobaczyć pierwsze automatyczne mechanizmy nowego schematu, które są bardzo ważne dla drużyny - zagrania, wychodzące na poziomie machinalnym. Gasperiniemu w krótkim czasie udaje się przekazać każdemu, czego od nich oczekuje, udaje się przekazać swoje idee. Jesteśmy drużyną z dużym doświadczeniem i powinniśmy rozumieć, czego wymaga trener.
Przy okazji, o "poświęceniu z przeszłości". Obrona. Jak trudno drużynie, grającej zawsze 4 w defensywie, przejść na system z trzema obrońcami?
-Jak już mówiłem, to ma swoje plusy i minusy. Mamy bardzo dobrych obrońców, mających za sobą ogromne doświadczenie i, ogólnie rzecz biorąc, 2 czy 3 środkowych obrońców - to niewiele zmienia. Nie zapominajcie, że wspiera ich pomoc. To kwestia przyzwyczajenia. Wszystko zależy od tego, na ile ten model się przyjmie. Przy odpowiednim przygotowaniu, teraz będzie się znacznie łatwiej bronić.
Mauro Zarate. Czy może powtórzyć drogę Dejana Stankovicia, znów łącząc swoją osobą historie Lazio i Interu? Dałeś mu już jakieś rady?
-Wczoraj pierwszy raz zobaczyłem, jak grają razem z Forlanem. To dwa bardzo dobre zakupy, które dodadzą nam jakości i więcej "rąk do pracy". Jako były piłkarz Lazio oczywiście chcę, żeby Maurito wygrał z Interem tyle samo, ile ja miałem szczęście wygrać przez te wszystkie lata. Chciałoby się, żeby zawsze miał taką możliwość adaptowania się z drużyną, partnerami, być w dobrej fomie fizycznej. To nie będzie problemem: kiedy przyjechałem tutaj, czułem się jak w domu już po dwóch miesiącach.
O Zarate mówią, że jego umiejętności mogą przydać się każdemu klubowi. Czy nie będą jednak jego inne talenty błędem, do którego dopuści Inter?
-Powinien postarać się "nie spalić". Powinien robić po prostu to, co należy. Nie trzeba starać się czegoś wymyślać i demonstrować takich rzeczy, aby pokazać się wszystkim pozostałym, że również jest wielkim mistrzem. Powinien się wyluzować i znaleźć spokój - drużyna na pewno w tym pomoże. Wszyscy robią tu tylko to, czego się od nich wymaga.
Zostawmy Zarate, przejdźmy do Forlana. Ten pan również potrzebuje rad?
-Nie, on już jest wielki. Jest już kilka lat w wyśmienitej formie i udowadnia wszystkim, że da każdemu powód sto razy pomyśleć o obronie. Forlan był bardzo dobry na Copa America. Diego, moje gratulacje.
Mówisz tak, jakbyś nie żałował zamiany Samuela Eto'o na Forlana...
-To różne tematy, nie chcę ich łączyć w jedno. Sammi był naprawdę wielkim piłkarzem i ogromnym mistrzem, zarówno na boisku, jak i poza nim. Jestem zadowolony, że grałem z nim. Teraz pozostaje mu tylko życzyć powodzenia.
W ostatnim czasie popularne jest zdanie, że włoskie drużyny powinny skupić się przede wszystkim na własnej lidze, ponieważ w Lidze Mistrzów drużyny z Półwyspu Apenińskiego nie są w stanie nic osiągnąć, choćby w starciu z Barceloną.
-Cóż, Barca to Barca, ją co roku nazywa się faworytem, ale nie przeszkadza to innym klubom chcieć zdobyć ten puchar i poświęcić na to wszystkich swoich sił. W jakimś sensie to dotyczy również nas, choć zaczynamy obecne starcie będąc w nienajlepszej sytuacji. Trudno wygrać Ligę Mistrzów, ale to żadna nowość. Trzeba tu rozumieć swoją grę, nie popełniać błędów, oczywiście mieć też szczęście.
Dejan, jesteś piłkarzem, który zdążył grać już na wszystkich pozycjach w pomocy. Twoim zdaniem, co powinien zrobić Wesley Sneijder, żeby lepiej się dostosować do nowego modelu?
-Z początku decyzje trenera trochę zdezorientowały. Po pierwsze, trzeba być spokojnym. On ma umiejętności, żeby grać na dowolnym miejscu w środku pomocy. Trzeba tylko przekonać o tym samego siebie, to wszystko. Weźmy choćby ostatnie treningi - Wes teraz wygląda bardzo dobrze. Ważne, żebyśmy wszyscy byli w porządku i mogli grać. Czeka nas masa meczów i nie każdy piłkarz może rozegrać wszystkie 60 meczów w roku na poziomie, wyłączając Javiera Zanettiego (uśmiech - red.)... Każdy ma swoje miejsce i czas, drużyna przebudowuje się i zmienia, więc od nas wymaga się tylko bycia gotowym w odpowiedniej porze.
Teraz Sneijder może być twoim rywalem o miejsce w pomocy...
-Nie mam konkurentów, mam tylko kolegów z drużyny. Jeśli nie będę grać w tę niedzielę czy w środę, to znaczy, że będę grać w następną niedzielę i środę. Ważne jest to, że oddaję się pracy, jestem w dobrej formie, spokojny i w porządku fizycznym. Żadnych problemów więc nie ma, wcześniej czy później każdy dostanie czas.
W ostatnich latach Inter bardzo pomyślnie gra z Palermo. Nadchodzący wyjazd na Sycylię również nie powinien być ciężki?
-Wydaje się wam, zwycięstwa w Palermo nigdy nie przychodziły łatwo. Z Sycylijczykami wciąż wpadamy w trudne sytuacje, a potem sami się wydostajemy z problemów, które stworzyliśmy. Tak więc w tym roku będzie ciężki mecz.
Komentarze (0)