
Jindřich Trpišovský spotkał się z dziennikarzami w centrum prasowym na San Siro, by podzielić się swoimi odczuciami związanymi z powrotem na stadion i nadchodzącym starciem ze świeżym finalistą Ligi Mistrzów. Mówił o tym, jak pokonać Inter, z których zawodników Slavii jest szczególnie dumny oraz jakie wspomnienia zachował z meczu sprzed sześciu lat.
To pana trzeci raz na San Siro. Jakie wspomnienia wiążą się z tym miejscem?
– Dla mnie to futbolowe koloseum. Dorastałem, oglądając mecze Milanu i Interu, widziałem transmisje ze światowych turniejów rozgrywanych tutaj. Uwielbiam te stare stadiony, czuć ich atmosferę – to ogromny kolos. To także dowód drogi, jaką przeszła Slavia: jesteśmy tu już po raz trzeci. Mam z tego miejsca wiele pozytywnych wspomnień.
Czy w drużynie widać nerwy u graczy bez doświadczenia w tak ważnych meczach? Štěpán Chaloupek ma wyjść w pierwszym składzie.
– Powiem inaczej: cieszę się, że chłopaki, których znałem od początku w Slavii, radzą sobie na takim poziomie. Pamiętam Vlčáka czy Provima. To szczyt, pułap, o którym marzy się jako młody zawodnik – ale nie każdy go osiąga. Cieszę się, że tacy piłkarze jak Chali przygotowują się teraz na wideo do meczu z Lautarem czy Thuramem. To ogromna szkoła – mierzyć się z największymi gwiazdami. Kluczowa będzie psychika: świadomość, że trenowało się do tego całe życie. Mam nadzieję, że chłopcy pokażą, na co ich stać, może nawet więcej, niż sami się spodziewają.
Inter się zmienił, choć kilku zawodników zostało. Jak pan ocenia tę drużynę dziś?
– Wciąż jest bardzo podobny. Gracze się zmieniają, ale struktura gry pozostała. To wciąż światowej klasy piłkarze, a zespół jest coraz bardziej złożony. Mają niezwykle mocny duet napastników – kiedyś Lautaro z Lukaku, dziś Lautaro z Thuramem czy Esposito. Są groźni w każdym aspekcie: w stałych fragmentach, w kontrach… To zespół kompletny, dobierający zawodników idealnie do swojego stylu.
Przed meczem z Duklą zapowiadał pan, że obejrzy spotkanie sprzed sześciu lat z Interem. Udało się?
– Przyznam, że nie. Było za dużo materiału, a Inter ma dziś wielu nowych zawodników. Może obejrzę go wieczorem z sentymentu. Ale tak – to motywacja. Na pewno porozmawiamy o tym z drużyną. Choć skład się zmienił, chcę im pokazać, że wtedy też coś udało się osiągnąć. Każdy taki mecz to starcie dwóch armii, które chcą narzucić rywalowi swój styl.
Czy Udinese pokazało wam drogę do sukcesu?
– Masz rację, podobało nam się, jak zagrali. Analizowaliśmy ten mecz i część elementów chcemy przenieść do naszej gry.
Co trzeba zrobić, by odnieść sukces – w porównaniu z pojedynkiem z Bodø/Glimt?
– Zgadzam się z Provim: musimy być bardziej zorganizowani. Z Bodø w wielu momentach to się udawało, ale drobne błędy zdecydowały o wyniku. Na takim poziomie wszystko jest karane. Organizacja gry musi być obowiązkiem wszystkich zawodników, nie tylko liderów. Kluczowe będzie narzucenie Interowi naszego stylu, choć oczywiście decydują też detale: samopoczucie na boisku, zmęczenie.
Slavia nigdy nie wygrała we Włoszech, a Inter ma serię 16 zwycięstw na własnym boisku w Lidze Mistrzów. Jak to przełamać?
– Trzeba umieć przełamywać granice. Zmierzymy się z gigantem, finalistą Ligi Mistrzów. W piłce nie grają pieniądze – wszystko rozstrzyga się na boisku. To piękne, że w ogóle mamy taką możliwość. Pamiętam, jak strzeliliśmy tutaj dwa gole Milanowi grając w dziesiątkę. Trzeba dawać z siebie wszystko w każdej chwili meczu. To ogromna presja, ale też wielki sprawdzian i szansa dla naszych zawodników. Takie mecze są dla wybranych.
Komentarze (0)