
Bywają kariery, które zostają przekreślone przez brak odpowiedniej psychiki piłkarza. Można długo utrzymywać się na szczycie, być najlepszym napastnikiem swoich czasów, żyć w bogactwie i sławie, ale jeden tragiczny moment jest w stanie to wszystko zaprzepaścić. W dzisiejszym cyklu "wspominamy" sylwetka absolutnego piłkarskiego fenomenu. Można tylko gdybać, gdzie zaszedłby, gdyby życie potoczyło się nieco inaczej. Wspominamy Adriano.
Brazylijczyk trafił do Interu już w 2001 roku, jednak szybko został wypożyczony do Fiorentiny, a niedługo potem sprzedany do Parmy. Świetne występy w barwach Gialloblu poskutkowały tym, że właściciele Interu ponownie zapragnęli mieć napastnika w swoim klubie. Od 2004 do 2009 Adriano strzelił dla mediolańskiego klubu 74 gole. Równie dobrze radził sobie w barwach reprezentacji narodowej, dla której zaliczył 25 trafień. Nie mogły więc dziwić porównania do innego słynnego napastnika Canarinhos - Ronaldo Luisa Nazario de Limy. Dziennikarze zza Atlantyku rozpisywali się na temat "przejęcia pałeczki" przez Adriano, a w przyszłości zdobywania stosu Złotych Piłek.
Imperatore posiadał dużo lepsze warunki fizyczne od słynnego Ronaldo. Każdy kibic piłki pamięta słynne rajdy z piłką przez połowę boiska. Postura Adriano sprawiała, że tylko nieliczni potrafili go przepchnąć albo odebrać futbolówkę. Przekładało się to także na gry piłkarskie, np. Pro Evolution Soccer, gdzie Cesarz był absolutnym "niszczycielem" obrony przeciwników. Z resztą, uroda bramek w rzeczywistości mało różniła się od tych, które można było zdobywać w popularnych symulatorach.
Niestety, jak to u brazylijskich legend bywa, prężnie rozwijającą się karierę zatrzymał alkohol. Jednak na wpadnięcie w nałóg u Adriano największy wpływ miała śmierć ukochanego ojca. Piłkarz nigdy nie mógł pogodzić się ze stratą bliskiej osoby. Sam napastnik mówił kiedyś, że "na rauszu" był praktycznie cały czas, nietrzeźwy przyjeżdżał także na treningi. Alkohol przełożył się oczywiście na generalną obniżkę formy, zwiększenie wagi i inne konsekwencje. Władze Interu próbowały na początku pomagać zawodnikowi i cierpliwie czekano, aż ten, być może, wróci do normalności. Jednak piłkarz do normalności nie wrócił nigdy.
Wrócił za to do Brazylii, aby niedługo później trafić jeszcze raz na Półwysep Apeniński - tym razem do Romy. W stołecznym klubie zagrał jednak tylko 8 spotkań i po tej krótkiej przygodzie postanowił zostać już na stałe poza Europą.
Ciężko streścić tak barwne życie w krótkich wspominkach, pewnym jest jednak, że historia Imperatore jest kapitalnym scenariuszem filmowym i - prędzej czy później - doczekamy się pełnometrażowej produkcji o brazylijskim "niszczycielu".
Komentarze (24)
Jezu, ale tam strzelałem Adriano...” duma , wzruszenie , nostalgia , tęsknota . Usłyszałem Adriano i tyle emocji na raz się mi udzieliło . Wielka Postać Interu
Niestety oprócz aspektów fizycznych równie ważna jest tez sfera psychiczna a tutaj już tak dobrze nie było.
Adriano - gwiazda która błyszczała zbyt krótko. Jest to gracz który idealnie kojarzy mi się z Interem