
Inter jak Dr Jekyll i Mr Hide. Zawrotne tempo i imponujące pierwsze 45 minut nie wystarczyło zawodnikom Luciano Spallettiego do zdobycia kompletu punktów w meczu 2. kolejki Serie A z Torino. Bramki dla Interu zdobyli Perisic i de Vrij, Torino odpowiedziało trafieniami Belottiego i Meite.
Trzech pierwszych minut spotkania potrzebowali Nerazzurri aby wysłać obserwatorom tego spotkania jasny sygnał: falstart spowodowany brakami w przygotowaniu fizycznym można póki co odłożyć na rozważania po zakończeniu rundy jesiennej. Inter sprawiał wrażenie głodnego gry, nastawionego na ofensywę i przede wszystkim natychmiastowe przejęcie kontroli nad meczem. Przy pierwszej próbie szarżującego na piłkę dograną przez Perisicia Icardiego ubiegł Sirigu. Bramkarz Toro nie miał jednak szans na skuteczną interwencję już 3 minuty później. Mauro Icardi zbiegł za piłką do prawego narożnika boiska po czym posłał piłkę po ziemi na 11. metr pola karnego. Tam fantastycznie odnalazł się Ivan Perisić, który mierzonym strzałem z prawej nogi dał Interowi prowadzenie 1:0. Szybko zdobyte prowadzenie wcale nie uśpiło zawodników Spallettiego, a ich koncert w pierwszej połowie miał się dopiero zacząć.
Kolejne pół godziny gry to kompletna dominacja Interu nad Torino. Piłkarze z Mediolanu bardzo dobrze wymieniali się pozycjami, szybko grali piłką, a szkoleniowiec Torino Walter Mazzarri prawdopodobnie jeszcze schodząc do tunelu na przerwę zastanawiał się w jakim tak naprawdę ustawieniu ogrywa go Inter Luciano Spallettiego. Bardzo dobre zawody rozgrywał Politano. W środku przekonująco wyglądała współpraca Brozovicia, Asamoh i Vecino. I to po grze tej trójki został podyktowany rzut wolny dla Interu w 32. minucie meczu. Fantastycznie mierzone dośrodkowanie Politano na bramkę zamienił Stefan de Vrij, który przywitał się z mediolańskimi kibicami w najlepszy z możliwych sposobów. Inter 2:0 Torino. Byki z Turynu nie potrafiły przeciwstawić się Interowi do końca pierwszej połowy, a dodatkowy chaos w ich szeregach wprowadziła strata Ansaldiego po niefortunnym starciu z Sime Vrsaljko. Jedyne zagrożenie pod bramką Handy... Inter sprokurował sam. De Vrij musiał ratować się faulem taktycznym po stracie piłki przez Brozovicia. Na szczęście rzut wolny nie dał turyńczykom bramki kontaktowej tuż przed ostatnim gwizdkiem pierwszej partii.
Trzech pierwszych minut drugiej połowy spotkania potrzebowali Nerazzurri aby ośmieszyć tezę z pierwszego akapitu i wysłać kolejny jasny sygnał: dyskusja na temat przygotowania fizycznego musi wrócić natychmiast. Inter tylko przez pierwsze 5 minut po przerwie był w stanie utrzymać imponujący pressing, którym tak zaskoczył na początku meczu. Oddać należy też, że Torino po przerwie ustawiło się wyżej i grało z dużo większym spokojem taktycznym niż przed przerwą. W 50. minucie pierwsze ostrzeżenie otrzymał Inter, ale Samir Handanović pewnie interweniował po strzale Belottiego. To co wydarzyło się chwilę później boleśnie obnaża jednak przewagę zapisu wideo nad słowem pisanym. Nie do opisania jest zachowanie Handanovicia przy znakomitym podaniu z głębi pola Falque. Zachęcając do obejrzenia skrótu wspomnieć należy tylko, że Belotti wbiegł praktycznie z piłką do pustej bramki Interu.
Szybko zdobyta bramka kontaktowa, nie miała większego wpływu na to co i tak działo się z Interem w tej części meczu. Z każdą minutą dyspozycja drużyny degradowała, a pomiędzy formacjami i poszczególnymi graczami tworzyły się co raz to większe przerwy, które raz po raz wykorzystywali napędzający się turyńczycy. W niczym nie pomogła zmiana, po której na boisku zobaczyliśmy Dalberta, a sam zawodnik już w pierwszym kontakcie z piłką chyba bardziej rozśmieszył niż rozwścieczył kibiców na Meazza. Odpuszczony pressing i poważna zadyszka dały apogeum w 68. minucie. Po przytomnym rozegraniu piłki pod bramką Interu i absurdalnym wręcz, swobodnym dryblingu gracza Torino na 11. metrze, piłkę w bramce umieścił Meite. Kibice Interu stanęli na wysokości zadania i zaoferowali swoim ulubieńcom znakomity doping kiedy Torino doprowadziło do remisu. Dodatkowo zmianą Keity Balde za Vrsalijko, drużynę pobudzić próbował Spalletti. Nic to jednak nie dało, a obiektywnie patrząc to Torino do 90' minuty stworzyło sobie więcej szans na objęcie prowadzenia. Inter przycisnął dopiero w doliczonym czasie gry kiedy piłkę meczową po strzale Perisicia obronił Sirigu. Chwilę później Lautaro (dostał od trenera zaledwie 2 minuty gry) świetnie balansował ciałem w polu karnym i dograł mięciutko do Icardiego, ten jednak zakończył mecz koszmarnym uderzeniem w drugi pierścień Curva Nord.
Ogromny niedosyt i frustracja, a także co raz to nowe problemy dające o sobie znać patrząc na grę Interu. Dodając do tego zaledwie jeden punkt po dwóch spotkaniach mamy pełny dotychczasowy bilans Interu 2018/19. Oby kolejny tydzień dał przełamanie. FORZA INTER!
Inter 2:2 Torino
6' Perisic, 32' de Vrij, 55' Belotti, 68' Meite
Komentarze (97)
Umiejętności są, tylko trzeba grać zawsze 90 min. na pełnych obrotach
Jeśli poprawimy się mentalnie i fizycznie to będzie dobrze. Na razie niestety, ale straciliśmy głupio 5 punktów.
Luciano niech zauważy, że ta gra 3 obrońców nie do końca się sprawdza.
Spaletti ustawia zespół strasznie zachowawczo. Mam nadzieję, że w końcu pokaże jaja i zacznie stawiać na futbol totalny!
A dlaczego Inter w pierwszej połowie grał tak dobrze? To raczej Torino pozwoliło nam na to będąc speszone opinią o Interze tzn. super transferami i świadomością gry na SanSiro.