
W 2012 roku dorosła ekipa Interu musiała przełknąć gorycz porażki, pierwszy raz od wielu lat nie zdobywając żadnego trofeum, a w dodatku rozgrywki Serie A ukończyła na 6. miejscu. Niepowodzenia seniorów zrekompensowali juniorzy, którzy sięgnęli w tym czasie po trofeum NexGen Series, rozgrywek popularnie nazywanych młodzieżową Champions League. Po tym nieoczekiwanym osiągnięciu zaczęto wiązać wielkie nadzieje z młodymi zawodnikami jak i ojcem sukcesu, Andreą Stramaccionim. Minęły dwa lata, jednak żaden z członków tamtej ekipy nie okupuje dzisiaj wierzchołka piłkarskiego Mount Everest
25 marca, Londyn - to tego właśnie dnia, w stolicy Anglii odbył się pierwszy finał NextGen Series, rozgrywek w których występowały najlepsze akademie piłkarskie z całej Europy. W gronie 16 najlepszych ekip znalazł się mediolański Inter. Primavera "Nerazzurrich" prowadzona przez 36-letniego, z wykształcenia prawnika Andreę Stramaccioniego początek kampanii miała druzgocący. Już w pierwszym spotkaniu rozgrywek pojechali właśnie do Londynu, gdzie Inter otrzymał srogą lekcję futbolu przegrywając z Tottenhamem 7:1! Absolutnie nikt nie spodziewał się, że Stramaccioni i jego ekipa będą wstanie wrócić kilka miesięcy później do Anglii, by wystąpić w decydującym spotkaniu tych rozgrywek. Boisko w późniejszym czasie zweryfikowało prawdziwą jakość młodej drużyny, a wpadka z "Kogutami" była tylko wypadkiem przy pracy.
Przeciwnikiem w bitwie, która miała zadecydować o wyniku wojny był Ajax Amsterdam. W środowisku panowało przekonanie, że Holendrzy dysponują jedną z trzech najlepszych szkółek piłkarskich w Europie. Mecz obfitował w wiele emocji, walka trwała przez 120 minut, a w dodatku "Il Biscione" mecz kończyli w 9! Dobrze pracująca ekipa Interu dotrwała do karnych, w których skarciła Ajax. Jedenastkę na wagę pucharu wykorzystał Lorenzo Crisetig. Radość jaka zapanowała na kameralnym obiekcie w Londynie była nie do opisania, młodzi Interiści długo świętowali sukces w szatni, zachwycony był również prezydent Massimo Moratti, który wybrał się osobiście do Anglii na to spotkanie. Po meczu nie mogło obyć się bez spekulacji, sugerowano bowiem, że to właśnie zwycięzcy NextGen Series mogą tworzyć człon nowego, wielkiego Interu, a pierwszym którego czekać miał awans do dorosłej drużyny był trener Primavery, Andrea Stramaccioni. Tak wyglądała personalnie Primavera w 2012 roku:
Przecieki prasy po kilku dniach okazały się być prawdziwe, młody trener przejął seniorów do końca sezonu. Mimo ciężkiego finiszu zdołał ukończyć rozgrywki na 6. miejscu, a po drodze wygrał chociażby derby Mediolanu, przekreślając szanse Milanu na obronę tytułu mistrzowskiego. To wpłynęło na decyzję zarządu, który powierzył team Stramaccioniemu. Gazety okrzyknęły go "młodym Mourinho", czy też "StraMOUccionim". Miało to ukazać jego podobieństwo do słynnego Portugalczyka, nie tylko ze względu na rysy twarzy, ale i charakter. W pracy z juniorami uchodził za głównego sternika załogi, człowieka odpowiedzialnego za obowiązki jak i morale zespołu. Inter przechodził w tym czasie rewolucję pokoleniową, dużo mówiło się o tym, że z Mediolanem pożegnają się w końcu zdobywcy Tripletty, a człon zespołu stworzą zdobywcy NextGen Series. Od kibiców, po dziennikarzy, aż do prezydium i właściciela klubu - każda z tych jednostek liczyła na młodego Włocha, ten jednak zrobił to, czego wszyscy tak bardzo się obawiali. Większość młodych adeptów zamiast wdrażać do zespołu, odesłał do zespołów grających na zapleczu najwyższej klasy rozgrywkowej. Tacy piłkarze jak Mbaye, Duncan, Romano czy Crisetig zostali zesłani do Serie B, choć z początku wiązano z nimi nadzieję, że znajdą się chociaż w szerokiej kadrze Interu na nowy sezon. Ostatnim, którego Stramaccioni się pozbył został Samuele Longo - odszedł do Hiszpanii, a dokładniej do grającego w Primera Division Espanyolu. Nowy trener, który co ciekawe jest o dwa lata młodszy od legendy "Il Biscione", Javiera Zanettiego postanowił oprzeć team o zawodników starej daty.
Kwestionowane przez większość koncepcje Włocha z początku wygrywały z krytykami. Gdy Inter pokonał w Turynie Juventus, wszyscy zamilkli i tylko oklaskiwali Stramaccioniego. To było jednak wszystko co można pozytywnego powiedzieć o jego pracy. Los nie był dla niego łaskawy i zaczął ponosić kompromitujące porażki, do tego dochodziły liczne kontuzje (do dzisiaj mówi się, że zawodnicy symulowali) przez co stracił absolutnie panowanie nad szatnią. Zespół od czasu wielkiej wiktorii w stolicy Piemontu zaczął staczać się po równi pochyłej na samo dno. Ostatnią szansą na odrodzenie był dwumecz z Tottenhamem w LE - z tym samym, od którego dostał srogi łomot na początku swej drogi. Historia lubi się powtarzać i w Londynie po raz kolejny musiał pogodzić się z klęską. Rezultat 3:0 nie napawał optymizmem przed rewanżem, potrzebował kolejnego wstrząsu. Tak też się stało. Po 90 minutach był 3:0 dla Interu, jednak w dogrywce padł wynik 1:1 i nic nie było w stanie uratować Stramaccioniego. Do końca sezonu przegrywał prawie z każdym, a obrazem jego nieudolności było ostatnie spotkanie z Udinese przegrane u siebie 2:5. To był jego koniec, a z klubu wyleciał z wielkim hukiem. Zapamiętany jako człowiek, który absolutnie rozbił czarno-niebieską część Mediolanu, choć winą za to nie można go w pełni obarczać. Puszczony zbyt wcześnie na głębokie wody. Chciał walczyć doświadczonymi gwardzistami, sam będąc początkującym generałem - równanie, które nie miało możliwości sprawdzić się w praktyce.
A co stało się z talentami, które wyprodukował popularny "Strama"? Lwia część uczniów szkoleniowca przebywa na wypożyczeniu w Livorno. Marco Benassi, Alfred Duncan i Ibrahima Mbaye - oni aktualnie stanowią o sile "Amaranto". Problem w tym, że długo już tam raczej nie pobędą. Ich aktualny zespół opuści elitę, a w Serie B raczej nie mają zamiaru grać. Szansę na grę w barwach "Nerazzurrich" w przyszłym sezonie daje się tylko jednemu - Ibrahima Mbaye. To on ma powalczyć z Yuto Nagatomo o miejsce w podstawowej jedenastce teamu, choć jego przyszłość w Mediolanie będzie zależała od poczynań na rynku transferowym działaczy, którzy w każdej chwili mogą ściągnąć do zespołu klasowego wing-backa. Dwójka jego kompanów najprawdopodobniej po raz kolejny uda się na wypożyczenie. Środek pomocy w Interze jest już obsadzony piłkarzami o znacznie wyższych umiejętnościach (Guarin, Hernanes, Kovacić, Cambiasso), więc ich użyteczność w zespole Mazzarriego sprowadzałaby się do zera, zważając na fakt, jak negatywnie nastawiony jest trener na pracę z młodzieżą.
A reszta zwycięskiej drużyny? Samuele Longo pałęta się po Hiszpanii bez jakiegokolwiek celu. Najpierw trafił do Espanyolu, gdzie w miarę dobrze sobie radził, ale kiedy wrócił do kraju i podjął walkę z Lucą Tonim w Hellasie musiał po 6 miesiącach wrócić na Półwysep Iberyjski. Tym razem zawitał do Rayo Vallecano, ale tak jak i w Weronie, przylepił się do ławki. Aktualnie ma na koncie 9 spotkań, problem w tym, że wchodzi najczęściej na ostatnie 5-10 minut. Jeszcze gorzej wygląda sytuacja młodego Chorwata, Marko Livaji. Mimo iż grał regularnie w drużynie Atalanty to konflikt z fanami, w który wpakował się po spotkaniu z Hellasem, przekreślił jego szanse na grę w Bergamo i latem powróci do Mediolanu, jednak szanse, by tam pozostał są znikome. Tymczasem wieczny talent akademii Interu i zdobywca bramki, która przesądziła o triumfie w 2012 roku, Lorenzo Crisetig bezskutecznie próbuje podbić zaplecze Serie A. W barwach Crotone nie ma problemu z załapaniem się do wyjściowego składu, jednak gra jak i statystyki nie rzucają na kolana - 1 bramka i asysta. Mimo iż marzy, by kiedyś biegać po boiskach Serie A w trykocie "Nerazzurrich" to w chwili obecnej są to marzenia odległe, by nie powiedzieć nieosiągalne. O reszcie tamtejszej ekipy lepiej nie wspominać. Albo grają wciąż w akademii, abo też tułają się na futbolowych peryferiach.
Nie wszystko złoto co się świeci. Stwierdzenie, które idealnie wkomponowuje się w złotą generację młodego pokolenia Interu. Andrea Strmaccioni miał dzisiaj prowadzić "Nerazzurrich" ku Scudetto, a w rzeczywistości zwiedza studia telewizyjne, w których wciela się w rolę eksperta. To nie koniec zmartwień młodego Włocha. O ile po wylocie z Interu chciały go mieć u siebie kluby z Serie A, to dzisiaj ciężko mu wzbudzić zainteresowanie chociażby zespołów z drugiej ligi. To ukazuje tylko skalę upadku. Piłkarze, którzy mieli stanowić człon Interu, są rozmieszczeni po całej Italii na składowiskach dla piłkarskich przeciętniaków, a powrót do macierzystego klubu nie wchodzi nawet w rachubę. Czas spojrzeć prawdzie w oczy. Nim z tych chłopaków coś wyrośnie może minąć jeszcze kilka dobrych lat, o ile w ogóle będą w stanie kiedyś swymi umiejętnościami zawitać na stałe do Appiano Gentile (ośrodek treningowy Interu). Mówiono o nich, że będą już niedługo sięgać piłkarskich szczytów, a tak naprawdę chowają się w okopach przed brutalną rzeczywistością. Śmiało można porównać ich do polskich piłkarzy, bo o nich też mówiono w samych superlatywach, a wszyscy doskonale wiemy jak większość z nich kończy. Pozostaje liczyć, że chłopaki jakoś w przyszłości się ustatkują, choć mając podpisane długoletnie umowy z Interem muszą liczyć się z faktem, że czeka ich przez lata długa i męcząca podróż z miejsca na miejsce.
Komentarze (7)
Notabene, bohaterem meczu z Brazylia to chyba byl jednak Krychowiak, w koncu strzelec gola..
Polska U-21 też kiedyś pokonała Brazylię U-21 MŚ U-21. Największy bohater tamtego meczu, czyli Janczyk, chleje dzisiaj w Warszawie i jest niestety wrakiem człowieka. Stramie i chłopakom życzę lepszego losu, ale nikomu wielkiej kariery nie wróżę.
ogolenie ( wiem ze sporo pracy) brakuje jednego, przy nazwiskach pilkarzy - gdzie akt graja, ile meczow itd
Livaja z ta regularna gra bym nie przesadzal,czesto lawka ,niekiedy nawet nie wchodzil na koncowke,ale fakt potencjal mial,ma- tam Denis rzadzi,jest de Luca, Moralez wspiera
co do Stramy, najgorsze ejst to ze majac mlodych,znajac ich,wolal meczyc nas gra, super kreatywnym srodkiem np Zanetti Deki Cuchu, podobnie jak Ranieri, niz dawac grac mlodym, poczatek mial ok,jak wiekszosc trenerow,poza Gaspem, najgorzej bym go nie ocenial, bo jak zdrowy byl Milito Cassano pare meczow naprawde zagralismy fajnie
co do mlodych, Mbaye widze u niego potencjal, nawet jak by przyszedl Erkin, to on, Mbaye, Yuto Dambro i Jona 5 moze byc jak mamy grac dalej ta glupia taktyka, dojdzie LE, a to kluczowe pozycje, szkoda tylko ze brak chociaz jednego kozaka jak sagna czy Coentrao
do pomocy jakby opylic Kuzme, to Benassiego na lawke mozna wziazc
reszta , nie daje im wiekszych szans, moze livaja,ale to raczej nie u nas
my potrzebujemy napastnika z topu,a mlodego do ogrania to mamy : icardi sie nazwya,dla kolejnego nie ma miejsca