Przecieram oczy. Tak, gdybym łudził się, że kiedy znów je otworzę, układ w tabeli końcowej Serie A ulegnie kompletnemu przekształceniu. Jak mogłem być tak naiwny? Jak klub, któremu kibicuje całym sercem, mógł w tak brutalny sposób ze mnie zażartować?
Chce mi się krzyczeć. Na usta cisną się same przekleństwa. Z resztą… co ja gadam? W ogóle brakło mi jakichkolwiek słów, które potrafiłyby opisać moją wściekłość. Tak jakby ta cała moja złość mogła zmienić sytuację... Myślę sobie – okej, jesteś dorosłym facetem, uspokój się. Przecież to tylko piłka nożna. Banda kopaczy, biegających w kółko za małą piłką. Zaangażowanych i zmotywowanych, by cały swój talent wyłożyć „na tacę” dla dobra klubu. Zdobywających gole na wagę zwycięstwa, dających swym kibicom niezapomniane chwile radości, przeradzającej się w euforię. Momentalnie się uspokajam i przepraszam swoją Królową – piłkę nożną, za to, że choć przez moment zwątpiłem w jej wspaniałość.
Chciałbym mieć w sobie coś z flegmatyka, ponieważ wtedy, mógłbym przyjąć te wszystkie ciosy z większym spokojem. Ciosy, które swoją grą zadał mi Inter. Nic z tego. Pragnę wykrzyczeć całą swoją złość, rozczarowanie i irytację. Tak głośno, by usłyszeli mnie we Włoszech. Jest to oczywiście moja pierwsza, lekko pierwotna reakcja, na końcowy rezultat sezonu 2014/2015 Serie A. Patrząc obiektywnym okiem, 8. miejsce jest całkiem optymalne. Właściwie to z tej lokaty niejeden klub byłby naprawdę zadowolony. Ale nie ja. I daję sobie uciąć prawą rękę, że poprze mnie wielu kibiców Nerazzurrich. Nie chodzi nawet o to, że jesteśmy jakoś specjalnie wybredni… Jesteśmy zwyczajnie żądni wygranych, trofeów i radości. Wierzyłem, że Inter zawsze mierzy wysoko, tak też stawiając sobie poprzeczkę. Okazało się niestety, że zamiast ponad tę poprzeczkę się wznosić, Inter wolał posyłać tam piłki.
Każdy z nas z pewnością wielokrotnie w swoim życiu skaleczył się w palca. Zranił się robiąc kanapkę czy wbijając gwoździa. Można przyjąć, że każdy tracony gol przez Nerazzurrich był jak ukłucie szpilką. Teraz, neutralny i pozbawiony emocji kibicu, wyobraź sobie, że tych szpilek jest dokładnie 48 (!). Dodatkowo wbijają się one prosto w serce każdego kibica Interu. Dołóżmy do tego wszystkie niewykorzystane okazje, pogrom w Lidze Europejskiej i bardzo szybkie pożegnanie się z Pucharem Włoch. Tadam! Oto mamy idealną receptę na głęboką kibicowską depresję. A przecież Roberto Mancini miał być niezawodnym doktorem i uleczyć Inter. Co więc się stało?
Wbrew pozorom Roberto Mancini w Interze… naprawdę odwala kawał dobrej roboty. Ma swoją niepowtarzalną, ale również solidną filozofię, na której opiera wszelkie działania. Może nie przekazuje klubowi żadnego taktycznego geniuszu, jednak okazuje się być kimś, kto jest w stanie obudzić w piłkarzach tę wyczekiwaną mobilizację i pragnienie zwycięstw.
O jak cudownie byłoby móc zrzucić całą winę na zrządzenie losu. Może by tak ponarzekać na kiepski terminarz? Kontuzje? Przecież to zawsze działa! Może po prostu brakło szczęścia? Drodzy koleżanki i koledzy kibice, niestety nic z tych rzeczy. Zabrakło ciężkiej pracy, formy i motywacji. Czyli w zasadzie zabrakło niemalże wszystkich najważniejszych czynników, które w piłce nożnej mogą zapewnić zwycięstwa. Porażka, w postaci ósmego miejsca boli tym bardziej, że przedsezonowe nadzieje były naprawdę duże. Aspiracje do Ligi Mistrzów oraz walka o podium Serie A były sztandarowymi celami całego klubu. Jak się niestety okazało, Inter z tego wyścigu odpadł już po pierwszym etapie…
Nie chcę spadkowej formy Interu w żaden sposób usprawiedliwiać, mimo, że właśnie tak podpowiada mi serce. Jak to się mówi – jeśli się chce, szuka się sposobu. Jeśli się nie chce – szuka się powodu. Ten, kto choć trochę interesuje się włoską piłką wie, że ten niż trwa o wiele dłużej. Pewnie część kibiców będzie uparcie wierzyć, że nie było żadnego przełomowego momentu, od którego wszystko zaczęło się walić. Z bólem przyznaję, że w mojej obiektywnej ocenie, źle dzieje się od momentu odejścia The Special One. Nie chcę jednak narazić się na gniew i oburzenie sporej rzeszy kibiców, dlatego nie będę zbytnio roztrząsał tej kwestii. Z uśmiechem wspominam, jak pozytywnie Inter rozpoczął sezon. Pierwsze cztery kolejki okazały się być jak marzenie. Jednak sama chęć nie wystarczy, by brać udział w walce o tytuł Mistrza Włoch. Z czasem trzeba było przegrupować cele i marzenia, przestać bujać w obłokach i realistycznie myśleć o kolejnych meczach twardo stąpając po ziemi. Inter boleśnie przekonuje się o tym już kolejny sezon z rzędu, jednak zarząd klubu wraz z trenerem próbują uspokajać, nazywając tę fazę „przejściową”. Zostaje jednak pytanie, jak długo będzie ona trwała? Jakie działania planuje klub, aby wyprowadzić Inter z tego futbolowego dołka?
Finał sezonu 2014/2015 miał dla Nerazzurrich smak gorzkiej czekolady. Gorycz porażki i zmarnowanych szans lekko osłodziła forma Mauro Icardiego, który razem z Tonim ustrzelił najwięcej bramek w lidze (odpowiednio po 22). Wszyscy widzieliśmy z jakim poświęceniem Icardi walczył o ten tytuł, depcząc po piętach Luca Toniemu. Można też śmiało stwierdzić, że był on jednym z motorów napędowych całego zespołu. Razem z Shaqirim i Kovaciciem tworzą naprawdę niezłą symfonię, którą należy tylko odpowiednio dostroić do przyszłego sezonu. Nastroje mógł również poprawić fakt, że odwieczny rywal Interu – AC Milan uplasował się za nimi, dopiero na 10. miejscu. Obawiam się jednak, że to kiepska pożywka dla klubu oraz raczej nie wyniesie nad niebiosa jego formy i morale. Zarówno zarząd, trener, piłkarze i kibice z pewnością chcieliby grubą kreską odciąć się od przeszłości. Należy spojrzeć prawdzie w oczy, ponieważ miniony sezon z pewnością się wielu chciałoby spisać na straty. Nie ma co doszukiwać się w nim zbyt wielu pozytywów, ponieważ Inter, po raz kolejny, wraz z początkiem rozgrywek będzie musiał zacząć wszystko od nowa.
Okienko transferowe w pełni, głośno o licznych wzmocnieniach rywali Interu. Zbroją się Roma, Juventus czy Napoli. Wierzę, że Nerazzurri również pokażą wkrótce w tej kwestii pazur. W fazie negocjacji jest kilka solidnych transferów. Nie bujałbym jednak w obłokach jeśli chodzi o kwestię zakupów, ponieważ tutaj wszystko jeszcze może się zmienić. Choć przygotowania do nadchodzącego sezonu już trwają, nie chcę ujawniać swych optymistycznych zapędów. Byłyby one jednak dość silnie uzasadnione, mając bowiem w swoim szeregach takie postaci jak Icardi, Shaqiri czy Kovacic, nie straszne są żadne trudności. Tylko czekać, aż odpali drzemiący w nich potencjał, który w ubiegłym sezonie został jakby „przymusowo” ukryty w jakimś głębokim zakamarku.
Wszechobecnie wiadomo, jak ogromnym fiaskiem zakończyły się nadzieje i oczekiwania z ubiegłego sezonu. Wynikiem jest fakt, który zadaje kolejną ranę każdemu kibicowi. Mianowicie świadomość, że w sezonie 2015/2016 nie zobaczymy ukochanego Interu w żadnym z europejskich pucharów. Rozczarowanie jest tutaj naprawdę jednym z najbardziej delikatnych określeń. Dlatego też na starcie nadchodzących rozgrywek będę starał się powstrzymać od choćby najmniejszego wybiegania w przyszłość. Inter musi pokazać, że wciąż liczy się we włoskiej piłce oraz że mecze z jego udziałem wciąż są szlagierami. Dlatego też nie ma co gdybać, a tylko w każdym kolejnym meczu dawać z siebie wszystko i walczyć do samego końca. Nie mam skrystalizowanych oczekiwań co do rezultatu zmagań w przyszłym sezonie, jednak gdzieś tam w głębi marzę o tym, by Inter znów był na szczycie. Wyeliminowanie z europejskich pucharów nie oznacza również, że Nerazzurri nie mają nic do udowodnienia. Myślę nawet, że mają jeszcze więcej.
Przelewają się przeze mnie skrajne emocje, od gniewu, rozczarowania, poprzez akceptację i nadzieję, kończąc na miłości do klubu, któremu kibicuje i który uwielbiam. To, co stało się w minionym sezonie długi czas do mnie nie docierało, a pierwszą fazą był brak jakiejkolwiek akceptacji takiej rzeczywistości. Ósme miejsce w tabeli? Przepraszam, to jakiś mocno nieudany żart? Teraz jednak nie czas na rozpamiętywanie tego co było. Nie jest to również tak, że taki rezultat potraktowałem jako koniec świata. Choć nie posiadam może dokumentnej wiedzy na ten temat, to mam świadomość, że Inter bywał w o wiele większych tarapatach. Mam jednak nadzieję, że Wy – Kibice, zrozumiecie moje rozemocjonowanie, ponieważ uderzyło mnie to do żywego.
Dla Interu nadchodzi nowy sezon, miejmy nadzieję, że z zupełnie odmienionym końcem. Trzeba zamknąć w szafie raz na zawsze wszystkie upiory, które nękały ten zespół i raz na zawsze wyleczyć go z kłopotów. Żeby wygrywać – trzeba grać, to wydaje się być proste jak 2x2. Nie chcę jawnie mówić (choć wszyscy kibice z pewnością myślą tak samo), że pragnę, by Inter zwyciężył ligę oraz zdobył Puchar. Trofea są oczywiście bardzo cenne, to zwieńczenie pracy całego zespołu. Wiem jednak, że najcenniejsze dla tego klubu może okazać się odzyskanie motywacji i zapału do walki o najwyższe cele. Nie zważając na to wszystko, co stało się w ubiegłym sezonie oraz na fakt, że pragnąłbym cofnąć czas, wciąż jestem dumny, że mogę być kibicem Internazionale. Powiem więcej -takie lekcje jak minione rozgrywki, jeszcze silniej cementują moje przywiązanie do tych konkretnych barw. Wiem, że Inter zawsze podnosi się z upadków i nigdy nie poddaje.
Będzie to niezwykle zacięta batalia, zarówno z natarciami rywali jak i własnymi słabościami. Jednak należy pamiętać, że każdy rozpoczyna rozgrywki z czystym kontem, i wyłącznie od piłkarzy zależy jak te puste kartki zapiszą. Oby z bazgrołów Nerazzurrich można było na finiszu sezonu 2015/2016 wyczytać jedno słowo - ZWYCIĘSTWO! Forza non mollare mai! Powodzenia Panowie!
Praca autorstwa użytkownika derendarz1 (Michał Derendarz).
Komentarze (9)
a osobiście uważam, że z włoskim trenerem dużo nie nawygrywamy :(
również wyróżniająca się praca i myślę, że tekst ma szansę zająć miejsce gdzieś "na pudle"