Patrząc na miejsce w tabeli i bilans 55 punktów, 59 zdobytych i 48 straconych bramek ocena minionego sezonu w wykonaniu Interu nie może być pozytywna. Nie oglądając się jednak na klasyfikację, można dojść do wniosku, że sezon 2014/2015 tak tragiczny wcale nie był. Z aż jedenastu przegranych meczów tylko w trzech Nerazzuri byli zdecydowanie słabsi od swoich przeciwników i przegrali w pełni zasłużenie (wyjazdy z Fiorentiną, Parmą, mecz u siebie z Cagliari). W pamięci cały czas pozostają dwie wygrane z zespołami z Rzymu (w tym cenna wyjazdowa z Lazio), 7-0 z Sassuolo, komplet zwycięstw z Atalantą (jak długo jestem kibicem Interu, tak bodaj w 4 sezonach wygraliśmy z tym trudnym rywalem oba mecze, ostatnio 7 lat temu) czy świetny początek w Lidze Europy i cztery kolejne wygrane. Warto przypomnieć oba mecze z Juventusem - komplet wygranych był szczególnie blisko a wyłącznie pechowi i przypadkowi (któremu na imię Nemanja) „zawdzięczamy” porażkę u siebie z finalistą Ligi Mistrzów.
Kibicem Interu jestem od 1997 r., zresztą fanem Internazionale był także mój śp. Tata. W związku z „pełnoletnim” stażem kibicowskim, naturalnym jest, że mam w pamięci sporo gorszych rozgrywek. Porównując ubiegły sezon z „wyczynami” z sezonów 1998/99 (0-4 od Sampdorii, hat-trick Montelli, 1-3 z Salernitaną u siebie – mało kto pamięta w ogóle taką drużynę), 2011/2012 (komplet porażek z Novarą, seria 4 meczów bez strzelonego gola, 2 punkty w ośmiu spotkaniach pod rząd) czy 2012/2013 (ta katastrofalna wiosna...) można dojść do wniosku, że taki straszny nie był. Czy moja miłość do Interu po 1-6 z Parmą, 0-6 z Milanem, 0-3 z Lokomotivem (do dziś pamiętam, jak koledzy ze szkoły śmiali się, że jakiś Chochłow strzelił gola wielkiemu Interowi…), 1-5 z Arsenalem czy 2-6 z Romą zmalała? Nie, ani trochę. Stała się może bardziej… dojrzała i już zupełnie nieuzależniona od konkretnych graczy. Kiedyś moim idolem był Ronaldo (Luiz Nazario de Lima) i do dziś mam koszulkę z „10”, którą kupiła mi Mama na bodaj ósme urodziny. Sięga obecnie mi gdzieś do pępka (koszulka oczywiście). Potem Vieri – koszulkę, w której zostawał Campocannoniere także trzymam do dziś. Wreszcie – Javier Zanetti, który zwykle niepozorny, nieco w cieniu, zawsze wiernie reprezentował nasze barwy i nawet oferta najlepszego na świecie Manchesteru United (sezon 1998/99) nie skusiła go do opuszczenia czarno – niebieskiej części Mediolanu. Obecnie nie ma w kadrze Internazionale gracza, który mógłby być dla mnie symbolem Interu, idolem, którego z naszym ukochanym Klubem każdy by łączył.
Wracając do sezonu 2014/2015, wbrew optymistycznym założeniom, Mancini nie okazał się czarodziejem przywracającym Inter na ścieżkę pięknych i pewnych zwycięstw. Odnosząc się do jego poprzedniej kadencji w Interze, trzeba stwierdzi zdecydowanie, że także zadanie miał obecnie o wiele trudniejsze niż przed 11 laty. W 2004 r. Mancio otrzymał solidny zespół, który w trzech ubiegłych sezonach zajmował odpowiednio trzecie, drugie i czwarte miejsce. Zespół, który w bramce miał znakomitego Toldo, w obronie uznany zimą 2002/2003 za najlepszy w Europie duet środkowych Cordoba - Materazzi, w pomocy Zanettiego, Cambiasso i Verona a w ataku legendę - Christiana Vieriego. Poza wspomnianymi Veronem i Vierim, Mancini miał do dyspozycji Mihajlovicia, Favallego zy Stankovicia, którzy byli jego kolegami z Lazio a poza tym Martinsa, Adriano czy Cruza. Można obecną kadrę Interu porównać do tamtej? Moim zdaniem nie. A przecież nawet wówczas RM zwany był „Misterem X" ze względu na bardzo dużą liczbę remisów. Dopiero przyjście Ibrahimovicia i Maicona sprawiło, że Inter, po wygrywaniu Coppa Italia, zaczął seryjnie zdobywać Scudetto.
Jest teoria, że wykładnikiem jakości danej drużyny są występy jej piłkarzy na Mundialu. Jeśli tak, to ubiegłoroczny czempionat w Brazylii zbyt dobrze o La Beneamata nie świadczy. Żaden z graczy Nerazzurich nie zdobył gola na Mundialu (pierwszy taki przypadek w historii?), żaden nie odgrywał w swoim zespole takiej roli jak w 1998 r. Ronaldo, Djorkaeff, Zamorano, Bergomi czy Pagliuca, w 2002 r. Ronaldo, Vieri, Materazzi czy J. Zanetti, w 2006 r. Materazzi, Adriano czy Cambiasso i w 2010 r. Sneijder, Maicon czy Julio Cesar. W 2014 r. ośmiu reprezentantów Internazionale wyróżniło się jedynie pierwszym strzałem na bramkę oddanym w imprezie (Kovacic), strzałem w kosmos (Guarin - skąd my to znamy) i ostrymi faulami w środku pola (Hernanes).
Mając chyba to na uwadze, prezydent Thohir sprowadził do zespołu kilku nowych graczy mających podnieść jakość gry. Pozytywnie wypowiedzieć można się jednak o niewielu z nich. Brozović zaczął bardzo obiecująco a wrażenie robił spokój, z jakim operował piłką w środku pola i bardzo mała liczba strat. Potem jakby przygasł, ale i tak uważam go, w kontekście młodego wieku, za znaczące wzmocnienie; problemem jest tylko nadmierna ilość fauli przezeń popełnianych. Podsumowaniem występów Vidicia był mecz z Juventusem - za wolny, prokurujący mnóstwo karnych... Jego niektóre dobre interwencje zmazane zostały przez kardynalne błędy. Medel notuje świetne statystyki w zakresie celnych podań, ale do Cambiasso mu niesamowicie daleko, zwłaszcza jeśli chodzi o podłączanie się do akcji zaczepnych. Osvaldo, wbrew negatywnym opiniom, okazał się być najefektywniejszym graczem w tym sezonie - strzelał gola co 110 minut, zaliczył też kilka asyst a wrażenie robiła jego pracowitość. Santon na wielki plus, natomiast Shaqiri po niezłym początku zaczął z lekka przygasać i zrozumiałem decyzje Mancio o zastąpieniu go Hernanesem znajdującym się w lepszej formie. Podolski zasłużenie wraca na Wyspy (jego kapitalna średnia bramek w Arsenalu wydaje się obecnie nie do uwierzenia), natomiast z Dodo nikt już przyszłości nie wiąże. Myślę, że zawodnik ten, po zyskaniu ogrania, przypominałby Jonathana z sezonu 2013/2014 – skuteczny pod bramką rywali, ambitny, ruchliwy, obdarzony niezłym przyspieszeniem i dynamiką. Bardzo przydatny, ale… w systemie 3-5-2.
Czy wobec tego w Interze jest potencjał? Myślę, że tak. Nie rezygnowałbym z obecności w kadrze dwóch Włochów, jedynych graczy pamiętających świetne sezony 2006/2007 (Andreolli) i 2009/2010 (Santon). Oni czują Inter, są obecnie poniekąd symbolami dawnej świetności i mogą sporo przekazać piłkarzom, którzy trofeów jeszcze w naszym Klubie nie zaznali. Dobrym rozwiązaniem jest pozostawienie w zespole Icardiego (co za technika strzału!), Kovacicia (uczmy się na błędach pt. Cou - Kova co sezon czyni postępy) i Guarina (smutne tylko, że aż kibice musieli protestować w jego sprawie...).
Mimo wszystko, kadra Interu wymaga wzmocnień. 5 obronionych w tym sezonie karnych Handanovicia kontrastuje z bezradnym staniem w bezruchu przy strzelanych przez przeciwników golach. Świadczyć to może albo o braku zaangażowania albo refleksu albo koncentracji. Jeśli będzie można wyciągnąć za niego około 15 milionów euro, nie zawahałbym się go sprzedać. Kto w jego miejsce? Dwóch bramkarzy - Mirante lub Romero (doświadczeni, stabilni) oraz.... Eugenio Lammana! Ten chłopak nie gra co tydzień tylko dlatego, że rywalizuje z Perinem, ale gdy staje w bramce Genoi, przeważnie jest jej bohaterem. Nie tylko obronione karne, ale też świetny refleks, skoczność i mądre ustawianie się zwróciło moją uwagę na jego występy. Jest od Perina (także łączonego z Interem) młodszy i na pewno byłby tańszy.
Wzmocnienia wymaga obrona. Murillo to niewiadoma (choć po Copa America jego wartość wzrośnie na pewno), w dodatku obrońcy z La Liga średnio sobie radzą we włoskich realiach. Identyczną uwagę można odnieść do Mirandy. Boli mnie tylko, że mimo braku sukcesów w ostatnich kilku latach ciągle wszystkie kluby stosują politykę „od Interu kupić tanio, Interowi sprzedać drogo”. Na pewno znacznie defensywę wzmocniłby Benatia, ale jak szybko pojawiły się wieści o jego transferze, tak szybko ucichły.
Jak sprawdzi się w silnej lidze Imbula, nie wiadomo. Kovacicia, Shaqiriego, Guarina i Hernanesa bym zostawił – każdy z nich jest chimeryczny, miewa momenty lepsze i gorsze, ale jednocześnie obecnie nie byłoby korzystne zrezygnować z któregoś z tych graczy, chyba że ktoś zapłaci naprawdę sowite sumy za transfer jednego z nich. Brozović i Medel w obecnej sytuacji zespołu są nie do ruszenia.
Icardi w moim przekonaniu będzie się rozwijał, Palacio po letnim odpoczynku na pewno będzie bardziej wydajny niż w drugiej połowie 2014 r. i obaj zawodnicy będą z pewnością współpracować ze sobą równie dobrze, jak w drugiej części ubiegłego sezonu. Puscas i Bonazzoli będą pewnie ogrywać się w silniejszych klubach a ja chętnie zobaczyłbym w naszych barwach Defrela z Ceseny.
Kwestią kluczową, przesądzającą nieraz o zwycięstwach, jest jednak mentalność, którą zespołowi w dużej mierze, poza trenerem, nadają liderzy a zwłaszcza kapitan. Ranocchia na kapitańską opaskę nie zasługuje a wybitnym tego dowodem niech będzie sytuacja po meczu z Parmą, kiedy zespół w obecności całego stadionu zlekceważył swojego papierowego przywódcę. Naturalni kandydaci do opaski – Andreolli i Santon nie mają pewnego miejsca w składzie, dlatego kapitanem powinien być chyba Guarin, który nieraz potrafił pokazać charakter.
Ufam, że Mancini, mając do dyspozycji cały okres przygotowawczy (grać w Copa America będzie tylko Medel), umiejętnie nastroi drużynę Interu i w nowym sezonie znajdziemy się tam, gdzie jest nasze miejsce – w ścisłej czołówce tabeli.
Z kibicowskim pozdrowieniem
cooba
FORZA INTER!
Komentarze (5)
a pojedynki z Ronaldo też owszem były i też nasz młodzian wtedy się spisał nienajgorzej