Inter Mediolan po zabójczej końcówce pokonał zespół Crotone. Gole dla Nerazzurrich zdobyli Ivan Perisic oraz dwukrotnie kapitan Mauro Icardi.
Podczas pierwszej połowy zawodnicy obu drużyn nie uraczyli zebranych na Giuseppe Meazza kibiców dobrym widowiskiem. Sytuacji bramkowych było jak na lekarstwo, a gra toczona była w wolnym tempie. Jak można było się spodziewać, od początku spotkania przewagę wypracował sobie Inter. Podopieczni trenera Vecchiego większość czasu rozgrywali piłkę na połowie rywali, ale jak to często ostatnio bywa, w okolicach 25-30 metra od bramki nie mieli pomysłu na rozegranie akcji. W 7. minucie po indywidualnym rajdzie swojej szansy szukał Banega, ale jego strzał dobrze sparował Cordaz. Goście najgroźniejszą i praktyczne jedyną swoją szansę mieli w 17. minucie, ale po dobrym dośrodkowaniu Capezzi przeniósł piłkę wysoko nad poprzeczką bramki strzeżonej przez Handanovicia. Kilka minut później boisko z powodu kontuzji opuścić musiał Andrea Ranocchia. W jego miejsce na placu gry zameldował się Kolumbijczyk Murillo. W 30. minucie piłka wpadła do bramki gości, lecz arbiter Guida dopatrzył się minimalnego spalonego przy dobitce D'Ambrosio i nie uznał tego trafienia. Inter w dalszym ciągu starał się o udokumentowanie swojej przewagi. Swoje szanse mieli m.in. Miranda, Brozovic czy Banega, ale do końca pierwszej części gry nie udało się złamać dobrze dysponowanej defensywy gości.
Druga połowa to całkowita dominacja Nerazzurrich. Gospodarze z dość sporym animuszem ruszyli na rywala od gwizdka rozpoczynającego tę część gry. Już w pierwszej akcji znakomitą szansę zmarnował Murillo, który po dobrym dośrodkowaniu z rzutu wolnego przeniósł piłkę nad bramką. Minutę później okazję miał kapitan Icardi, ale jego strzał głową z trudnej pozycji dobrze wyłapał goalkeeper Crotone. W 50. minucie znakomicie z dystansu huknął Ever Banega, piłka odbiła się jeszcze od defensora przyjezdnych i minimalnie minęła prawy słupek bramki. Argentyńczyk bliski zdobycia gola był także w 63. minucie, ale jego świetny strzał z rzutu wolnego efektownie wybronił Cordaz. Gospodarze praktycznie nie schodzili z połowy rywala, lecz nie przekładało się to na klarowne sytuacje bramkowe. Brakowało przyśpieszenia w końcowej fazie akcji. To, na co czekali całe spotkanie kibice zgromadzeni na stadionie w Mediolanie, stało się dopiero w 84. minucie. Znakomitym przerzutem na wolną prawą flankę popisał się Mauro Icardi. Tam do piłki dopadł Ivan Perisic, który w swoim stylu pomknął w pole karne rywala i strzałem po długim słupku umieścił piłkę w siatce. Kilka minut później mieliśmy już 2-0. W polu karnym powalony został Icardi. Arbiter tego meczu nie miał wątpliwości i wskazał na wapno, a strzał z 11 metrów na drugiego gola zamienił nie kto inny jak Maurito. Nerazzurri nie cofnęli się w końcówce i zdecydowanie podkręcili tempo. Minutę przed końcem piłka ponownie wpadła do siatki, jednakże asystetnt sędziego słusznie dopatrzył się w tej sytuacji spalonego, na którym złapany został Icardi. Argentyńczyk wyszedł jednak z założenia, że co się odwlecze, to nie uciecze i kilkadziesiąt sekund później piłka po raz trzeci tego wieczoru zatrzepotała w siatce. Z boku pola karnego dośrodkował wprowadzony w drugiej połowie Eder, a pewnym strzałem z pierwszej piłki popisał się kapitan Nerazzurrich, dla którego było to już 10. trafienie w tym sezonie. Po tej akcji arbiter zakończył ten pojedynek.
Inter (4-4-1-1): Handanovic; D'Ambrosio, Miranda, Ranocchia (23' Eder), Santon; Candreva (Jovetic 83'), Joao Mario, Brozovic, Perisic; Banega (64' Eder); Icardi
Trener: Vecchi
Crotone (4-3-3): Cordaz; Rosi, Ceccherini, Ferrari, Mesbah; Rohden (86' Rohden), Capezzi, Barberis (86' Tonev); Trotta (71' Crisetig), Falcinelli, Palladino
Trener: Nicola
Komentarze (42)
Dawać trenera i mamy 2 tyg na przygotowanie czegoś nowego na Milan, a derby to coś co trzeba za wszelką cene wygrać, utrzeć nosa rywalowi zza miedzy, który nawet spoko sobie radzi, dawno ich nie było na podium, dlatego wygrana to satysfakcja x 2.
Fakt, Vecchi mógł zrobić w tym meczu coś niespotykanego i dać na boisko zamiast Candrevy właśnie Barbose, no ale widać, że zabrakło mu jaj, zebrał by od nas odrazu za to sporo pozytywnych opinii. Progres taki, że pojawił się Jovetić.