Długie tygodnie wyczekiwania i w końcu się doczekaliśmy - wróciła Liga Mistrzów. Jak poradziły sobie włoskie kluby? Zapraszamy na podsumowanie tego, co działo się na europejskich boiskach we wtorek i środę.
We Włoszech stonowane nastroje
Jak poradził sobie Inter, z pewnością doskonale wiecie. Nerazzurri po słabej grze jedynie zremisowali ze skazywaną na porażkę Slavią Pragą, komplikując sobie nieco sytuację w bardzo trudnej grupie, w której znajdują się także Borussia Dortmund i Barcelona.
Najjaśniejszym włoskim zespołem w minionej kolejce Ligi Mistrzów było zdecydowanie Napoli. Podopieczni Carlo Ancelottiego wykorzystali szansę zrewanżowania się na Liverpoolu, który wyeliminował ich z Ligi Mistrzów przed rokiem. Wicemistrz Włoch, grając w roli gospodarza, pokonał obecnego obrońcę trofeum 2-0 po bramkach Mertensa i Llorente, który skrzętnie wykorzystał błąd Virgila Van Dijka.
Zawiódł natomiast Juventus. Bo choć remis wywieziony z gorącego terenu na Wanda Metropolitano można uznać za rezultat co najmniej przyzwoity, to fakt, że Stara Dama zaprzepaściła w tym spotkaniu dwubramkową przewagę sprawia, że niedosyt w Turynie jest spory. I słusznie. Juventus miał w tym meczu bowiem bardzo dużą przewagę, którą potrafił udokumentować dwiema bramkami, lecz później stało się to, co przed trzema tygodniami w starciu z Napoli. Wówczas zespół Sarriego nie utrzymał trzybramkowej przewagi. Jest nad czym pracować.
Jednak mimo sporych zastrzeżeń wobec Interu i Juventusu, najgorsze dla Calcio miało dopiero nadejść. A to wszystko za sprawą debiutującej w Lidze Mistrzów Atalanty. Piłkarze z Lomardii najwyraźniej nie unieśli presji spotkania, bo jak inaczej wytłumaczyć porażkę 0-4 z Dinamem Zagrzeb?
Imponujący Salzburg, Real wraca na tarczy z Paryża
Mimo że pierwsza kolejka Ligi Mistrzów przewidziała na start kilka hitowych starć, takich jak Juventusu z Atletico, Paris Saint-Germain z Realem czy Borussii Dortmund z Barceloną, to do najciekawszego meczu doszło we wtorek w Salzburgu, gdzie zespół należący do koncernu Red Bulla zmasakrował przyjezdny KRC Genk. Austriacy zwyciężyli 6-2, a hattrickiem popisał się norweski napastnik Erling Braut Haland.
Uwagę największej rzeszy kibiców zwrócił na siebie prawdopodobnie środowy mecz na Parc des Princes. Do Paryża zawitał Real Madryt i faktycznie było na co popatrzeć. Lecz głównie za sprawą gospodarzy na czele z Angelem Di Marią. Argentyńczyk strzelił swojemu byłemu klubowi dwie bramki. Na trzy do zera, w doliczonym czasie gry, gola zdobył Thomas Meunier, który wykorzystał dogrania Juana Bernata. Czyste konto zaliczył natomiast debiutujący w PSG w Lidze Mistrzów Keylor Navas.
Komentarze (4)