
Interowi Mediolan zacząłem kibicować w 2003 roku. Miałem wtedy 8 lat, a piłkarzy takich jak Adriano, Recoba, Martins, Stanković, Cordoba, Materazzi, Toldo czy Il Capitano Javier Zanetti przedstawił mi sąsiad, z którym mój brat grywał w Pro Evolution Soccer 3. Od tamtej pory moje serce było czarno-niebieskie, a 24. października 2021 mogło bić wspólnie z tysiącami innych serc na Stadio Giuseppe Meazza podczas derbowego pojedynku z Juve. Zapraszam na relację z mojej pierwszej wizyty na San Siro!
Korzystając z przeprowadzki do Wrocławia, który oferuje połączenia lotnicze z Mediolanem (Bergamo) postanowiłem spełnić jedno ze swoich największych marzeń - obejrzeć Inter Mediolan zmagający się z Juventusem podczas Derbów Włoch na Stadio Giuseppe Meazza. Lot zaplanowany był na piątkowy wieczór, lądowanie w Bergamo, a następnie transfer do Mediolanu. Razem z narzeczoną wiedzieliśmy, że jeszcze tego samego dnia będziemy stać pod legendarną katedrą Duomo, którą od tylu lat mogliśmy podziwiać podczas wielkich spotkań Interu jedynie z poziomu ekranu monitora. Już sam dworzec Milano Centrale zrobił na nas piorunujące wrażenie, a przecież to dopiero pierwszy kontakt z Mediolanem! Szybko udaliśmy się do hotelu, a następnie ruszyliśmy w kierunku Piazza di Duomo. Emocje rosły z każdym krokiem, który zbliżał nas do serca włoskiej stolicy mody. Pod Duomo byliśmy około godziny 23:30, nad wieżami Katedry królował srebrzysty księżyc, a na samym placu nie było tłumów. Moment, w którym stanęliśmy pierwszy raz przed główną fasadą budynku zostanie ze mną do końca życia... brakuje słów, aby opisać emocje towarzyszące tej chwili. Staliśmy tam po prostu wpatrując się w majestatyczną figurę Duomo chłonąc każdy moment, a do oczu napływały łzy. Wiedziałem, że ten moment pod katedrą Duomo to pierwszy element spełniającego się marzenia, aby zobaczyć na żywo ukochany klub. Padnięci po locie, z perspektywą całodziennego zwiedzania następnego dnia, wróciliśmy do hotelu zwiedzając przy okazji galerię Vittorio Emanuele II, która znajduje się bezpośrednio przy Duomo. Dzięki późnej porze mogliśmy cieszyć się możliwością podziwiania wszystkich detali tego miejsca, a urok zwiedzania o tej porze poznaliśmy dopiero następnego dnia.
Następnego dnia mieliśmy zaplanowane zwiedzanie Katedry Duomo, na co poświęciliśmy pierwsze godziny sobotniego poranka. Na Piazza di Duomo dotarliśmy w okolicach 8:30, a na miejscu od razu uderzył nas ogrom osób, które znajdowały się na placu przed główną fasadą. W pamięci zdecydowanie zachowamy nocne, klimatyczne Duomo. Zwiedzanie katedry rozpoczęliśmy od spaceru dachem. Ogrom detali, jakie znajdują się na tym obiekcie jest niesamowity. Bezdyskusyjnie każdy powinien zobaczyć to na własne oczy. Żadne zdjęcia nie oddają tego, co można poczuć będąc na dachu Duomo i podziwiając ten cud architektury z bliska. Po zwiedzeniu dachu skierowaliśmy swoje kroki do wnętrza katedry, a następnie, po krótkiej przerwie na zdalne rozpoczęcie studiów w eleganckiej restauracji McDonalds (niech żyje XXI wiek! PS. Żeby wyklarować - nie stołowaliśmy się w fastfoodach, po prostu potrzebowaliśmy szybko gdzieś usiąść i mieć dobre połączenie WiFi), ruszyliśmy do muzeum Katedry Duomo.
Całość robiła bardzo duże wrażenie, ale zwiedzając muzeum żyłem już naszym następnym przystankiem w planie dnia - wizytą na Stadio Giuseppe Meazza. Po wyjściu z wystawy skierowaliśmy nasze kroki na czerwoną linię metra, skąd po przesiadce w fioletową linię trafiliśmy pod stadion. Uśmiech jaki pojawił się na twarzy po prostu nie schodził i dopiero pod bramkami zebrałem się na jego ograniczenie, żeby nie zostać uznanym za jakiegoś obłąkańca. Na bramkach szybkie sprawdzenie certyfikatu Green Pass i już byliśmy w drodze do pierwszej części muzeum. Na parterze znajdowała się historia wielkich wydarzeń, które odbywały się na San Siro, a górne piętro podzielono na część poświęconą Interowi oraz część poświęconą AC Milanowi. Możliwość zobaczenia z bliska koszulek legendarnych zawodników Interu takich jak Meazza, Mazzola, Zanetti, Ronaldo czy Julio Cesar było niesamowitym przeżyciem, które dodatkowo podgrzało atmosferę derbowego pojedynku.
Po wyjściu skierowaliśmy swoje kroki na stadion. Nie mogłem wyjść z podziwu, byłem przy tych samych ściankach, na których udzielane są wywiady, przechodziłem przez te same korytarze, na których od lat obserwowałem swoich idoli. Obecność na Stadio Giuseppe Meazza to prawdziwe spełnienie marzenia, które jest ze mną od wspomnianego we wstępie 2003 roku. Na miejscu do zwiedzania dostępne są szatnie obu klubów - zarówno AC Milanu, jak i Interu Mediolan. Zwiedzając obiekt w sobotę, a nie w dzień meczu zyskaliśmy możliwość pobycia w każdym z miejsc nieco dłużej napawając się chwilą i utrwalając ją w naszej pamięci. Bez wątpienia zarówno na mnie, jak i na Patrycji największe wrażenie zrobił tunel prowadzący na stadion. Był on przygotowany pod derbowy pojedynek z Juve, cały w barwach Interu Mediolan. Z głośników nadawany był dźwięk trybun pełnych tifosi, które wybuchały entuzjazmem w końcowym momencie tunelu, przez co każdy mógł poczuć to, co czują piłkarze wchodząc na płytę stadionu. Przyznam szczerze, że nie spodziewałem się, że podczas zwiedzania muzeum będę miał możliwość znaleźć się na murawie Stadio San Siro. Niesamowite uczucie!
Na wyjściu pozycja obowiązkowa, czyli Inter Store. Do sklepu trafiły koszulki z minionych sezonów, które są po prostu świetne - są tam trykoty z sezonu 90/91, 92/93, a nawet z finału Pucharu Europy 1964, kiedy to Inter pokonał Real Madryt 3:1 i został Mistrzem Europy. Po zakończeniu zwiedzania emocje były tylko większe - wróciliśmy do centrum i kontynuowaliśmy eksplorowanie miasta, czego opisem nie będę was zanudzał.
Na derbowy pojedynek w niedzielę wybraliśmy się w okolicach godziny 18:30, aby na miejscu być ok. 19:30 - 20:00, a tym samym załapać się na rozgrzewkę. Nasze miejsca znajdowały się na 216 sektorze Secondo Blu i pomimo początkowych obaw co do widoczności okazało się, że uda się komfortowo obejrzeć spotkanie bez potrzeby korzystania z lornetek. Atmosfera derbowego pojedynku była bardzo wyraźnie odczuwalna, a my, oglądając rozgrzewkę, oczekiwaliśmy z niecierpliwością na pierwszy gwizdek arbitra.
I w końcu nadszedł ten moment. Z głośników usłyszeliśmy C'e Solo Inter, które rozpoczęło się od fragmentu:
E mi torna ancora in mente l'avvocato Prisco
Lui diceva che la serie A è nel nostro DNA
Io non rubo il campionato
Ed in serie B non son mai stato
a szczególnie dwa ostatnie wersy zostały wykrzyczane bardzo głośno w kierunku tifosich Juve, którzy zasiadali na najwyższych sektorach Stadio Giuseppe Meazza. "Ciary" gwarantowane! Niestety - na meczach nie ma już Pazza Inter Amala, a tylko I M Inter. Oglądanie spotkania z poziomu trybun było niesamowicie satysfakcjonujące. Chłonąłem każdy kontakt z piłką, każde podanie, każdą próbę strzału. Moment, w którym cały stadion eksplodował radością po bramce Dzeko pozostanie dla mnie pamiątką do końca życia.
Niestety w 89. minucie Samir Handanović, pomimo naszego głośnego dopingu, nie zdołał obronić rzutu karnego i mój pierwszy mecz na Stadio Giuseppe Meazza zakończył się podziałem punktów.
W poniedziałek czekał nas powrót do Wrocławia. Nie bez przygód, ale udało nam się dostać na lotnisko w Bergamo (unikajcie Autostradale, nie kupujcie biletów "w dwie strony", bo okazuje się, że nie jest to ŻADNA gwarancja tego, że o określonej godzinie wyjedziesz na lotnisko...).
To były naprawdę intensywne trzy dni, które są zwieńczeniem osiemnastoletniego czasu oczekiwania na to, aby znaleźć się na Stadio Giuseppe Meazza i zobaczyć swój ukochany klub w walce z odwiecznym rywalem. Jednego jestem pewien - z pewnością nie był to mój ostatni wylot do Mediolanu i mam nadzieję, że już wkrótce znów będę miał okazję wspierać moją drużynę z poziomu trybun Stadio San Siro.
Forza Inter!
Komentarze (19)
Miasto jest nowoczesne, otwarte, czuć na każdym kroku fanatyzm do piłki i gęstą atmosferę dwóch nie do końca uwielbiających się klubów, ale mimo wszystko w granicach dobrego smaku. Wspaniałe mam stamtąd wspomnienia i życzę każdemu takiej wyprawy, dla kibica Interu to jest absolutny must have, loty są bardzo tanie, a Włochy łatwe do eksplorowania. Wiem co mówię, bo w kilku miejscach już byłem. Włochy wspominam najlepiej.
z tego miejsca chciałem pozdrowić wszystkie ryjki, którym odwołano Inter-Lazio na pierwszym wyjeździe FDP
Pozdrawiam wszystkich z naszego autobusu!
Pozdrawiam Jarek i Patrycja 😀