
Christian Vieri żałuje, że jego przygoda z Interem zakończyła się w taki, a nie inny sposób. Uważa, że Moratti traktował go jak Mafioso, ale nie żywi do niego urazu. Włoch dla Interu grał przez 6 lat (1999-2005) i zdobył 103 gole w 144 występach w Serie A.
- Nasza więź była szczególna, silna... nawet bardzo silna. Rozmawialiśmy kilka razy dziennie - nawet o trzeciej nad ranem, rozmawialiśmy o wszystkim. Sprawił, że czułem się częścią rodziny. Krótko mówiąc - było dobrze na poziomie profesjonalnym i osobistym, więc dawałem z siebie wszystko dla zespołu.
- Zapewne dlatego rozumiecie moje rozczarowanie, gdy okazało się, że jestem śledzony, a nawet podsłuchiwany. To rzeczy, które robi się w mafii. Następnie po przybyciu Adriano telefony stopniowo ucichły. Ale wiem, jak to jest w piłce nożnej. Wystarczyło, że rozmawialiśmy ze sobą bezpośrednio. Nie miałbym żadnych problemów, gdybym odszedł na dobrych warunkach. Nie było możliwości przedłużenia, ale po sześciu latach ma się prawo do skupienia na innych graczach.
- Branca i Ghelfi zajęli się moim wyjazdem, nie rozmawiałem z prezydentem...
- Calciopoli? Juventus i Milan zawsze były silniejsze, a nasza wielka okazja przyszła w 2002 roku.
- Gdybym spotkał Morattiego dzisiaj chciałbym uścisnąć mu dłoń i go uściskać. Zawsze będę mu wdzięczny - kupił mnie płacąc za każdy mój kilogram złotem i pozwolił mi doświadczyć sześciu wspaniałych lat. Byłem przytłoczony miłością fanów.
Vieri twierdzi, że najlepsze lata swojej kariery spędził w Interze, pomimo wielu poważnych kontuzji, które go nie opuszczały.
- To wielka szkoda, że mój czas w Interze skończył się w taki sposób. Kochałem Inter, dałem im wszystko i poświęcałem się każdego dnia dla koszulki Interu. Zawsze pierwszy na treningu i ostatni, który go opuszczał. Nawet do dzisiaj na Twitterze otrzymuję zdjęcie mnie i Ronaldo - dobre czasy! Jednym z moich największych żali jest fakt, że nie mogłem grać dłużej z Fenomeno. Byliśmy najlepsi, a fani zawsze nas blisko wspierali.
- Pamiętam mecz Inter- Hellas Verona. Przyjechaliśmy na stadion półtorej godziny przed meczem, ale na trybunach było już 85 tysięcy ludzi krzyczących nasze nazwiska. To spowodowało niewytłumaczalne dreszcze na naszych plecach. Jestem naprawdę dumny z tego, że dałem z siebie wszystko dla fanów.
- To było piękne! Mogliśmy czuć ciepło i drgania stadionu. To uczucia, których nie daje żadne trofeum. Tylko kibice, którzy tam wtedy byli mogą to zrozumieć. Pomimo tego, co mówią ludzie nigdy nie znienawidziłem Interu, to niemożliwe. Spędziłem tam swoje najlepsze lata, grałem w tej koszulce. I zdobywałem niemal bramkę na mecz, cierpiałem, cieszyłem się i czułem emocje, jakich nie doświadczyłem nigdzie indziej. To było wyjątkowe.
Komentarze (16)
Recoba Djorkaef Figo JZ4 Vieri Crespo Ronaldo - do nich mam największy sentyment!
FORZA BOBO
FORZA INTER
Grande Bobo!