
Pani Giancarla Gariati od 35 lat jest posiadaczką biletu sezonowego na mecze Interu Mediolan. W tym roku z powodu pandemii nie udało się go zakupić, a ona derbowy pojedynek z AC Milanem miała przeżywać słuchając go w radiu na parkingu stadionu...
Na to pozwolić nie mógł klub, który zaprosił Panią Giancarlę na trybuny. Urodzona w 1937 roku kobieta ma swój rytuał i na meczach zawsze jest dwie godziny wcześniej, aby doświadczać atmosfery spotkania.
85-letnia kobieta wygrała tytuł kibica miesiąca, którą odebrała przed meczem Interu z Sheriffem w Lidze Mistrzów. Poniżej prezentujemy historię, jaką opowiedziała przy okazji odbioru nagrody ufundowanej przez Socios.com:
- Pierwsze objawy miłości do Interu pojawiły się w wieku 8 lat, kiedy to dostałam szalik Nerazzurrich zrobiony dla mnie przez mojego dziadka. (...)
Giancarla Gariati związała się z partnerem, który również był fanem Interu. Niedziele były poświęcone meczom na Stadio Giuseppe Meazza.
- Z mężem byliśmy posiadaczami biletów sezonów przez 15 lat, aż do momentu kiedy zostało u niego zdiagnozowane stwardnienie zanikowe boczne i zmarł w 1993 roku. Nawet wtedy mówił do mnie "Giancarla, idź na mecz sama". Starałam się go wtedy wspierać i mówić "Ercole, już Ci lepiej, pójdziemy razem. Sama się zgubię".
Ercole, mąż Giancarli Gariati, leżał w szpitalu z widokiem na San Siro.
- Mentalnie był tam ciągle, więc znaleźliśmy sposób, aby zabrać go na stadion po raz ostatni. Na oddziale poprosiliśmy o zgodę, aby zabrać go na chrzciny. Ale tak naprawdę zabraliśmy go wtedy na trybuny.
Nie sposób nie poznać jej na trybunach. Zawsze w pełnych barwach Nerazzurrich z opaską na ręce z numerem 37, rokiem jej urodzenia.
- Kiedy Skriniar dołączył do Interu nie wiedziałam, jak wymówić jego nazwisko. A jak wiemy jego imię jest niewymawialne - śmiała się Giancarla podczas rozmowy przy odbiorze tytułu "Kibica miesiąca". - Jego numer to mój numer. Podczas meczów często wykrzykuję do niego swoje instrukcje.
- Pamiętam grę Facchettiego, Mario Corso, Mauro Bellugiego. Często chodzę na cmentarz, aby oddać im hołd. Javier Zanetti na zawsze jest w moim sercu. Kiedy zamknęli trybuny z powodu pandemii jechałam w dniu meczu pod stadion i tam rozkoszowałam się dźwiękami ze stadionu oraz transmisją w przenośnym radiu.
- Liczy się tylko Inter, zawsze. Teraz kiedy dostałam tą wyjątkową koszulkę muszę zdecydować, którą będę nosić. Powinnam ją nosić na długie spacery w Parco Nord czy kiedy idę do pracy? Nie żartuję! Nadal pracuję jako sprzątaczka trzy razy w tygodniu.
Cieszymy się, że Inter dba o swoich zagorzałych kibiców, a Pani Gariati życzymy dzisiaj festiwalu strzeleckiego ze strony ukochanej drużyny.
Komentarze (9)
@AleaysRemember