
10 grudnia o 21:00 Inter zmierzy się na wyjazdowym spotkaniu z Bayerem Leverkusen w ramach kolejnej kolejki Ligi Mistrzów. Na konferencji prasowej poprzedzającej to spotkanie głos zabrali Simone Inzaghi oraz Hakan Calhanoglu.
Jakie to uczucie wrócić do domu, do rodzinnego miasta?
- Po siedmiu latach wróciłem tu po raz pierwszy, cieszę się, że znów zobaczyłem tylu znajomych ludzi. Nie mogę się doczekać tego meczu, czułem tu tak wiele emocji. Moja podróż do Włoch nie była łatwa na początku, ponieważ musiałem nauczyć się nowego języka i przyzwyczaić się do nowego kraju, ale teraz jestem świadomy, że bardzo się poprawiłem.
Statystyki mówią, że jesteś tym, który odzyskuje najwięcej piłek w Lidze Mistrzów: jak udało ci się poprawić również w tym aspekcie?
- Dziękuję trenerowi, ponieważ widział mnie na tej pozycji i zrobiłem wszystko, co mogłem, aby się poprawić, wciąż się rozwijam i z pewnością wielka zasługa należy się również całemu sztabowi. Czuję się dobrze grając na tej pozycji, ponieważ mam ważnych kolegów z drużyny, którzy mają wielką jakość.
Xabi Alonso powiedział, że jesteś tak samo ważny jak Kimmich w Bayernie: co o tym sądzisz?
- Cieszę się, że otrzymałem jego komplementy. Oczywiście muszę jednak patrzeć na siebie, ponieważ gram dla Interu i chcę dawać z siebie wszystko na boisku.
Czy zmieniłeś się bardziej od czasu opuszczenia Leverkusen lub Bayeru?
- Zdecydowanie jestem bardziej dojrzały, mam dużo więcej doświadczenia. Rozwinąłem się również na poziomie ludzkim, mam inne poczucie pracy. Jako zawodnik bardzo się poprawiłem.
W mistrzostwach, po wczorajszej porażce Napoli z Lazio, jak bardzo mogą zmienić się losy tego sezonu?
- Naszym celem zawsze jest wyniesienie Interu jak najwyżej, patrzymy tylko na siebie.
Znasz ten klub: czego musisz się obawiać ze strony Bayeru Leverkusen?
- Wiemy, że są silni i w ostatnich latach stali się świetną drużyną. Musimy być ostrożni w kontratakach, ale jednocześnie wiemy, że w tej chwili radzimy sobie dobrze i jesteśmy gotowi grać naszymi kartami, aby kontynuować naszą ścieżkę.
Komentarze (0)