
Adriano udzielił wywiadu dla The Players Tribune, w którym mówił na temat historii swojej kariery. Brazylijski wirtuoz przyznał, że ze wszystkich klubów najbardziej kocha Inter.
- Po dzień dzisiejszy Inter jest moim klubem. Kocham Flamengo, Sao Paulo, Corinthians... Kocham wiele miejsc w których grałem, ale Inter jest dla mnie czymś wyjątkowym.
- Gość z faveli Imperatorem Włoch? Nic wielkiego nie zrobiłem, a byłem traktowany jak król. To było szalone. Pamiętam jak odwiedzała mnie rodzina i musisz zrozumieć, co mam na myśli - robiłem to w brazylijskim stylu. Nie mówię tylko o mamie i tacie, sprowadzałem czasami 44 osoby! Kuzynów, ciocie, wujków, przyjaciół. Całe sąsiedztwo było w jednym samolocie. Wieść o tym dotarła do Pana Morattiego i powiedział "Hej, to wyjątkowy moment dla tego dzieciaka. Zorganizujcie autobus dla jego rodziny". Nigdy nie powiem złego słowa o Panu Morattim czy Interze. Każdy klub powinien być prowadzony w ten sposób. Bardzo o mnie dbał.
25 lipca 2004 roku Adriano strzelił bramkę w wygranym finale Copa America przeciwko Argentynie. 4 sierpnia jego ojciec zmarł na atak serca.
- Czasami myślę, że jestem jednym z najbardziej niezrozumianych piłkarzy świata. Ludzie nie rozumieją, co mnie spotkało. Wszystko rozumieją źle. W ciągu dziewięciu dni przeszedłem od najszczęśliwszego dnia mojego życia do najgorszego. Z nieba do piekła. Nie chcę o tym mówić, powiem tylko tyle, że wtedy moja miłość do futbolu już nigdy nie była taka sama. Kochał futbol, więc i ja go pokochałem. To było moje przeznaczenie. Kiedy grałem to robiłem to dla mojej rodziny. Kiedy strzelałem to strzelałem dla swojej rodziny. Kiedy zmarł mój ojciec wszystko się zmieniło.
- Byłem we Włoszech, dzielił nas ocean. Nie potrafiłem sobie z tym poradzić. Cierpiałem na depresję. Zacząłem dużo pić, nie chciałem trenować. Chciałem tylko wrócić do domu. Nie wszystkie kontuzje są fizyczne. Kiedy uszkodziłem Achillesa w 2011 roku to wiedziałem, że to dla mnie koniec. Możesz przejść operację i rehabilitację, ale już nigdy nie będziesz na tym samym poziomie. Straciłem wybuchowość, balans. Ciągle kulałem. Ciągle mam dziurę w kostce.
- Tak samo było kiedy zmarł mój ojciec, ale tamta blizna jest wewnątrz mnie. To proste, mam jedną dziurę w kostce i jedną w mojej duszy.
Adriano na zakończenie wywiadu podziękował Massimo Morattiemu za to, że bez chwili wahania i bez protestów pozwolił mu na powrót do Brazylii i zapewnienie mu opieki. Zaprzeczył także, że kiedykolwiek brał narkotyki, ale przyznał, że stracił kontrolę nad spożywaniem alkoholu.
Komentarze (9)
Bez formy byłaby powtórka pomocy, pomoc Vidal Naiingolan na papierze powinna wymieść ligę, a seria A brutalnie zweryfikowana obu kozaków w Interze
Szkoda chłopa, ale historia o nim zapomni niedługo.