
W rozmowie z La Gazzetta dello Sport Nicola Ventola wrócił pamięcią do najważniejszych momentów swojej kariery – od transferu do Interu, przez relację z Ronaldo, aż po dramatyczny 5 maja 2002 roku i kłótnię z Christianem Vierim.
Dlaczego wybrał Pan Inter?
- Inter i Roma oferowały mi takie same warunki finansowe. Totti dzwonił do mnie codziennie, żeby przekonać mnie do Romy, ale wybrałem Inter – ze względu na Ronaldo. Rozmawiałem też z Milanem, Juve, Monaco i Viallim, który wtedy był w Chelsea. Gianluca zadzwonił do mojego domu, odebrała mama. Kiedy powiedziała, że ‘pan Vialli’ jest na linii, odruchowo odpowiedziałem: niech spada. Dopiero potem zrozumiałem, że to naprawdę był on.
Pierwsza poważna kontuzja?
- Koszmar. Byłem u szczytu kariery, a potem zerwałem więzadło krzyżowe w meczu Empoli–Bari po faulu Daniele Baldiniego. Po 25 latach wciąż mnie nie przeprosił. Wróciłem do gry przeciwko Interowi i strzeliłem gola.
Jak wspomina Pan Ronaldo?
- Jesteśmy jak bracia. Kiedyś pojechałem do Brazylii, a na lotnisku nikt nie sprawdził mojego paszportu. Powiedział: Widzisz, jestem tu jak papież w Rzymie.
Co do rzutu wolnego przeciwko Spartakowi...
– To był jego pomysł. Uparł się, że poda mi piętą, żebym strzelił. Mówiłem mu: Ronie, jeśli kopnę w trybuny, wygwiżdżą mnie. Ale poszło idealnie – zdobyłem fantastycznego gola. Taki był Ronaldo: dyrygował kibicami, bawił się piłką, robił tunele Taribo. Nigdy nie przejmował się dietami.
5 maja 2002 – największy żal?
- Tak, razem z tym, że nigdy nie zadebiutowałem w reprezentacji. Wszyscy pamiętają porażkę z Lazio, ale my przegraliśmy to Scudetto wcześniej. Psychicznie byliśmy przekonani o zwycięstwie – zabraliśmy już koszulki mistrzowskie, były kamery, łzy Roniego i kibice na lotnisku. Pytaliśmy siebie: Dlaczego właśnie my?
To prawda, że Gresko musiała chronić policja?
- Tak, to prawda. Ludzie go zaatakowali – policja musiała interweniować, żeby go uratować.
Jest Pan dziś szczęśliwy?
- Tak. Mam wszystko, co kocham, i pracuję z przyjaciółmi – Lele (Adanim) i Antonio (Cassano), który wciąż wypomina mi, że jako dzieciak nigdy nie dawałem mu spodenek. W naszym Viva el Fútbol świetnie się bawimy: jedni nas kochają, inni nienawidzą, ale za tym, co robimy, stoi wiedza i pasja. Adani i Cassano oglądają po 6–7 meczów dziennie, ja trochę mniej.
A relacja z Vierim po rozpadzie Bobo TV?
- Zerwanie 25-letniej przyjaźni to zawsze coś smutnego. Kiedy się spotykamy, nie witamy się. Ale jestem człowiekiem pokoju – wierzę, że czas leczy rany.
Komentarze (1)