Choć do wielkiego klubu trafił dopiero w wieku 30 lat zdążył zrobić wspaniałą karierę i wygrać wszystko co było do wygrania. W maju ubiegłego roku świat miał u stóp, dziś tymi stopami strzela coraz rzadziej celnie.
DiegAlberto Milito urodził się 12 czerwca 1979 roku w Bernal, w Argentynie. Piłkarską karierę rozpoczął w wieku 20 lat w Racing Club. Dla argentyńskiego klubu zagrał prawie 130 razy i zdobył 21 goli. Później przeniósł się do Genoi gdzie strzelił o pięć goli więcej w zaledwie 65 spotkaniach. Kolejnym przystankiem Diego była Saragosssa, a po trzyletnim pobycie w Hiszpanii Milito wrócił do Włoch. Znów zdobył kilkanaście bramek dla Genoi czym wypromował się do Interu Mediolan. Interu, którym zarządzał ów Jose Mourinho.
U „The Special One” Argentyńczyk był postacią pierwszoplanową. By „Il Principe” mógł grać na szpicy, Mourinho był gotów przemianować Samuela Eto'o na skrzydłowego. Milito jednak odwdzięczał się jak najlepiej mógł, a apogeum formy osiągnął 22 maja 2010 roku w Madrycie. W pamiętnym dla wszystkich Interistów finale na Santiago Bernabeu, Diego strzelił dwie bramki, które zapewniły Interowi upragniony puchar Ligi Mistrzów. Napastnik „Nerazzurrich” został najlepszym graczem finału Champions League, a także całych tych rozgrywek. Jako piłkarz i jako napastnik.
Później jednak Mediolan opuścił Jose, a Inter znacznie zwolnił. Zwolnił także Diego, który szczególnie w tym sezonie okazuje swój brak skuteczności. Do tej pory zdobył zaledwie 4 bramki we wszystkich rozgrywkach, a są wśród nich także „jedenastki”. Pomimo swej nieskuteczności Diego często gościł w pierwszej jedenastce Interu, szczególnie za czasów Gian Piero Gasperiniego (ale to raczej z sentymentu, ponieważ obaj panowie znają się z czasów Genoi). Pokaz strzelania „ślepakami” Milito zademonstrował 2 listopada, kiedy to marnował „setkę” za „setką” w meczu Ligi Mistrzów z OSC Lille. Wprawdzie udało się Argentyńczykowi zdobyć w tym meczu gola, ale naprawdę miał szansę do strzelenia co najmniej hat-tricka. Myślę, że gdyby był to Diego z sezonu 2009/2010 mielibyśmy w meczu z Lille wysoki wynik.
Teraz Milito ma 32 lata i jest już coraz bliżej końca kariery. Niestety Diego nie jest typem Di Natale czy Del Piero, którzy mimo swoich lat wciąż potrafią być groźni na boisku. Wystarczy tylko wspomnieć, że 34-letni Di Natale jest liderem klasyfikacji strzelców Serie A i został nominowany do Złotej Piłki. Powracając jednak do Milito. Swoje zrobił w Mediolanie i należą mu się zasłużone „grazie”. Jeśli jednak Inter ma wciąż się liczyć w hierarchii calcio musi zdecydować się na konkretne ruchy i obsadzić pozycję napastnika kimś młodszym. By za niedługo znów można było się cieszyć z podobnych tryumfów jak ten sprzed roku w Madrycie.
Choć do wielkiego klubu trafił dopiero w wieku 30 lat zdążył zrobić wspaniałą karierę i wygrać wszystko co było do wygrania. W maju ubiegłego roku świat miał u stóp, dziś tymi stopami strzela coraz rzadziej celnie.
[hide]
Diego Alberto Milito urodził się 12 czerwca 1979 roku w Bernal, w Argentynie. Piłkarską karierę rozpoczął w wieku 20 lat w Racing Club. Dla argentyńskiego klubu zagrał prawie 130 razy i zdobył 21 goli. Później przeniósł się do Genoi gdzie strzelił o pięć goli więcej w zaledwie 65 spotkaniach. Kolejnym przystankiem Diego była Saragosssa, a po trzyletnim pobycie w Hiszpanii Milito wrócił do Włoch. Znów zdobył kilkanaście bramek dla Genoi czym wypromował się do Interu Mediolan. Interu, którym zarządzał ów Jose Mourinho.
U „The Special One” Argentyńczyk był postacią pierwszoplanową. By „Il Principe” mógł grać na szpicy, Mourinho był gotów przemianować Samuela Eto'o na skrzydłowego. Milito jednak odwdzięczał się jak najlepiej mógł, a apogeum formy osiągnął 22 maja 2010 roku w Madrycie. W pamiętnym dla wszystkich Interistów finale na Santiago Bernabeu, Diego strzelił dwie bramki, które zapewniły Interowi upragniony puchar Ligi Mistrzów. Napastnik „Nerazzurrich” został najlepszym graczem finału Champions League, a także całych tych rozgrywek. Jako piłkarz i jako napastnik.
Później jednak Mediolan opuścił Jose, a Inter znacznie zwolnił. Zwolnił także Diego, który szczególnie w tym sezonie okazuje swój brak skuteczności. Do tej pory zdobył zaledwie 4 bramki we wszystkich rozgrywkach, a są wśród nich także „jedenastki”. Pomimo swej nieskuteczności Diego często gościł w pierwszej jedenastce Interu, szczególnie za czasów Gian Piero Gasperiniego (ale to raczej z sentymentu, ponieważ obaj panowie znają się z czasów Genoi). Pokaz strzelania „ślepakami” Milito zademonstrował 2 listopada, kiedy to marnował „setkę” za „setką” w meczu Ligi Mistrzów z OSC Lille. Wprawdzie udało się Argentyńczykowi zdobyć w tym meczu gola, ale naprawdę miał szansę do strzelenia co najmniej hat-tricka. Myślę, że gdyby był to Diego z sezonu 2009/2010 mielibyśmy w meczu z Lille wysoki wynik.
Teraz Milito ma 32 lata i jest już coraz bliżej końca kariery. Niestety Diego nie jest typem Di Natale czy Del Piero, którzy mimo swoich lat wciąż potrafią być groźni na boisku. Wystarczy tylko wspomnieć, że 34-letni Di Natale jest liderem klasyfikacji strzelców Serie A i został nominowany do Złotej Piłki. Powracając jednak do Milito. Swoje zrobił w Mediolanie i należą mu się zasłużone „grazie”. Jeśli jednak Inter ma wciąż się liczyć w hierarchii calcio musi zdecydować się na konkretne ruchy i obsadzić pozycję napastnika kimś młodszym. By za niedługo znów można było się cieszyć z podobnych tryumfów jak ten sprzed roku w Madrycie.
Czytaj także na murawa.bloog.pl
Komentarze (22)
Jest jeszcze Zanetti, Samuel, Lucio, Maicon, Julio Cesar ale akurat oni prezentują godny poziom. Także Motta jak jest na boisku przeważnie mamy dobry wynik.
Nie mogę na niego patrzeć, gdy jest na boisku<br />
Pozdr.
Myślę, że jeśli przełamałby się PSYCHICZNIE, to mógłby u nas grać jak Superpippo. Tylko kto wie, czy i kiedy mu się to uda.
PS. Na początku przeczytałem "upadek księdza" i sobie myślę WTF?! <img src="/files/emoticons/12" alt="