
Marko Arnautović udzielił wywiadu dla La Gazzetta dello Sport. Napastnik Bologny mówił w nim między innymi na temat swojego czasu spędzonego w drużynie Nerazzurrich.
- Ludzie pytali mnie "dlaczego Bologna?". Odpowiadałem, że pewnie część piłkarzy Atalanty otrzymywała takie same pytania. Zobaczcie, gdzie teraz są. To ścieżka rozwoju, krok po kroku.
- W Interze czułem się jak dziecko w wesołym miasteczku. Wielkie miasto, wielki kontrakt, zawodnicy klasy światowej, wszystko dookoła po prostu błyszczało. Każdego dnia rozkoszowałem się obecnością mistrzów u mojego boku. Dla mnie ważniejsze było życie poza boiskiem. Bad boy? Nie dbałem o to, co mówią. Po sześciu miesiącach w klubie zacząłem myśleć o piłce. Mourinho sprawił, że zrozumiałem trochę rzeczy i zająłem się poważnie piłką.
- W wywiadach nigdy nie mówię, że zdobyłem Triplettę. Byłem tam, ale stanowiłem jakieś 2%, bardziej byłem fanem.
- Moja kariera narodziła się ponownie w Stoke. Byłem skupiony na futbolu. Podobnie jak w West Hamie spędziłem tam bardzo dobre chwile. Miałem propozycje z Rosji, Turcji, MLS. Rozmawiali z moim bratem, który jest też moim agentem. Powiedzieliśmy wszystkim "nie" i zdecydowaliśmy się na Chiny, na nowe życie. Świetni ludzie, świetna drużyna. Szanghaj był piękny. Wszystko było gotowe, praca dla mojej żony, szkoła dla dzieci.
- Potem zaczęła się pandemia i każdy żył sam przez dwa lata. Było ciężko. W wakacje powiedziałem sobie "Wracam do Europy". W grudniu 2020 zgłosiła się po mnie Bologna, odmówiłem. Nie mogłem. Musiałem dokończyć to co zacząłem w Szanghaju. Ale nie odpuszczali. Nie kręcili się wokół bezsensownych plotek tylko przedstawili konkretny projekt. Rozmawiałem potem z Sinisą Mihajloviciem i pomyślałem "to moja drużyna".
Komentarze (2)