Witam wszystkich bardzo serdecznie. Mam na imię Konrad i jestem kibicem Interu (o ile pamięć mnie nie zawodzi) od 1998 roku. Szmat czasu... Dziś, gdy próbuję sobie przypomnieć ,,W jakim Interze się zakochałem?”. Nie potrafię precyzyjnie odpowiedzieć na to pytanie ale jedno wiem na pewno. Nie była to drużyna galaktyczna, zdobywająca tytuł za tytułem i budząca postrach na europejskich boiskach. Jednak było w niej coś co sprawiło, że gdy ich zobaczyłem serce zaczęło bić jak szalone a tłoczona przezeń krew zmieniła kolor z czerwonego na czarno-niebieski. Nie pamiętam dokładnie tego ale to zdecydowanie właśnie tak musiało się zacząć. Ten stan trwa do dziś i jestem pewny tego jak niczego innego na świecie, że będzie to trwało do końca mojego życia. Tytułem wstępu chciałem jeszcze tylko napisać, że z zawodu jestem fizjoterapeutą i na co dzień pracuje z dzieciakami. Gdy pytam 12-16 letnich chłopców ,,Jakiemu klubowi kibicujesz?” Uwierzcie mi, każdy z nich odpowiada, że jest to Barcelona lub Real. Nie ma innych odpowiedzi. Gdy zaś oni pytają mnie komu kibicuję i mówię: Inter... Robią wielkie oczy. 99% z nich nie zna w ogóle takiego klubu.
Wiem, że odpowiedzi tych dzieciaków to pokłosie kilku ostatnich lat a nie tylko ostatniego sezonu ale coś w tym jest, że Inter z ostatniego sezonu to Inter nieznany młodszemu pokoleniu. Mało tego to chyba powoli również drużyna zapominana w Europie, a już na pewno nie łączona z wielką piłkarską Europą. Najbardziej jednak boli chyba to, że jest to drużyna, której po tym sezonie nie przybył pewnie w Europie ani jeden nowy kibic (oprócz Mediolanu gdzie pewnie z powodu pokoleniowych tradycji tacy kibice się pojawili). Trudno wszak przypuszczać, że w mijającym sezonie na jakimś młodym dzieciaku żyjącym poza granicami Włoch gra Interu zrobiła takie wrażenie, że jego serce podobnie jak moje przed niemal 20-stu laty zaczęło pompować niebiesko-czarną krew. Podejrzewam, że poza samą grą i wynikami, które delikatnie mówiąc nie były najlepsze nie sprawiła też tego ambicja czy wola walki zawodników obecnie grających w Interze. Nie sprawił też tego choćby jeden magiczny mecz, nie zrobiły oszałamiające transfery ani nic co normalnie na co dzień może sprawić, że klub pozyskuje nowych kibiców (tych prawdziwych na lata). Jaki zatem był inter w mijającym sezonie? Nie będę tu zajmował się taktyką ani suchymi liczbami bo takich analiz jest i pewnie będzie setki a przeczytać je możemy w każdej gazecie. Napiszę za to jaki Inter z sezonu 2014/15 zapamiętał kibic Interu taki jak ja, dla którego ta drużyna jest całym życiem.
Gdy myślę Interze z zeszłego sezonu przez głowę przewija mi się kilka obrazków. Widzę całkiem udanie rozpoczęty sezon. Pierwsze kolejki budzące nadzieję na naprawdę dobre wyniki i ciekawy sezon. Mam w głowie wygrany 7-0 mecz z Sassuolo, nie najgorszą pozycję w tabeli po 4-ech kolejkach i wspaniałego Kovacica ze spotkań z jakimiś amatorami w rundzie wstępnej Ligi Europy. Jednak po zaledwie czterech ligowych kolejkach marzenia pryskają niczym mydlana bańka. Po bardzo krótkim i obiecującym początku widzę porażkę u siebie z Cagliari 1-4 czyli coś czego zarówno moje serce jak i rozum nie jest w stanie pojąć. Później cały sezon to już tylko trudne do racjonalnego wytłumaczenia wyniki. Wyniki tak naprawdę charakteryzujące średniaka serie a, a nie drużynę, która jeszcze niedawno jednym tchem była wymieniana wśród największych potęg nie tylko serie a ale również całej piłkarskiej Europy. Ot zwycięstwo, remis, porażka i tak ciągle. Raz udało się wygrać z kimś teoretycznie niezłym by w następnej kolejce przegrać z totalnym autsajderem (np. z Parmą 2-0). W pamięci odczytuję również jak z każdym kolejnym zagraniem naszych piłkarzy, każdym kolejnym meczem, każdą zakończoną kolejką zmieniamy swoje nastawienie, oczekiwania. Jestem świadkiem jak z szumnych zapowiedzi walki o tytuł i pokazania się w Lidze Europy nie zostaje nic. Słyszę tylko wypowiedzi piłkarzy mówiące, że teraz trzeba się skoncentrować, że ta porażka nas wzmocni, że musimy być razem. Widzę jak z walki o mistrzostwo przechodzimy na walkę o Ligę Mistrzów, z niej na walkę o puchary a na koniec mówimy już tylko o wykonaniu pracy, która z pewnością zaowocuje w przyszłym sezonie. Czuję jak narasta we mnie złość i frustracja (wyobrażam sobie, że w i innych prawdziwych kibicach tego klubu również). Mam wrażenie, że coś jest nie tak z mieszanką, która wchodziła w skład tłoczonej przez serca kibiców Interu krwi. Mam wrażenie, że brakuje w niej tego co zawsze było jej podstawą. Patrzę na Inter i myślę, że tym chłopakom brakuje woli walki, zaangażowania, charakteru, czasem nawet o zgrozo myślę że również i godności. Rozumiem, że każdy klub ma gorszy okres, że czasem nie idzie. Nie podoba mi się mydlenie oczu jakimiś książkowymi banałami. Brakuje mi w tej drużynie szczerości. Chce mi się wymiotować gdy słyszę te ich oklepane jakby pisane przez kogoś nic nie znaczące pseudo wzniosłe teksty. Dlaczego do cholery nikt nie potrafi wyjść i powiedzieć ,,Przepraszamy, spieprzyliśmy ten mecz, gramy słabo naprawdę nie wiemy co się dzieje i chyba nie do końca wiemy jak z tego wybrnąć”. Do cholery przecież to lepsze niż te patetyczne, nic nie wnoszące (na pewno nie budujące więzi z kibicami) teksty. Za to mamy przyjemność oglądać Icardiego obrażonego na cały świat i kibiców, że Ci wymagają od klubu pokroju Interu zwycięstwa z Sassuolo! Jak oni śmią? Żeby jednak nie było tak strasznie smutno i nostalgicznie mam też w głowie inne obrazki związane z mijającym sezonem. Obrazy dające nadzieję na nowy, lepszy rok i po części mówiące o tym jaki może (mam nadzieje, że nie jest to myślenie życzeniowe) być przyszły sezon.
Patrząc zatem wstecz i szukając w tych obrazach nadziei na nowy sezon widzę Icardiego strzelającego bramkę Juventusowi w Turynie na 1-1 ( tu ja, dorosły niemal 30-letni facet skaczący z radości po pokoju niczym mały dzieciak). Pamiętam kilka naprawdę (jeśli nawet nie dobrych z piłkarskiego punktu widzenia) bardzo emocjonujących spotkań jak to z Dnipro, pierwsza połowa z Romą za Manciniego, końcówka meczu z Napoli (2-2), zwycięstwa w końcówce sezonu z Lazio i Romą. Naprawdę fajne momenty w przegranym meczu z Juventusem (1-2). Jeśli chodzi zaś o piłkarzy mam w pamięci Handanovica broniącego w niesamowity sposób kolejne rzuty karne. Pamiętam, że był taki moment w mijającym sezonie gdy przy podyktowanym przeciwko nam karnym naprawdę się nie denerwowałem. Po prostu wiedziałem – Handa obroni – to oczywiste. Przechodząc z jednego końca boiska na drugie trafiam na Mauro Icardiego- naszą największą nadzieję na następny sezon. Chłopak, który w bardzo przeciętnie grającym klubie strzela ponad 20 bramek w sezonie. Jeśli do tego obudzi się Kovacic i dołoży mu kilka asyst liczba jego goli w sezonie naprawdę może wyglądać imponująco. Patrząc też na potencjał Interu wydaje mi się, że nie kupno nowych mających nas zbawić zawodników ale właśnie wyzwolenie potencjału i możliwości zawodników, których Inter już posiada w swojej kadrze i którzy znają przecież realia zarówno klubu jak i całej serie a może być kluczem do osiągnięcia sukcesów w przyszłym sezonie. Kovacic, Icardi. Shaqiri, Juan, Brozovic plus doświadczeni Handa, Hernanes, Medel – tu naprawdę są podstawy do powstania ciekawej drużyny.
Patrząc na mijający sezon mam w głowie też obraz Roberto Manciniego, trenera, który moim zdaniem ma to coś. Może nie jest najlepszym taktykiem, może nie osiągnął jeszcze niczego niesamowitego (w Europie) ale widzę trenera, który zna Inter. Widzę człowieka, który wierzy w projekt nowego, lepszego Interu i co najważniejsze potrafi przekonać do niego innych (np. Shakiri). Właśnie w tym widzę nadzieję na lepsze jutro. W trenerze wierzącym w projekt, który powstaje w Interze i potrafiącym do niego przekonać innych. Pewnie mógłbym napisać jeszcze wiele o taktyce, personaliach i innych tego typu wybaczcie, że użyję tego słowa ,,bzdurach”. Tak bzdurach bo właśnie ten mijający sezon oraz dzieciaki z mojej pracy uświadomiły mi, że nie o to w tym wszystkim chodzi. Nie o taktykę, personalia, bycie bezbłędnym jak Barcelona. Jaka jest radość w oglądaniu drużyny gdzie pytaniem jest nie czy? ale jak wysoko wygrają? 5-0? 7-0?. To musi być strasznie nudne. Myślę, że nas kibiców Interu dziesięć razy bardziej ucieszyło to jedno jedyne zwycięstwo w ,,nowożytnej” Lidze Mistrzów niż kibiców Barcelony 150-y puchar zdobyty na przestrzeni 3ech sezonów. Oczywiście nie chodzi też o to żeby wyglądało to jak w wykonaniu Interu wyglądało w ostatnich kilku sezonach, bo tak grać po prostu nie można. Nie chodzi tu o same wyniki ale o walkę, determinację i identyfikację z klubem zawodników w nim grających. Myślę, że jeżeli spełnią te wymagania wybaczymy im ewentualne niepowodzenia a nasze serca znów będą biły nie tylko dla herbu Interu ale również dla zawodników grających dla tego klubu.
Podsumowując: nie wiem jaki będzie Inter w sezonie 2015/16. Mam tylko nadzieję, że znajdzie się coś w jego grze, piłkarzach a może w czymś jeszcze zupełnie innym co trudno mi było nazwać 18 lat temu i trudno jest mi to nazwać również dziś. Mówię tu o czymś co sprawiło, że pokochałem ten klub. Mam nadzieje, że w następnym sezonie podczas oglądania spotkań Interu jakieś serce – podobnie jak moje dawno temu - zabije mocniej. Mam tylko (a może aż) nadzieje, że Inter znów będzie w stanie sprawić, że gdzieś na świecie jakieś ,,nowe” serce podobnie jak nasze zacznie pompować czarno-niebieską krew. Mam również nadzieję, że zbliżający się sezon będzie początkiem czegoś co sprawi, że gdy za kilka lat zapytam jakiegoś dzieciaka w pracy komu kibicuje on odpowie: ,,Interowi”.
Pozdrowienia dla wszystkich kibiców Interu!
FORZA INTERNAZIONALE MILANO!!!
Kay Em.
Komentarze (6)
*webo123* Ja też jestem w podobnym wieku i zgodzę się, że Ronaldo, przyciągnął sporą rzeszę fanów w stronę Interu i mnie również, ale później odszedł do Realu, a ja mimo "gimbowego" wieku i tego że R9 nadal był moim ulubieńcem, nie potrafiłem już kibicować innej drużynie i to jest chyba ta magia, którą ciężko wytłumaczyć...
pozdr,
PS. kilka dni temu widziałem młodego chłopaczka w czarno niebieskiej koszulce, numerem 10 i nazwiskiem Sneijder na plecach. budujące ( :